Odejście od podziału punktów, a w dalszej perspektywie od całej reformy ESA 37 to wola niemalże całego środowiska. Do formalnego zatwierdzenia zmian potrzeba jeszcze uchwały Ekstraklasy i akceptacji PZPN. Cała żółć na obecny kształt rozgrywek wylała się podczas czwartkowej debaty organizowanej przez PZPN, dotyczącej kondycji polskiej piłki. Podczas niej sporo mówiono o reorganizacji rozgrywek Centralnej Ligi Juniorów czy licencjach dla trenerów, ale prawdziwe show rozpoczął chwilę po przerwie na lunch Zbigniew Boniek. - Polska piłka ma potrzebę reorganizacji. Nie czekajcie z decyzjami na kolejny przetarg mediowy, powiększcie ligę do osiemnastu zespołów lub chociaż zlikwidujcie podział punktów - tak najkrócej można streścić kilkuminutowe przemówienie, a raczej wykład Bońka do klubów i zarządu Ekstraklasy. Nowy członek Komitetu Wykonawczego PZPN miał też sporo uwag do poniedziałkowych meczów. - To nie jest czas, żeby w ogóle myśleć o ligowej kolejce. Powinna ona trwać od piątku do niedzieli. Jeśli dalej mecze rozgrywane będą w poniedziałki, to Ekstraklasę czekają kolejne spadki w rankingu UEFA - dodał. Choć trudno odmówić racji szefowi PZPN, to jednak wydaje się, że argument z poniedziałkowymi terminami jest nietrafiony. Kilka lat temu Ekstraklasa była wprawdzie jedną z pierwszych lig, która zdecydowała się na taki manewr, ale teraz na początku tygodnia grają już czołowe ligi Europy - hiszpańska Primera Division, włoska Serie A, angielska Premiership czy od nowego sezonu prawdopodobnie również Bundesliga. Zgodnie z obowiązującym przetargiem na pokazywanie ligi, Ekstraklasa może w porozumieniu z Canal+ i Eurosportem zlikwidować poniedziałkowy termin, choć ze względów finansowych byłoby to wbrew logice. Mecze w poniedziałek cieszą się dobrą oglądalnością i, co za tym idzie, generują dla klubów pieniądze. Ale taka zmiana byłaby na rękę trenerom, którzy także narzekali na trudności z ułożeniem skutecznego mikrocyklu. - Bardzo trudno jest przygotować zespół do meczu, kiedy raz mamy osiem dni przerwy, a raz cztery. I nie jest to moje zdanie, tylko mądrzejszych ode mnie fizjologów - twierdził Michał Probierz. Szkoleniowiec Jagiellonii może jeszcze zaakceptować grę na początku tygodnia, ale jest już chyba najbardziej zagorzałym przeciwnikiem ESA37. - Wiem, że wielu trenerów ma podobne zdanie, ale może boją się mówić o tym publicznie. Największym złem tego systemu jest podział punktów. W tym sezonie liga tak się ułożyła, że mieliśmy szansę zostać polskim Leicester. Ale przez to, że wszystkim zabierze się połowę dobytku po części zasadniczej, możemy nawet nie zakwalifikować się do europejskich pucharów. Zresztą awans do eliminacji Ligi Europejskiej jest prawdziwym pocałunkiem śmierci. Minionego lata piłkarze mieli pięć dni odpoczynku między sezonami. A o tym jak odbija się to czkawką najlepiej pokazuje przykład Cracovii i Piasta - mówił Probierz. W podobnym tonie wypowiadał się Czesław Michniewicz. - Przez reformę liga straciła możliwość ogrywania młodych zawodników. Trenerzy obawiają się o posadę i wolą stawiać na doświadczonych piłkarzy. A że takich brakuje w lidze, to sięga się po drugi czy trzeci sort Czechów i Słowaków. Gdybym miał okazję dalej pracować w Termalice, to wiosną przy innym regulaminie ogrywałbym młodzież. Mówi się, że przez podział zlikwidowano bezpieczny środek, ale pozbawiono też ligi pewnego rodzaju inkubatorów do ogrywania młodych zawodników. Nie licząc wypożyczonego do Ruchu Niezgody Lech czy Legia oddają piłkarzy do pierwszej ligi. A tacy zawodnicy powinni mieć miejsce właśnie w klubach środka tabeli. Jednak nikt po nich nie sięga, bo presja awansu do ósemki jest bardzo duża - tłumaczył Michniewicz. Te słowa znajdują potwierdzenia w liczbach. Średnia wieku wyjściowej jedenastki w Ekstraklasie jest jedną z wyższych w Europie. Na liście stu klubów z najniższą średnią wieku na Starym Kontynencie próżno szukać zespołu znad Wisły. Zachętą nie okazały się też pieniądze z PZPN. Choć za nami blisko 30 kolejek, to jeszcze osiem klubów nie jest klasyfikowanych w systemie Pro Junior System, który finansowo premiuje drużyny, wpuszczające na boisko młodych zawodników. O potrzebie zmian otwarcie mówią też prezesi klubów. - Dzielenie punktów jest nieuczciwe, złe i niesprawiedliwe. Chcemy, żeby najbliższy sezon był już bez zabierania klubów połowy dobytku z sezonu zasadniczego - deklarował Jarosław Mroczek, prezes Pogoni Szczecin. Wtórował mu Karol Klimczak z Lecha. - Kilka lata temu byłem zwolennikiem ESA 37. Chodziło mi o zwiększenie intensywności i poprawienie atrakcyjności. Po tych doświadczeniach trzeba powiedzieć, że nie stać nas na to, żeby rywalizować tylko niewiadomą w postaci, czy ktoś awansuje do ósemki czy nie. Pierwszym krokiem jest odejście od podziału punktów już lipca - powiedział Klimczak. Podczas dyskusji często pojawiał się też wątek poszerzenia ligi do osiemnastu zespołów. Głośno mówił o tym Boniek, zwolennikami są także Probierz czy Michniewicz. Ale żeby to wcielić w życie potrzeba mnóstwo formalności - zmiany statutu Ekstraklasy i PZPN oraz jednego pełnego sezonu przejściowego. To sprawia, że powiększenie ligi nie będzie możliwe przynajmniej do sezonu 2020/2021. Krzysztof Oliwa