Maciej Słomiński, Interia: Panie trenerze, rozmawialiśmy przed startem ligi w lutym i restartem w maju. W drugiej z tych rozmów przewidywał pan, że Legia może odjechać rywalom. Tak się stało. Bogusław Kaczmarek, trener: - Po wojnie było w Polsce referendum, władze kazały głosować: 3xtak, ja jak mantrę powtarzam, że rozgrywki naszej Ekstraklasy powinny odbywać się pod dyktando triumwiratu, 3xL. Alfabetycznie: Lech, Lechia, Legia. Ta ostatnia zdobyła mistrzowski tytuł stosunkowo łatwo.- Trener Aleksandar Vuković przeszedł pozytywną metamorfozę. To zadecydowało o tytule. Kiedyś, przed meczem Legii z Ajaksem Amsterdam, na obserwację stołecznego zespołu przyjechał do mnie Toni Slot, skaut Ajaksu. Obserwujemy mecz przy Łazienkowskiej, w pewnej chwili Holender pyta mnie, kto tu jest pierwszym trenerem. Mówię mu, że ten siwy pan oparty o ławkę, Jacek Magiera. Kim w takim razie jest ten człowiek skaczący przy ławce i kto mu na to pozwala? Tym kimś był "Vuko". Dziś to inny człowiek i to przekłada się na drużynę. Wiem, że Marek Saganowski i jego spokojne podejście też odgrywa dużą rolę. Gratulowałem mu telefonicznie tytułu mistrzowskiego. Powiedziałem, że ma duże lustro w domu, musi w nie spojrzeć i spytać siebie, czy jest gotów pójść na swoje. Oczywiście wcześniej musi to skonsultować z żoną. To nie są oczywiste tematy. W 1985 roku, gdy Wojtek Łazarek wyjechał do Szwecji, to mnie zaproponowano przejęcie ekstraklasowej Lechii Gdańsk. Nie byłem wtedy gotów. "Biało-Zielonych" w najwyższej lidze objąłem dopiero, bagatela, 27 lat później. Do pomocy wziął pan Krzysztofa Brede, który dziś jako samodzielny szkoleniowiec wprowadził Podbeskidzie Bielsko-Biała do Ekstraklasy. - Nie chwaląc się, skauting był zawsze moją mocną stroną. Nagrałem mu się na pocztę, że jestem z niego dumny. Oddzwonił do mnie. Kibicuję mu na najwyższym szczeblu, bo to inna para kaloszy. Zahaczył pan o skauting: jak pan ocenia przepis mówiący o obowiązku gry jednego młodzieżowca w zespołach Ekstraklasy? - To są zabiegi dyscyplinujące kluby. Jeśli szkolenie kuleje, może i to jest dobry sposób. Sam wiesz jak wygląda szkolenie w Trójmieście. Słyszę, że młodzież stanowiąca rezerwy Lechii ma grać w Kolbudach, bo w Gdańsku za drogo.- Jeśli to prawda to ja mówię: "Halo wioska, niedaleko stąd do kioska". To się w głowie nie mieści. Są kluby, które jednak szkolenie traktują serio. - Z tych trzech "L", o których mówiłem, najbliższa jest mi droga Lecha Poznań. Prowadzą bardzo rozsądną strategię. Nie napinają się na CLJ, bo widzą, jaki jest tam poziom. Chłopcy, po 16-18 lat grają w II lidze, w tym wieku jak ktoś ma grać, gra w juniorach nic mu nie da. Potem ci zawodnicy robią kolejny krok i są wypożyczani do klubów I ligi, taką ścieżkę przeszli Moder, Puchacz, Jóźwiak, Skóraś, Tomczyk. Dodatkowo do rezerw oddelegowani są nawigatorzy na boisku i poza nim jak Dudka, Wojtkowiak i Marciniak. Chce pan powiedzieć, że Lech jest w stanie zagrozić Legii w kolejnym sezonie? - Tego nie wie nikt, ale jeśli prawdą jest, że Legia ma 200 milionów złotych budżetu to reszta klubów Ekstraklasy może mieć problem, żeby mieć tyle razem. W dodatku te środki zaczynają być mądrze pożytkowane. Ten nowy ośrodek Legii - bombonierka! Lech traci króla strzelców Ekstraklasy na rzecz beniaminka Serie B. To jest nasz pułap finansowy? - Tu nie trzeba kończyć szkoły logiki, decyduje ekonomia. Na szczęście na boisku nie wszystko jest logiczne. Piłka to dyscyplina pełna paradoksów. Lech miał miażdżącą przewagę w półfinale Pucharu Polski z Lechią, mimo tego odpadł z rozgrywek. Lechia z kolei zagrała słaby mecz zeszłorocznym finale z Jagiellonią, to był mobbing i teksańska masakra piłą mechaniczną jednocześnie. Wtedy drużyna Piotra Stokowca wygrała, teraz zagrała o wiele lepszy mecz i przegrała z Cracovią. Wytłumacz mi, czemu na ostatni miesiąc sezonu nie został w Lechii Mladenović? Nie wiem, mogę się tylko domyślać. - Chyba wielu trofeów nie ma w swojej kolekcji, jakieś by mu się przydało? Może teraz w Legii się odkuje? Tak jak pan mówi: piłka jest pełna paradoksów. Wszyscy spodziewali się nudnego meczu, a tymczasem Cracovia z Lechią zagrały najbardziej emocjonujący finał Puchar Polski ostatnich lat. - Umówmy się, co najmniej po jednej bramce dla każdej ze stron można było uniknąć. Gra defensywna obu drużyn wołała o pomstę do nieba. Nie jestem przesadnym fanem stylu gry "Pasów". Kojarzy mi się z ligą angielską lat 80. - W tym szaleństwie jak widać jest metoda. W piłce kwalifikowanej najważniejszy jest wynik. Grać głową też trzeba umieć. Wiesz, co jest największym mankamentem polskich ligowców?