Po ujawnieniu planów Bońka zaprotestowała ekstraklasowa myśl budowania piłki klubowej, przewietrzana twórczymi schematami działania: wywalić trenera już teraz czy poczekać na przerwę na reprezentację, a może przemęczyć się z nim do zimy ("A jak mi znowu mecz prze...gra?") Ta myśl, która od lat tak skutecznie ściga mocarstwo czeskie w rankingu klubowym UEFA, że "awansowaliśmy" z 21. na 25. miejsce orzekła: "Boniek myli się totalnie". Najpoważniejszy zarzut w kierunku prezesa PZPN-u brzmi: "Jak to? Dawać komuś miejsce na boisku za darmo, tylko dlatego, że jest młody?". Bardzo dobrze, wręcz świetnie, że padło to pytanie. Ono sugeruje, że w Ekstraklasie nie ma nic za darmo. Można je nawet odwrócić: "Czyli tabuny przeciętnych obcokrajowców nie dostają nic za darmo, bo ich menedżerowie często potrafią się odwdzięczyć?". No właśnie, może dlatego powstał cały ten wrzask niczym po zrzuceniu gniazda rozjuszonych os? Boniek i jego ludzie chcą wyrwać jedno miejsce na boisku dla młodego Polaka, by zwiększyć potencjał naszej piłki, napędzić modę na zatrudnianie, rozwijanie i promowanie młodzieżowców. Straszne przestępstwo. Kolejne hasło przeciwników młodzieży, które rozbraja: "Ekstraklasa jeszcze bardziej obniży swój poziom". Naprawdę jest to możliwe? A nawet, jeśli w okresie przejściowym poziom nieznacznie spadnie, to co się stanie? Z rywalizacji o Ligę Europy będziemy odpadać końcem czerwca, a nie na początku lipca? A nie, przecież w walce o LE można grać samymi obcokrajowcami! Doprawdy, trudno zrozumieć ten wrzask o jednego młodego Polaka na boisku. Ci, którzy są dobrzy w liczeniu, wiedzą, że to dziewięć procent miejsc w jednej drużynie i nie wolno tego odpuścić młodzieży. Prezes Wisły Płock Jacek Kruszewski mówi serwisowi "Weszło": - Rozumiem ideę, chciałbym, żeby wielu młodych Polaków występowało regularnie, ale wydaje mi się, że to przystawienie klubom pistoletów do głowy. Zmuszanie do wystawiania piłkarza w określonym wieku w sytuacji, w której kluby - niejednokrotnie - grają o życie i przetrwanie, bo nie jest tajemnicą, że spadek z ekstraklasy nierzadko wiąże się z tym, że klub upada? To nie jest dopracowane rozwiązanie - uważa Kruszewski. Zgadza się z nim Dominik Nowak, trener Miedzi Legnica (również za "Weszło"): - Pracowałem w różnych klubach. Jeżeli miałem dobrego młodego zawodnika, to chciałem go promować. Grał, bo zasłużył. W przypadku nakazu możemy dojść do sytuacji, że niektórych klubów nie będzie stać na dobrych młodzieżowców - zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym. Koszty podskoczą, menedżerowie będą życzyć sobie więcej, zresztą nie ma co się dziwić. Dla mnie wolny rynek to wolny rynek - twierdzi Nowak. Prezes Boniek się nie ugina po kontrataku klubów. - Młodzieżowcy nie dostaną nic za darmo, tylko za ciężką pracę. Do Ekstraklasy dostaną się tylko ci, którzy przeszli przez gęste sito selekcji - argumentuje w rozmowie z Interią szef polskiej piłki. - Ciekawe, że ci, którzy zarzucają mi dawanie szansy młodym za darmo, nie widzieli problemu przy takich transferach jak ten Eduardo i Mauricio do Legii, czy Fina Toivio do Bruk-Betu Termaliki. Rozumiem, że oni nie dostali miejsca w składzie za darmo, tylko za ciężką pracę - ironizuje Zbigniew Boniek. Przejdźmy do obiektywnych argumentów "za" młodymi. Fizjologia w teorii, a Górnik Zabrze w praktyce dowodzą: młody organizm szybciej się regeneruje, stać go w sporcie na więcej. To dlatego ekipa Marcina Brosza potrafi pokonać o pięć-siedem kilometrów więcej od rywali. Psychologia sportu dowodzi, że młody zawodnik nie kalkuluje, nie ucieka w kunktatorstwo, rutynę. On gra na całość, daje z siebie wszystko. I chyba o to chodzi? Górnik, jako jedyny w lidze ma średnią wieku poniżej 25 lat (23.7), a na inaugurację sezonu, w starciu z Koroną miał ją jeszcze niższą (20.08). W 17 kolejkach wszystkie kluby wykorzystały tylko 35 młodzieżowców. Najmłodszy, Piotr Samiec-Talar ze Śląska Wrocław, w dniu debiutu (26 października) miał 16 lat, 11 miesięcy i 24 dni. Mateusz Młyński z Arki debiutował w wieku 17 lat, 7 miesięcy i 9 dni. Niemal co roku to nie zagraniczny nabór, tylko najlepsi młodzieżowcy z Ekstraklasy są rozchwytywani przez bogatsze ligi. W sezonie 2015/2016 w naszej lidze zagrało 71 Polaków poniżej 21 lat, a na czołowych kluby zarobiły spore sumy. Lech na Karolu Linettym trzy mln euro, Ruch Chorzów na Mariuszu Stępińskim - dwa mln euro, a Cracovia na Bartoszu Kapustce - pięć milionów eurowaluty. Jakie są zagrożenia związane z nakazem gry co najmniej jednym młodzieżowcem? To, że będą windować zarobki? Przecież kluby ich mają w swych drużynach Centralnych Lig Juniorów. Co stoi na przeszkodzie, aby o miejsce w składzie seniorskiego zespołu rywalizowało nie dwóch-trzech młodziaków, tylko siedmiu-ośmiu, a prawo występu zyska najlepszy. Mimo że promowanie młodzieży w tym sezonie idzie nam na razie opornie, można z niej ułożyć całkiem ciekawy skład. Zespół Młodzieżowcy Lotto Ekstraklasy: Radosław Majecki (Legia) - Karol Fila (Lechia), Mateusz Żyro (Legia/Miedź), Przemysław Wiśniewski (Górnik), Kamil Pestka (Cracovia) - Sebastian Szymański (Legia), Patryk Plewka (Wisła K.), Bartosz Ślisz (Zagłębie Lubin), Kamil Wojtkowski (Wisła K.) - Kamil Jóźwiak (Lech), Marcin Listkowski (Pogoń/Raków). Na zmiany wchodzą: Maciej Ambrosiewicz (Górnik) Sebastian Strózik (Cracovia), Mateusz Młyński (Arka). Michał Białoński