Jagiellonia Białystok niespodziewanie przegrała u siebie z Górnikiem Zabrze aż 1-3. Po spotkaniu trener Górnika Jan Urban był bardzo dumny ze swojej drużyny. - Wydaje mi się, że rozegraliśmy naprawdę dobre spotkanie. Kompletne, bo zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie, w wielu fazach spotkania, to my mieliśmy kontrolę tego meczu. Był taki moment po strzeleniu przez nas pierwszej bramki, że Jagiellonia zepchnęła nas do defensywy, wyrównała i wydawało się, że pójdzie za ciosem - przyznał Urban. - Całe szczęście, że tak się nie stało, a to nas ta bramka obudziła ponownie i zaczęliśmy grać to samo, co przed strzeleniem pierwszego gola. Urban nie ukrywał, że początek sezonu w wykonaniu Górnika wcale nie nastrajał optymistycznie. - Zaczęliśmy od dwóch porażek i graliśmy słabo, całe szczęście, że ta wiktoria ze Stalą Mielec nas troszeczkę podbudowała, a dziś drużyna potwierdziła, że wraca na właściwe tory i potrafimy grać - podkreślał. To tym cenniejsze zwycięstwo, że odniesione bez Lukasa Podolskiego. W zupełnie innym nastroju był Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec "Jagi". - To bardzo bolesna porażka, tym bardziej, że dziś przyszło na stadion tak wielu kibiców. Nasza pierwsza połowa była słabsza, ale niekoniecznie musieliśmy w niej przegrywać, bo tak naprawdę - choć uważam, że Górnik był zespołem lepszym do przerwy - poza tymi stałymi fragmentami, nie przypominam sobie ich sytuacji. To były akcje, w których zupełnie odpuściliśmy krycie i to jest rzecz niedopuszczalna. Druga połowa była lepsza w naszym wykonaniu, ale Górnik miał jedną bardzo ładną akcję, którą wykorzystał i w efekcie przegraliśmy mecz. Na pewno boli ta porażka u siebie, ale nie mamy wyjścia - teraz mamy dwa mecze wyjazdowe i trzeba z nich na pewno przywieźć punkty - zaznaczał szkoleniowiec. W 5. kolejce Ekstraklasy Jagiellonia zmierzy się na wyjeździe z Cracovią.