Dotychczas Piast należał do najbardziej "ulubionych" rywali Lecha. Przed niedzielną potyczką oba zespoły spotkały się w Ekstraklasie dziewięć razy i aż ośmiokrotnie górą był poznański zespół; raz padł wynik remisowy. Bilans bramkowy wynosił 24:3 na korzyść Lecha, który wygrał pięć ostatnich spotkań z gliwiczanami bez straty gola (dwa poprzednie po 4-0). W niedzielę gliwiczanie wzięli rewanż na te niepowodzenia. Wprawdzie do przerwy przegrywali 0-1 po golu Szymona Pawłowskiego, jednak w drugiej połowie szybko wyszli na prowadzenie 2-1 (Kamil Wilczek, Bartosz Szeliga). W 68. minucie wyrównał Marcin Kamiński, rehabilitując się za błąd przy golu Szeligi, jednak ostatnie słowo należało do Piasta. Konkretnie do Tomasza Podgórskiego, który po szybkim rajdzie nie dał szans bramkarzowi rywali. W tabeli Lech pozostał na siódmym miejscu (23 pkt), ale ma już tylko punkt przewagi nad dziewiątym Piastem. Wcześniej w niedzielę odbyło się spotkanie Lechii z Jagiellonią. Przed sezonem teoretycznie mocniejszym zespołem wydawali się gdańszczanie, ale w rundzie jesiennej znacznie lepiej spisywali się piłkarze z Białegostoku. Efektem mizernego dorobku punktowego Lechii są zmiany trenerów. Od 17 listopada drużynę prowadzi były reprezentant Polski, wicemistrz olimpijski Jerzy Brzęczek. Swojego debiutu nie zaliczy jednak do szczególnie udanych. Gospodarze prowadzili od piątej minuty po pechowej interwencji i samobójczym golu Sebastiana Madery (byłego zawodnika Lechii), ale w 37. minucie remis gościom zapewnił ładnym strzałem Łukasz Tymiński. Jagiellonia w tabeli jest czwarta (27), Lechia dopiero jedenasta (18). "Jakiś niedosyt pozostaje, szczególnie po tych sytuacjach, których nie skończyliśmy w pierwszej i drugiej połowie" - przyznał Brzęczek. Najważniejsze dla czołówki Ekstraklasy rozstrzygnięcia miały miejsce w piątek i sobotę. Prowadząca w tabeli i broniąca tytułu Legia Warszawa po zwycięstwie w Bełchatowie nad PGE GKS 3-0 powiększyła przewagę nad rywalami. Legioniści nie tylko chcieli udowodnić swoją dominację na krajowych boiskach, ale i zrewanżować się za porażkę z beniaminkiem w lipcowym spotkaniu na Łazienkowskiej. Wówczas podopieczni trenera Henninga Berga przegrali 0-1. Teraz, w pierwszej kolejce rundy rewanżowej, potrafili wywalczyć komplet punktów i jako pierwszy w tym sezonie zespół wygrać w Bełchatowie. Bramki dla stołecznej drużyny, grającej bez kilku kontuzjowanych i pauzujących za kartki zawodników (szczególnie osłabiona była defensywa), zdobyli Jakub Kosecki, Słowak Ondrej Duda i Jakub Rzeźniczak. To był najsłabszy mecz ekipy z Bełchatowa w tym sezonie na własnym boisku. Wcześniej straciła u siebie tylko dwa gole. Legia z dorobkiem 32 punktów umocniła się na szczycie tabeli. Za nią plasuje się Wisła Kraków - 28, która wiceliderem została dzięki zwycięstwu nad beniaminkiem z Łęcznej 2-0. Górnik czeka na wygraną na wyjeździe od... 119 dni, a ostatniego gola na obcym terenie zdobył 26 września we Wrocławiu. Również u siebie ostatnio nie potrafi wygrywać, ostatnio udało mu się to 4 października. Bramki dla Wisły zdobyli Rafał Boguski i w doliczonym czasie gry Emmanuel Sarki. Porażkę, która kosztowała stratę drugiego miejsca w tabeli, ponieśli piłkarze Śląska Wrocław. Mecz z Ruchem w Chorzowie nie był zbyt ciekawy. Zwycięstwo gospodarzom zapewnił w ostatniej minucie Grzegorz Kuświk. Śląsk pozostaje bez wygranej od trzech meczów; w tabeli jest trzeci, z takim samym dorobkiem punktowym jak Wisła (28). "Niebiescy" wciąż zajmują przedostatnie miejsce (14 pkt), jednak tamtejsi kibice mają nadzieję, że ich ulubiony trener Waldemar Fornalik, nazywany "Waldek King", poprowadzi zespół do kolejnych zwycięstw. Emocjonujące widowisko zobaczyli kibice w Kielcach, gdzie Korona zremisowała z Zawiszą 2-2. To był szczególny mecz dla Ryszarda Tarasiewicza, który w poprzednim sezonie pracował w Bydgoszczy, a teraz prowadzi Koronę. Zawisza bardzo słabo sobie radzi jesienią. W 16 dotychczasowych spotkaniach zdobył tylko osiem punktów, z czego cztery w rywalizacji z zespołem z Kielc (na inaugurację 2-0 u siebie). W sobotę po raz pierwszy cieszył się z punktu na wyjeździe. Goście prowadzili nawet 2-1, ale wyrównał Francuz Oliver Kapo. Obie drużyny kończyły mecz w dziesiątkę. Podbeskidzie Bielsko-Biała po raz pierwszy w Ekstraklasie zdołało pokonać w Szczecinie Pogoń (2-1). Co ciekawe, w 1. kolejce Pogoń wygrała na wyjeździe z "Góralami" 3-2, strzelając decydującą bramkę w 93. minucie. Teraz w czwartej minucie doliczonego czasu gry gola... straciła, gdy Maciej Iwański wykorzystał rzut karny. Sobotniego meczu nie dokończył piłkarz Podbeskidzia Adam Pazio, który zderzył się z kolegą z drużyny Bartoszem Śpiączką i doznał poważnego urazu kości twarzy. Zawodnik prosto ze stadionu został odwieziony do szpitala. Jak poinformował bielski klub, po kilku godzinach Pazio opuścił szczecińską placówkę, gdzie go opatrzono i przeprowadzono wstępne badania. Potwierdziła się pierwsza diagnoza postawiona jeszcze na stadionie - złamanie kości jarzmowej, co eliminuje piłkarza z gry do końca roku 16. kolejkę zakończy poniedziałkowe spotkanie Cracovii z Górnikiem Zabrze.Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy