Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Cieniasy sezonu 2018/19: Adam Ryczkowski (Górnik Zabrze) W pewien sposób stał się symbolem Górnika, który na początku sezonu był zupełnie bezradny. Zaczynał sezon jako podstawowy zawodnik, ale zabrzanie nie wygrali żadnego (!) z dziesięciu meczów w których zagrał. Od grudnia ani razu nie pojawił się w kadrze meczowej. Joonas Tamm (Korona Kielce) Reprezentant Estonii był potężnym rozczarowaniem transferowym. Jeszcze w tym sezonie zagrał w wyjściowym składzie w sześciu meczach Ligi Europy, by po przeprowadzce do Kielc być cieniem piłkarza. Niemal każde jego wejścia na boisko kończyło się spektakularną wtopą. Nikola Vujadinović (Lech Poznań) Właściwie do Cieniasów nominowana mogłaby być cała drużyna "Kolejorza". Vujadinović zaliczył koszmarny sezon i trudno właściwie powiedzieć, dlaczego każdy z trenerów wystawiał go do gry. Chyba tylko dlatego, że zmiennicy byli w równie kiepskiej formie. Rafał Janicki (Lech Poznań) To właśnie on był alternatywą bądź partnerem w obronie Vujadinovicia. Skuteczność tego duetu najlepiej opiszą liczby - dotychczas Lech wygrał tylko dziewięć z 30 spotkań, w których wystąpili obaj panowie. Darko Jevtić (Lech Poznań) Co stało się z zawodnikiem, który swego czasu był jednym z najbardziej kreatywnych piłkarzy Ekstraklasy? Kiedyś patrzenie na jego grę było przyjemnością, dziś jest udręką. Jevtić jest powolny, ospały, bezproduktywny. Do tego mnożą się pogłoski o jego pozaboiskowych problemach... Karol Klimczak i Piotr Rutkowski (prezes i wiceprezes Lecha Poznań) "Ja się nigdy nie poddam. Będę walczył dalej" - zapewniał w emocjonalnym wystąpieniu na koniec zeszłego sezonu Rutkowski. Na razie nie poddaje się w zwalnianiu trenerów. Najpierw posadę stracił "trener na lata" Ivan Djurdjević, później długofalowa wizja Adama Nawałki wytrzymała w Poznaniu 11 spotkań. Klimczak i Rutkowski nie są winni wszystkich problemów Lecha, ale to ich zarządzenie sprawiło, że "Kolejorz" nie był w stanie zagrozić Legii nawet w tak słabym dla niej sezonie. Michał Pazdan (Legia Warszawa) Owszem, po odejściu z Legii odżył i wrócił nawet do reprezentacji, ale część sezonu, którą spędził w Warszawie, musi uznać za straconą. W lidze uzbierał zaledwie 81 minut, bo po czerwonej kartce z Cracovią Ricardo Sa Pinto stracił zaufanie do Pazdana i więcej nie skorzystał z jego usług. Eduardo da Silva (Legia Warszawa) Ktoś jeszcze pamięta, że przez sporą część sezonu Legia miała w swojej kadrze byłą gwiazdę Arsenalu? Ściągnięty jeszcze przez Romeo Jozaka napastnik był w Legii do końca roku, ale z Polski wyjechał bez choćby jednej zdobytej bramki. Salvador Agra (Legia Warszawa) Zdecydowanie najsłabszy z portugalskiego zaciągu Sa Pinto. Dwukrotnie otrzymał szansę w wyjściowym składzie, ale nawet portugalski trener zraził się do niego na tyle, że już więcej nie próbował wystawiać go do gry. Pytanie, co z nim teraz zrobić, bo umowa Agry kończy się 30 czerwca 2021 roku. Ricardo Sa Pinto (Legia Warszawa) Być może był odpowiednią osobą, by jesienią "posprzątać" po rządach Jozaka i Klafuricia. Od zimowych przygotowań było jednak jasne, że Portugalczyk nie wytrzyma długo na stanowisku. Ze wszystkich stron dochodziły głosy o toksycznej atmosferze jaką wprowadza. Z Legii odchodził skonfliktowany ze wszystkimi, za to z przekonaniem o własnej wielkości. Dariusz Mioduski (właściciel i prezes Legii Warszawa) Przykro patrzeć jak pod jego rządami Legia rozmienia się na drobne. Z drużyny, która regularnie grała w europejskich pucharach nie zostało już nic, a po zwolnieniu Jacka Magiery trudno dopatrzeć się logiki w działaniach prezesa Legii. I choć można zakłamywać rzeczywistość, prawda jest taka, że ostatnie dwa sezony to dla Legii równia pochyła - tak pod względem sportowym, jak i finansowym. Fran Cruz (Miedź Legnica) Miedź także uległa modzie na Hiszpanów, co finalnie nie zakończyło się dla niej najlepiej. O ile zawodnicy ofensywni wnosili coś do drużyny, tak Cruz był zagrożeniem tylko dla własnej bramki. Zimą Miedź bez żalu oddała od go do Extremadury, gdzie przez całą rundę wystąpił zaledwie w dwóch meczach. Mateusz Piątkowski (Miedź Legnica) Podobne zarzuty można by kierować w stronę Fabiana Piaseckiego, czy też Mateusza Szczepaniaka - Miedź potrzebowała snajpera, ale go nie miała. Piątkowski, którego bramki dały legniczanom awans do Ekstraklasy, w Ekstraklasie zaciął się na amen i zimą opuścił klub. Igors Tarasovs (Śląsk Wrocław) Grał tak słabo, że zdenerwowani kibice Śląska... zabronili mu występów w barwach klubu. Co ciekawe, trener Vitezlsav Laviczka przystał na to i ani razu nie włączył Łotysza do kadry meczowej w ciągu pięciu ostatnich meczów. Śląsk wygrał cztery z nich, a jeden zremisował. Krzysztof Mączyński (Legia Warszawa/Śląsk Wrocław) Ten sezon to koszmar Mączyńskiego. Zaczęło się jeszcze przed jego rozpoczęciem - od braku powołania na mundial. Później przyszedł konflikt z Sa Pinto, który przesunął niedawnego reprezentanta Polski do rezerw, a na koniec niezbyt udana przygoda ze Śląskiem. Mączyński we Wrocławiu grał słabo i jego klub był bliski spadku z Ekstraklasy. Thomas Daehne (Wisła Płock) Przez cały sezon zaliczył kilka spektakularnych wpadek. O ile na linii spisuje się całkiem nieźle, tak na przedpolu jego gra wygląda po prostu fatalnie. Gdyby "Nafciarze" mieli w swoich szeregach bramkarza klasy choćby Steinborsa, pewnie nie drżeliby o utrzymanie do ostatniej kolejki. Semir Stilic (Wisła Płock) W Lechu był czarodziejem, później przeżywał kryzys, ale w zeszłym sezonie pod okiem Jerzego Brzęczka znów odżył i był ważnym elementem drużyny walczącej o puchary. W sezonie 2018/19 był jednak cieniem samego siebie - wystarczy powiedzieć, że ostatni raz zagrał w lutym, a od marca nie pojawiał się nawet w kadrze meczowej. Dariusz Dźwigała/Kibu Vicuna (byli trenerzy Wisły Płock) Dwa zwycięstwa w jedenastu kolejkach Dźwigały i trzy zwycięstwa w 17 spotkaniach Vicuny. Wisła znalazła się na autostradzie do I ligi, aż w końcu stery w Płocku objął Leszek Ojrzyński i wygrał cztery pierwsze spotkania - więcej, niż jego poprzednicy podczas całej swojej przygody. Piotr Polczak (Zagłębie Sosnowiec) Każdy z obrońców Zagłębia Sosnowiec zaliczył koszmarny sezon, ale najgorzej wypadł właśnie Polczak. To on miał być liderem defensywy, ale przed końcem października sprokurował już cztery rzuty karne. Zawinił przy wielu bramkach. Arkadiusz Jędrych (Zagłębie Sosnowiec) O tym sezonie będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Zaczynał go jako partner Polczaka na środku obrony Zagłębia, ale grał tak źle, że zimą został oddany do GKS Katowice, z którym spadł z 1. ligi. Jeden sezon, dwa spadki. Martin Toth (Zagłębie Sosnowiec) Latem był w składzie Spartaka Trnawy, który wyeliminował Legię Warszawa w el. LM. Gdy zimą przychodził więc do Zagłębia, można było spodziewać się wzmocnienia defensywy. Nic bardziej mylnego - poziomem dostosował się do Polczaka i przyczynił się do pobicia niechlubnego rekordu straconych goli od kiedy obowiązuje obecna formuła ligowa. Alexandre Cristovao (Zagłębie Sosnowiec) Reprezentant Angoli zapisał się w pamięci kibiców tym, że bestialsko zaatakował Sebastiana Walukiewicza, stając na jego klatce piersiowej. Napastnik został za to zawieszony na 10 spotkań, ale nim kara dobiegła końca, Zagłębie pożegnało tego zawodnika. Autor: Wojciech Górski Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy