Lotto Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę! Wprowadzona w 2013 r. reforma oznaczała podział tabeli po 30 kolejkach, na dwie grupy - mistrzowską i spadkową, a także podział zdobytych w zasadniczej części punktów na pół, z zaokrągleniem w górę. W finale sezonu następuje siedem kolejek, w których de facto gra się już o trzy punkty, a nie o 1,5.Dochodziło do dziwnej sytuacji: kluby narzekały na reformę, trenerzy niemal jednogłośnie, zwłaszcza nie podobał im się podział punktów, ale gdy przychodziło podjąć decyzję, niemal jednogłośnie opowiadały się za ESA 37. Tak też było na ostatnim, styczniowym posiedzeniu rady nadzorczej Ekstraklasy SA, gdzie ogłoszono obowiązywanie ESA 37 co najmniej przez kolejne dwa lata, czyli do końca obecnej umowy na prawa telewizyjne. Jeśli pomysł ten zaakceptuje zarząd PZPN-u, obecny system rozgrywek obowiązywać będzie do końca czerwca 2019 r. - Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby rozegrać kolejne dwa sezony ESA 37. Wręcz jest dużo argumentów, aby ten system podtrzymać. Na dzisiaj nie widzę chętnego, który chciałby to zmienić, przynajmniej jeśli chodzi o konkretne argumenty - podkreślał w styczniu Dariusz Marzec, prezes Ekstraklasy SA. Szybko okazało się, że inne zdanie mają nie tylko kluby (np. Lech Poznań), trenerzy, ale także najważniejsza osoba polskiej piłki - prezes PZPN-u Zbigniew Boniek.- Ekstraklasa SA powinna stworzyć system, w którym liga oznacza normalność - apeluje prezes PZPN w rozmowie z Interią. Uważa, że w ESA 37 trenerzy mają non stop nóż na gardle i brakuje im czasu na wprowadzanie w dorosłą piłkę młodzieży, w efekcie zawodników 21-letnich i młodszych mamy znacznie mniej niż inne ligi. W pierwszych 20 kolejkach Ekstraklasy tylko 3.17 procent minut było rozegranych z udziałem zawodników urodzonych w 1996. r. i później. Dla porównania w:- 1 lidze młodzi rozegrali 12.39 proc. minut, - holenderskiej Eredivisie - 13.46 proc, - ekstraklasie Słowacji 13.63 proc.- Bundeslidze 7.60 proc.,- belgijskiej Jupiler Pro League - 7.60 proc.- W normalnej lidze powinno być tak, że gram pięć-sześć, czy 10 meczów bardzo ciężkich, po czym pięć-sześć meczów w teorii normalnych, dalej następują cztery mecze teoretycznie lżejsze. Wtedy można dawkować obciążenia, dawać szansę młodzieży, wprowadzać strategię - tłumaczy Boniek. - Przy naszym dzisiejszym systemie Legia, Lech, Lechia, może jeszcze Jagiellonia śpią spokojnie, bo wiedzą, że się w pierwszej "ósemce" zmieszczą - dodaje. - W zeszłym roku 9. Podbeskidzie spadło z ligi. W ostatnich trzech latach, po podziale punktów 9. drużyna nigdy nie miała większej przewagi niż 3-4 punkty nad ostatnią ekipą. Co to oznacza? Rosyjska ruletkę? I rodzi się pytanie: czy możesz cokolwiek w życiu planować, jeżeli istnieje ryzyko, że dzień później może ci się dom spalić - porównuje prezes PZPN-u. Szef Ekstraklasy SA Dariusz Marzec broni ESA 37, twierdząc, że reforma spełniła swe cele sportowe, wizerunkowe i finansowe.- Są same plusy: więcej meczów i emocji, a losy tytułu rozstrzygają się w ostatnich kolejkach. Wyjątkiem są występy młodych piłkarzy - nie pojawia się ich więcej. Ustalając terminarz, czekaliśmy, co zrobi UEFA - znamy kalendarz na dwa sezony i nie ma powodów cofać się do systemu ESA 30 - podkreślał Marzec w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Środowisko piłkarskie, na czele z prezesem PZPN-u Zbigniewem Bońkiem, coraz śmielej lansuje tezę, że liga powinna być osiemnastozespołowa.- To byłoby gorsze rozwiązanie, nie wykorzystujące tego olbrzymiego potencjału, który dodała runda finałowa. Na ESA 34 czyli 18 klubów w mojej ocenie póki co nie jesteśmy gotowi. Do tego potrzebna jest bardzo silna I liga. Beniaminkowie nie mogą obniżać poziomu Ekstraklasy - argumentuje Marzec i podkreśla, że o ile 2007 roku w Europie tylko pięć lig grało systemem niestandardowym, dziś jest ich 17 czyli 1/3. Podział na grupy nie jest już rzadkością, a w sześciu przypadkach występuje także podział punktów. Oprócz Polski, punkty dzielą w Belgii, Kazachstanie, Rumunii, Serbii i na Malcie. Niemal jednogłośnie przeciw ESA 37 są trenerzy Ekstraklasy. Kazimierz Moskal z Pogoni stanowczo sprzeciwia się obecnej formule rozgrywek. - Dzielenie punktów nie jest sprawiedliwe, dlatego, że powinny one być tak samo ważne, jak w rundzie zasadniczej i później. Dlaczego mamy to dzielić? Nie rozumiem. To, czy było się w lepszej dyspozycji jesienią albo wiosną, czy zdobyło się mniej punktów, później odbija się przez ten podział. W tych meczach, jeśli się zrobiło o 10 punktów więcej od rywali, to za chwilę ma się ich tylko pięć - argumentuje trener Pogoni Szczecin. - Ja się na tym nie znam, ale podejrzewam, że chodzi głównie o to, żeby były odpowiednie zyski - dodaje Kazimierz Moskal. - Nie starajmy się być najmądrzejsi ze wszystkich, a nam się to często zdarza. Nawet ja grałem przy podziałach grup czy w systemie, gdzie za zwycięstwo trzema bramkami był dodatkowy punkt, a przegrywającym się odejmowało. Na szczęście to się nie przyjęło - mówi trener Śląska Wrocław, Jan Urban. Szkoleniowiec wrocławian zwraca również uwagę na fakt, że latem nie sposób wprowadzić do zespołu nowego zawodnika. - Tłumaczenia, że w innych ligach tak grają mnie nie przekonują, bo w innych ligach też szukają emocji na siłę, kiedy poziom nie jest wysoki - puentuje. Są jednak także zdecydowani obrońcy obecnego systemu. Były reprezentant Polski Kazimierz Węgrzyn przekonuje, że obecny model jest w naszych warunkach idealny. - Myślę, że podoba się wszystkim oprócz trenerów i piłkarzy. Nie jest to dla nich łatwy system, ale jeśli wziąć pod uwagę atrakcyjność, to dziwię się, dlaczego chcielibyśmy zmieniać coś, co jest dobre - skomentował były znakomity obrońca, a obecnie komentator stacji Canal+. - Nie wiem, jakie są minusy, no bo tak: mecze mamy atrakcyjniejsze, drużyny wzmacniają się, każdemu zależy na miejscu w pierwszej ósemce, kadry są coraz silniejsze. Myślę, że to poprawia jakość Ekstraklasy - argumentuje Kazimierz Węgrzyn. Orędownikiem pozostawienia reformy jest także właściciel i prezes Cracovii prof. Janusz Filipiak. - Uważam, że obecny stan jest OK. Utrzymanie podziału ligi na dwie ósemki gwarantuje, że środek tabeli nie gra "o pietruszkę", nie ma handlowania meczami, nawet grzecznościowego - uzasadnia. Dodaje jednak, że zrezygnowałby z dzielenia punktów.- Z punktu widzenia prezesa, czy sponsora dostrzegam, że takie dzielenie niweczy cały wysiłek, jaki się włożyło w 30 kolejek przed podziałem. Powinniśmy gratyfikować wykonaną pracę przez cały rok, a nie tylko włożoną w końcówce sezonu, w ostatnich siedmiu meczach - tłumaczy prezes Filipiak. Autorzy: Michał Białoński, Adrianna Kmak, Mirosław Ząbkiewicz, Kamil Kania