Szkolenie słabe, krajowy skauting pozostawia wiele do życzenia, a ruch na rynku wewnętrznym wygląda jak pod sam koniec dnia targowego. Horrendalne ceny za Polaków - Niech pan zobaczy, jak mało jest transferów Polaków między naszymi klubami. A takich, za które trzeba zapłacić, to już w ogóle. Każdy woli szukać gdzieś poza krajem, bo u nas ceny często są horrendalne. Nikt też nie chce wzmacniać konkurencji - opowiada jeden z trenerów Ekstraklasy. A że polskie kluby nie słyną z tytanicznej pracy z młodzieżą, to muszą szukać wzmocnień za granicą. Szkopuł w tym, że niewielu zawodnikom Ekstraklasa jest w stanie cokolwiek, oprócz nowoczesnych stadionów, zaoferować. Poziom ligi jest mizerny, płace niższe od średniej europejskiej, a zima trwa zdecydowanie za długo. - W efekcie przebieramy w zawodnikach trzeciego sortu, czyli graczach bardzo przeciętnych lub najzwyczajniej w świecie leniwych. Oczywiście jakaś perełka może się trafić, ale to rzadkość - mówi jeden z menedżerów, który nie chce ujawniać nazwiska, żeby nie spalić sobie kontaktów w polskiej Ekstraklasie. Przewidywalność Dlatego polskie kluby najczęściej biorą graczy z ligi słowackiej (np. w Bruk-Bet Niecieczy jest ich sześciu). Poziom tamtejszych rozgrywek od naszych bardzo nie odstaje, zawodnicy zarabiają zdecydowanie mniej, a część z nich do rodzinnego domu może wyskoczyć nawet zaraz po treningu (szczególnie, jeśli gra w klubie z Polski południowej). Do tego Słowacy (podobnie jak Czesi, których Ekstraklasa też chętnie ściąga) uważani są za naród dość przewidywalny, czego nie można powiedzieć np. o Serbach czy Chorwatach, w przypadku których przed transferem zawsze warto zrobić wywiad środowiskowy. Coraz chętniej kluby Ekstraklasy zwracają uwagę też na Hiszpanów. Nic dziwnego, skoro liderem klasyfikacji strzelców jest Igor Angulo, a trzecim strzelcem Carlitos. Oprócz nich nieźle prezentuje się kilku zawodników, a żółto-czerwona flaga najczęściej widnieje obok nazwisk zawodników Wisły Kraków (gra tu siedmiu piłkarzy z Hiszpanii). - Ale narodowość nie ma dla nas znaczenia, liczą się tylko wyniki i dobro klubu. Piłkarzom w paszporty nie zaglądamy. Wiem, że np. w Polsce najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby w klubie grało jak najwięcej Polaków, ale u mnie będą występowali po prostu najlepsi - podkreśla Joan Carillo, hiszpański trener Wisły. W poszukiwaniu lepszego życia Liga słowacka i czeska nie są jednak studniami bez dna, więc kluby muszą szukać także w innych regionach. Niewykluczone, że w wkrótce do tych najpopularniejszych dołączy Ukraina. Tamtejsi piłkarze mają dość życia w niepewności przed wojną i chcą być bliżej Europy. Poza tym na Ukrainie zapanowała moda na Polskę i powoli obejmuje ona także sportowców. - Już słyszę, że są w stanie zgodzić się na niższe zarobki niż na Ukrainie w zamian za wyjazd do Polski i życie w bardziej przewidywalnym kraju. A piłkarsko przecież się obronią. Proszę zobaczyć na Wołodymyra Kostewycza z Lecha Poznań. Na Ukrainie to był przeciętny boczny obrońca, a u nas się wyróżnia. A takich zawodników jest tam znacznie więcej - mówi nam menedżer. Piotr Jawor Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy