<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj!</a> Legia Warszawa i Lech Poznań słabo rozpoczęły sezon Ekstraklasy. W ostatnich pięciu kolejkach stołeczny zespół zdobył raptem trzy punkty. Dorobek "Kolejorza" wygląda jeszcze gorzej - poznański zespół w pięciu ostatnich meczach ligowych uciułał tylko jeden punkt i znajduje się w strefie spadkowej. - W Ekstraklasie nikt nie ma patentu na wygrywanie. Liga jest coraz bardziej wyrównana. Nikt już nie boi się Legii i Lecha, za to wszyscy chcą bić faworytów. Wszyscy są zaskoczeni, kiedy stołeczny zespół albo "Kolejorz" tracą punkty, ale mnie już specjalnie to nie dziwi. Pomiędzy Legią, Lechem a resztą stawki nie ma wcale przepaści. Różnica nie jest wielka - mówi w rozmowie z Interią były piłkarz Legii, Mariusz Piekarski. Lech i Legia wypuszczą mistrzostwo z rąk? - Niby mówi się, że Legia i Lech to najmocniejsze kluby, ale jest wiele drużyn, które chcą pokrzyżować im plany. W ostatnich latach tytuł zdobywały kluby z "drugiego szeregu", jak Śląsk Wrocław czy Zagłębie Lubin. Niewykluczone, że w tym sezonie też będziemy mieli dużą niespodziankę - dodaje były reprezentant Polski. Sensacyjnym liderem Ekstraklasy po ośmiu kolejkach jest Piast Gliwice. Kiedy pytamy ekspertów o to, czy zespół Radoslava Latala ma szansę powalczyć w tym sezonie o tytuł, ci nie mają złudzeń. - Dobry start to jedno, ale sezon jest teraz bardzo długi. Nie wierzę w to, że Piast pomiesza szyki Legii i Lechowi. Mistrzostwo zdobędzie któryś z tych dwóch zespołów - mówi nam legendarny piłkarz "Kolejorza", Jarosław Araszkiewicz. - Każdy klub będzie miał lepsze i gorsze momenty w sezonie. Na razie Piast prezentował niezłą formę, ale nie wierzę w to, że na dłuższą metę będzie w stanie nawiązać walkę z najmocniejszymi zespołami - dodaje Piekarski. Każde zwycięstwo w lidze trzeba wyszarpać Lech i Legia mają największe rzesze kibiców, spore możliwości finansowe i szerokie (jak na warunki Ekstraklasy) składy. Oba zespoły kiepsko radzą sobie jednak w roli faworytów. Dlaczego? - Wszyscy rywale mocno "spinają" się na mecze z Legią i Lechem. Widać to także po kibicach - kiedy np. do Gliwic czy Krakowa przyjeżdża Legia albo "Kolejorz", to na trybunach siada komplet fanów. W efekcie piłkarze Legii i Lecha grają przeciwko rywalom, ale także paru tysiącom kibiców, którzy tylko czekają na ich potknięcie - ocenia Mariusz Piekarski, a Jarosław Araszkiewicz dodaje: - Lech i Legia muszą zasuwać i wyszarpać każde zwycięstwo w lidze. Rywale nie mają już wiele respektu dla najmocniejszych polskich drużyn. Widać, że piłkarzom z Poznania i Warszawy się chce, problem w tym, że czasem brakuje im na boisku szczęścia. Szczęście to jedno, a umiejętności drugie. Broniący mistrzostwa Polski Lech z ośmiu ligowych meczów przegrał aż sześć! Dodatkowo, żaden zespół nie strzelił w lidze mniej bramek niż "Kolejorz". - Lech w zeszłym sezonie zdobył mistrzostwo dzięki świetnej końcówce sezonu. "Kolejorz" grał skutecznie i sprzyjało mu szczęście wtedy, kiedy Legia rozdawała punkty na lewo i prawo. Teraz szczęście odwróciło się jednak od piłkarzy poznańskiego zespołu. Może to utarty slogan, ale w piłce suma szczęścia zawsze wychodzi na zero - mówi Piekarski. A może to po prostu "papierowe tygrysy"? Wygląda na to, że Legia i Lech, kreowane w mediach na bezdyskusyjnie najmocniejsze zespoły Ekstraklasy, to "papierowe tygrysy". Zdaniem Piekarskiego, dwa czołowe polskie kluby muszą w każdym ligowym meczu walczyć o zwycięstwo z ogromną determinacją. - Legia i Lech mają najlepszych zawodników w Polsce, ale wcale nie przerastają reszty rywali o głowę. Muszą w każdym meczu, nieważne czy z Wisłą czy z Termalicą, pokazywać "serducho" i pełne zaangażowanie. Fakty są takie, że Legii i Lechowi w każdym spotkaniu ligowym gra się ciężko. I to pewnie prędko się nie zmieni - twierdzi były piłkarz Legii. - Sezon się jeszcze dobrze nie zaczął, a Lech już zdążył wpaść w tarapaty. Piłkarzom przydałaby się rozmowa we własnym gronie. Może powinni iść na piwo, pogadać o tym, co właściwie nie gra. Ta drużyna ma spore umiejętności, ale jakoś nie potrafi ich pokazać - komentuje z kolei słabą postawę Lecha Araszkiewicz. Kibice nie wybaczą kolejnych wpadek Legia w pierwszych tygodniach sezonu spisywała się dobrze, ale od meczu z Wisłą Kraków (w 4. kolejce Ekstraklasy - red.) drużyna Henninga Berga zgubiła formę. Trzy punkty zdobyte w ostatnich pięciu ligowych meczach to wynik dużo poniżej oczekiwań. Co się stało ze stołeczną drużyną? Piekarski: - Jak zwykle w takich momentach, trudno powiedzieć, co dokładnie się popsuło. Jedno jest pewne: maszynka do wygrywania ma jakiś defekt. Bez wątpienia spory wpływ na ostatnie słabsze wyniki Legii mają kontuzje. Urazów nabawili się Żyro, Jodłowiec i Pazdan. Każdy z nich na początku sezonu wyglądał solidnie. Ich nieobecność negatywnie odbiła się na zespole. A kryzys Lecha? - Jedni mówią, że zawalone zostały przygotowania do sezonu, inni twierdzą, że "zupa była za słona". Ja wiem, że drużynie z Poznania przede wszystkim brakuje goli! "Kolejorz" musi zacząć zdobywać bramki. Na razie gra drużyny jest taka sobie, ale ważne, że zespół stwarza sytuacje. Bez tego byłby dramat - mówi Jarosław Araszkiewicz. Legia i Lech szansę na przełamanie ligowej niemocy będą miały już w niedzielę. Stołeczny zespół zagra na wyjeździe z Ruchem Chorzów, a "Kolejorz" zmierzy się w Białymstoku z Jagiellonią. Kibice dwóch najsilniejszych polskich klubów kolejnych ligowych upokorzeń już nie zniosą. Autor: Bartosz Barnaś <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj!</a>