Postawa Jagiellonii po przerwie zimowej budzi uznanie i respekt. Ekipa trenera Ireneusza Mamrota odniosła komplet pięciu zwycięstw i straciła tylko jednego gola. Dzięki temu awansowała na pozycję lidera i po 26 kolejkach z dorobkiem 51 punktów o trzy wyprzedza Legię Warszawa i już o osiem Lecha. W Poznaniu liczą, że po dobrym, ale przegranym (1-2) spotkaniu w stolicy, na własnym obiekcie "Kolejorz" poradzi sobie z zespołem z Białegostoku, co pozwoli mu się włączyć do walki o tytuł. Główną przesłanką do optymizmu są dobre wyniki piłkarzy Nenada Bjelicy przy Bułgarskiej, gdzie z 12 dotychczasowych meczów wygrali dziewięć, a trzy zremisowali. W pięciu ostatnich odnieśli zwycięstwa, a punktów nie stracili od 27 października, kiedy z Wisłą Kraków było 1-1. - Rywale są na fali, ale my też u siebie jesteśmy mocni. W niedzielę szykuje się ciekawe widowisko - podkreślił pomocnik Lecha Maciej Gajos, który do Poznania trafił z Białegostoku. Co może martwić kibiców gospodarzy, poza świetną passą Jagiellonii? Wyniki poprzednich pojedynków z tym rywalem. Żadnego z siedmiu ostatnich lechici nie wygrali, a doznali w nich aż pięciu porażek. Na zwycięstwo czekają od 6 marca 2015, kiedy w Poznaniu było 2-0. - Są takie drużyny, które nie leżą. Natomiast kilka razy byliśmy blisko zwycięstwa - choćby w pierwszej rundzie, w której długo wygrywaliśmy 1-0, ale nie udało się utrzymać prowadzenia. W ostatnim meczu poprzedniego sezonu wygrywaliśmy w Białymstoku już 2:0 i też nie udało się zwyciężyć. Jagiellonia to drużyna dla nas trochę niewygodna, lecz kiedyś musi nastąpić przełamanie - dodał Gajos. Wynik z Poznania będą znać wychodząc na boisko w Gdańsku zawodnicy Legii. Obrońców tytułu czeka w najbliższej kolejce konfrontacja z pogrążoną w kryzysie Lechią, którą ma odmienić nowy trener. W poniedziałek Piotr Stokowiec zastąpił zwolnionego Walijczyka Adama Owena. Licznik wskazuje już osiem spotkań biało-zielonych bez kompletu punktów, co sprawiło, że drużynie mającej walczyć o najwyższe cele znacznie bliżej jest obecnie do strefy spadkowej. Lechia ma 27 pkt, o dwa więcej niż zajmujące lokaty 13-15 Pogoń Szczecin, Piast Gliwice i Bruk-Bet Termalica Nieciecza. O czołowej ósemce przed podziałem tabeli i dodatkową fazą sezonu w Gdańsku mogą zapomnieć, a terminarz też nie będzie sprzymierzeńcem lechistów, których - poza meczem z Legią - czekają potyczki z Lechem, Koroną Kielce i derby z Arką Gdynia. - Terminarz mamy trudny, ale zawodnicy Lechii mają coś do udowodnienia. Takie mecze są nie tylko fajne dla kibiców, ale także stanowią okazję dla piłkarzy do pokazania się i przełamania złej serii – zauważył Stokowiec. Lechii szczególnie trudno o punkty przed własną publicznością; w roli gospodarzy gorzej spisują się tylko Piast i zamykająca tabelę Sandecja, która jednak podejmuje rywali w Niecieczy. W ostatnich kilku sezonach jednak z Legią w Gdańsku częściej nie przegrywała niż schodziła z boiska pokonana. Oprócz tego spotkania, ważne dla układu dolnej części tabeli mecze odbędą się w Niecieczy, gdzie Sandecja zmierzy się z Piastem Gliwice, w Gdyni, gdzie dziewiąta w tabeli Arka zagra z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, a także w Szczecinie - do Pogoni przyjedzie plasująca się na 10. pozycji Cracovia, która w tabeli "wiosny" jest trzecia z 10 pkt. Lechia, Sandecja, Arka oraz zajmujący 11. miejsce Śląsk Wrocław (w piątek w Krakowie spotka się z Wisłą) to cztery zespoły, które w tym roku jeszcze nie wygrały. Z kolei jedyną - obok Jagiellonii - drużyną, która pozostaje niepokonana jest Korona. Kielczan, wśród których zabraknie pauzującego za kartki kapitana Bartosza Rymaniaka, w sobotę w Płocku czeka potyczka z Wisłą. Będzie to pojedynek szóstej z piątą ekipą tabeli. Zwycięzca będzie mógł się powoli szykować do decydującej batalii w górnej połowie tabeli. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy