Kolejka kończąca tegoroczne zmagania rozpocznie się wyjątkowo w czwartek. Już pierwszy mecz tej serii gier powinien dostarczyć kibicom sporo emocji. W Łodzi zmierzą się zespoły, które z dorobkiem 14 punktów i bilansem bramek 18-33 zajmują ex aequo przedostatnie i ostatnie - ŁKS i Wisła. Do miejsca gwarantującego utrzymanie tracą obecnie sześć punktów. Kto nie wygra tego spotkania, znajdzie się w niezwykle trudnej sytuacji przed wiosenną częścią rozgrywek. Wynik w Łodzi przesądzi o tym, która drużyna spędzi zimę na ostatnim miejscu w tabeli. - Czy to jest mecz roku? Biorąc pod uwagę, że zakończymy nim rok i to, jak ułożyła się tabela, rzeczywiście jest to ważne spotkanie. To mecz o dużym ciężarze gatunkowym, ale na pewno nie zdecyduje on o tym, gdzie ŁKS będzie grał w przyszłym sezonie - powiedział szkoleniowiec łodzian Kazimierz Moskal, który w przeszłości był zawodnikiem i trenerem Wisły. W sierpniu "Biała Gwiazda" zwyciężyła w 5. kolejce u siebie z ŁKS aż 4-0, ale później krakowska drużyna przeżywała duży kryzys sportowy. Między 22 września i 6 grudnia przegrała 11 kolejnych meczów, w tym dziesięć ligowych. Przełamała się dopiero w poprzedniej kolejce, wygrywając u siebie z ówczesnym liderem Pogonią Szczecin 1-0. Ta porażka kosztowała "Portowców" spadek na drugie miejsce. Mają 35 punktów i tracą trzy do Legii. Na zakończenie tegorocznych zmagań Pogoń podejmie w piątek o godz. 18 czternastą Koronę. Kielczanie na wyjazdach spisują się słabo - w dziewięciu meczach obecnego sezonu na obcych stadionach zdobyli pięć punktów i tylko trzy bramki. Tego samego dnia wieczorem Zagłębie zagra w Lubinie z nowym liderem z Łazienkowskiej. Piłkarze Legii w poprzedniej kolejce pokonali u siebie Wisłę Płock 3:1, a pierwszą połowę tego spotkania trener Aleksandar Vukovic nazwał prawie idealną w wykonaniu swojego zespołu. W całym meczu wicemistrzowie Polski oddali aż 25 strzałów, rywale tylko trzy.