Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole Interia: Stęsknił się pan za naszą Ekstraklasą, czy już nie ma pan złudzeń, co do jej poziomu? Bogusław Kaczmarek, wieloletni trener Ekstraklasy: Czy się stęskniłem za tą ligą? Na pewno za Ekstraklasą, ale nie w takiej formule, bo bardzo jasno, transparentnie podkreślam, że ta reforma, zwłaszcza podział punktów, to jedno wielkie nieporozumienie. Uważa pan, że to była zła decyzja? - To była bardzo zła decyzja, bo ludzie za nią odpowiedzialni nie konsultowali tego ze środowiskiem trenerskim. Wiem, co mówię, bo pracowałem wtedy w Lechii w Ekstraklasie, to był grudzień 2012, gdzie na spotkaniu trenerów Ekstraklasy, najważniejszych trenerów w Polsce, w tym szkoleniowca reprezentacji - Waldemara Fornalika, wszyscy jednoznacznie określiliśmy swoje stanowisko. To była opinia ludzi, od których zależy najważniejsza rzecz, czyli szkolenie i poziom polskiej piłki klubowej. Ja się zgadzam bezwzględnie z prezesem Bońkiem, że jesteśmy taką populacją, gdzie powinno być 18 zespołów. Jak pani wytłumaczy, że Podbeskidzie w sobotę jest w Ekstraklasie, a w poniedziałek jest w pierwszej lidze? No to było ogromne zamieszanie. - Ja jestem człowiekiem otwartym, chociaż nie pracuje już w piłce seniorskiej, ale wiem, co się dzieje w Europie. Mam wiele kontaktów i ludzie z Holandii, Niemiec pytają się mnie, jak można było stworzyć taki piłkarski bubel. Jeżeli jeden z architektów tej reformy mówi, że nie ma szarej strefy i cały czas jest gra na wzrastających emocjach, to on nie wie chyba, co mówi. Kogo pan ma na myśli? - Mam na myśli tych, którzy to wymyślili. Jednego już nie ma, bo chyba zajął się produkcją piwa (najpewniej chodzi o byłego prezesa Ekstraklasy SA Bogusława Biszofa - przyp. red.). Drugi chyba jeszcze jest, ale nie będę wymieniać jego nazwiska, bo na to nie zasługuje. Niech mi pani powie, jaki komfort wprowadzania młodych zawodników do drużyny może mieć trener, który wie, że przegra jeden, drugi mecz i już go nie ma? W Polsce w większości klubów to tak wygląda. - W większości przypadków, nie chciałbym nikogo urazić, polską piłką klubową zarządzają ludzie przypadkowi. Jak można odnieść się do takiej rzeczy, że w ciągu roku w klubie jest czterech albo pięciu trenerów? Ten sam prezes, ta sama rada nadzorcza, czy jak ktoś powie jeszcze śmielej - korporacyjny zarząd - teraz takie wyrażenie jest modne - zwalnia czwartego trenera. Co to oznacza? Nie utożsamia się z decyzjami albo uchyla się od odpowiedzialności za nie. Jak tu możemy mówić o jakiejś długofalowej pracy, strategii działania, jak to wszystko umiera po dwóch, trzech miesiącach od momentu, kiedy trener zaczyna pracę? Tu jest problem. Kto według pana najbardziej wzmocnił drużynę w zimowym okresie przygotowawczym? - Praktyka zweryfikuje to wszystko, co w tej chwili powiemy. Legia 11 lutego gra z Arką, a 16 z Ajaksem. Na tę chwilę, kto na pewno wystąpi w ich ataku w tych meczach? Zapewne ktoś z nowych zawodników: Necid lub Chukwu. - Tak, ale oni musza się wkomponować w drużynę. Nie mieli na to zbyt wiele czasu, ale ktoś grać musi. - Czy uda się im zastąpić Nikolicia i Prijovicia, ludzi którzy zdobyli dla tej drużyny chyba trzy czwarte bramek we wszystkich rozgrywkach, tego nie wiadomo. Nikt na to teraz nie odpowie, bo często słabszy piłkarz, jak Prijović zaadaptuje się szybciej, a lepszy, jak ten np. Langil, który miał problemy wychowawcze, nie. Jest bardzo mało czasu. Zarówno ci, którzy walczą o mistrzostwo, jak i utrzymanie, muszą być gotowi. Kto według pana będzie miał największe szanse na mistrzostwo? - Ta liga się jeszcze nie zaczęła, a już powinna mieć nazwę "3xL": Legia, Lechia, Lech. Z całym szacunkiem dla Jagiellonii, Zagłębia Lubin i Termaliki, ale już na starcie powinni znać swoje miejsce w szyku. Tak jak jest z krajami Beneluksu. Mam na myśli Belgię i Holandię. To są kraje, które od lat znają swoją hierarchię. W Holandii jest Ajax, Feyenoord, AZ Alkmaar. Belgia: Clubb Brugge, Anderlecht i chyba tyle. To są kluby, na które pracuje cała ekstraklasa. Wszystko, co najlepsze trafia do tych klubów, a stamtąd za granicę. W Polsce też, nie umniejszając nikomu, powinien być ten model. Legia: budżet, publiczność, miasto, potencjał ludzki. Lechia: piękny stadion, miasto, potencjał ludzi na dwie drużyny. Jeden piłkarz Lechii zarabia tyle, co u mnie 10, jak byłem trenerem. Jak ci ludzie są tak wynagradzani, to muszą mieć jakiś poziom. Lech Poznań ma te same aspekty. Te trzy drużyny na starcie powinny decydować o tym, co się w lidze będzie działo. Podział na te grupy i inne rzeczy doprowadzają do tego, że taka Legia w pewnym momencie jest przedostatnia, a i tak będzie grać o mistrzostwo. - Ta cała reforma to jeden wielki piłkarski gniot. Bubel. Nikt mnie nie przekona, że wzrosła frekwencja na trybunach. Wie pani dlaczego wrosła? Bo Białystok ma nowy stadion, Gdańsk i kilka innych klubów. W Lechii na inaugurację w Ekstraklasie przyszło 35 tysięcy ludzi. Na mecz z Górnikiem Łęczna osiem tysięcy, a stadion jest na plus minus 40 tysięcy miejsc. Większość klubów ma z tą frekwencją problem. - To jest komedia. Jak ktoś się posługuje takimi argumentami, to mnie to śmieszy. Niech wykażą, ilu zawodników w przedziale 17-21 lat występuje w poszczególnych klubach, gdzie jest ten Pro Junior system, żeby promować piłkarzy młodego pokolenia. Liderem jest Olimpia Grudziądz, gdzie ludzie weszli po rozum do głowy i zlikwidowali instytut piłkarskiej geriatrii. Wprowadzają teraz tych młodych chłopaków i widać, że to tam zaczyna funkcjonować. Zamiast zatrudniać zawodnika za 10 zł, płacą dziesięciu juniorom po 2 zł, a efekt jest taki sam. Ci młodzi chłopcy za jakiś czas nabiorą wartości i już nie będą grali o utrzymanie w pierwszej lidze, ale o awans do Ekstraklasy. A z tym złomem całym, który przyjeżdża? Dobrze byłoby widzieć więcej młodych piłkarzy w Ekstraklasie. - W tej chwili w nowych klubach, to Lubin zbiera jakieś owoce akademii, którą pomógł im zmodernizować ten Holender (Richard Grootscholten - przyp. red.). Jest Lech Poznań - przykłady Kownackiego, Bednarka. A reszta? Dobrze, że Magiera teraz zaczyna młodych chłopaków brać. Przy piłkarzach z nazwiskami, paru nauczy się grać w piłkę. Ja w swojej praktyce zawsze starałem się, żeby był balans między tym, co dojrzałe i mądre, a tym co młodzieńcze, pełne wigoru, zapału i pasji. Musi być balans. Nie może być piłkarskiego złomowiska i recyklingu. Dwóch zawodników w drużynie spoza Unii zupełnie wystarcza. - Teraz są duże możliwości. Kursokonferencje, staże. Można ściągnąć z internetu trening Realu Madryt, Interu, Werderu Brema, obojętnie kogo. Problem tylko, że on sam nic nie daje, bo trzeba go zastosować relatywnie do możliwości rozwoju swojej drużyny. Wracając do Ekstraklasy. Pokusi się pan o wytypowanie kogoś do spadku? Kto spadnie? Nie życzę tego nikomu. Te absurdy wypływające z reformy powodują, że trenerzy są w bardzo trudnej sytuacji. Życzę wszystkim utrzymania i ligi rozszerzonej do 18 zespołów, gdzie są jasne, rzetelne zasady, żeby można było w spokoju pracować nad poziomem polskiej piłki. W trzeciej, czwartej lidze teraz grają obcokrajowcy. Na litość boską! Czy na tym to polega? Nie powinno. - Cały ten szrot przyjeżdża do Polski odsiany przez selekcje w Europie i nie tylko. Jest też plagą, że zawodnicy przyjeżdżają i mają kartę na ręku, ale prowizja agenta, który się zajmuje tym zawodnikiem, często przekracza jego wartość. - Stęskniłem się za Ekstraklasą, ale taką, która miałaby realne, racjonalne podstawy i zaspokajałaby potrzeby rozwoju polskiej piłki nożnej w skali klubowej i reprezentacyjnej. Po co powstają różnego rodzaju cenne inicjatywy: Akademia Młodych Orłów, Narodowy Model Gry? Po co? Jak sprowadzamy siódmy odrzut pomarańczy kubańskiej. Kto nadaje ton Ekstraklasie? Jagiellonia Białystok, 33-letni Wassiljew. Wydaję mi się, że w polskich klubach przede wszystkim brakuje długofalowego myślenia do przodu, zwłaszcza jeśli chodzi o akademie. - W większości te wszystkie akademie, nie chce nikogo obrażać, ale zwłaszcza te prywatne, mają ściśle określony cel - komercja. Liczy się zarobienie pieniędzy. Rodzice płacą składki, różnego rodzaju inne dofinansowania. Tak to wszystko działa. Kto pracuje w tych akademiach? Twórca polskiej pedagogiki powiedział, że taka Rzeczpospolita, jak jej młodzieży chowanie. Ja to parafrazując na język piłkarski powiem tak: taka piłkarska Rzeczpospolita, jak jej młodzieży piłkarskie chowanie. To jest wszystko odwrócone do góry nogami. Mówię to z perspektywy człowieka, który przez 30 lat pracował m.in. dwa lata w reprezentacji na najwyższym poziomie i przez ponad 28 lat dawał piłkarzy od lat 16 do pierwszej reprezentacji. To, co jest w tej chwili, to szkoda gadać. Myśli pan, że dawniej było pod tym względem lepiej? - Oczywiście, że tak. Ja nie chcę grzebać w trupach i sięgać do czasów prezesa Bońka i mojej osoby, bo razem wtedy graliśmy w Ekstraklasie, gdzie polska była piąta albo trzecia na świecie, a kluby w europejskich pucharach dochodziły do ćwierćfinałów, półfinałów. Dzisiaj na początku odpadamy z drużyną z Azejberdżanu. Dlaczego? Bo ten materiał ludzki, który przychodzi, to są w większości spady piłkarskie. Gdybym miał wymienić w ostatniej dekadzie trzech piłkarzy, którzy w sposób znaczący mieli wpływ na to, co się dzieje w Ekstraklasie, to byłyby problemy. Był Kalu Uche, Ivica Krizanac u mnie w Grodzisku, może Ljuboja w Legii, Razack Traore. A reszta? - Przyjeżdża taki Odjidja Ofoe, wszyscy mlaskają z zachwytu i on jest zbawieniem klubu, a przychodzi z brzuszkiem, czterokilową nadwagą. Radović grał, a raczej nie grał w słabej drużynie chińskiej. Wrócił do Legii i decyduje o tym, jak gra drużyna i jaki poziom reprezentuje. To są jednak wszystko ludzie z odzysku. To nie jest wytwór polskiej myśli szkoleniowej w oparciu o ten raczkujący Narodowy Model Gry. Mamy zdolnych trenerów, zdolną młodzież. Problem tylko ludzi w Ekstraklasie, którzy nimi zarządzają. Jeżeli w klubie, który jest korporacyjnie zarządzany wymienia się czterech trenerów, to myślę, że oni najpierw powinni zacząć zmianę od siebie. Ci ludzie podejmują złe decyzje, za które nie ponoszą odpowiedzialności. Najbardziej winny jest wtedy trener. Zawsze trener bierze wszystko na siebie. - Tu jest największy problem - kto pracuje na dole piramidy. Mam kontakty w Europie, bo przez lata pracy zaliczyłem ponad 20 rożnych staży, konferencji, od Brazylii przez Dynamo Kijów. Wie pani, kto z młodzieżą powinien pracować? Ludzie z autorytetem, bardzo dobrzy demonstratorzy. Jest taki dział bioneurologia. W piłce coraz bardziej widać przy grze czasowo-przestrzennej, że muskuły wykonują to, co myśli mózg. Jest w układzie nerwowym coś takiego, co się nazywa neuronami lustrzanymi. Wie pani na czym to polega? Nie mam pojęcia. - Dziecko naśladuje we wszystkim tego, kto je wychowuje - ojca, matkę. Mówię o wczesnym stadium dorastania. Na treningu trener wychodzi, a piłkę widział ostatni raz na pierwszej komunii, bo dostał w prezencie, skończył nawet Akademię Wychowania Fizycznego, ale o kształtowaniu nawyku czasowo-ruchowego nie ma zielonego pojęcia. Opisuje, puszcza slajdy. Nic tak jednak nie przemawia do wyobraźni młodego dzieciaka, jak trener z autorytetem. - Na zachodzie w klubach, w tej wczesnej inicjacji piłkarskiej, pracują zawodnicy. Giovanni van Bronckhorst zanim został trenerem w Feyenoordzie, pracował na dole piramidy. Kto pracuje w Feyenoordzie? Pracują ludzie typu Roy Makaay, wcześniej van Bronckhorst, ludzie którzy grali na dobrym poziomie. U nas nauczyciel na 1/3 etatu albo inny gość, który zrobił jakąś tam licencję. Ci ludzie muszą być wynagradzani. Musi być stworzony system finansowania ludzi, którzy będą świadczyli usługi szkoleniowe na dobrym poziomie. Żeby tak było, na dole muszą pracować ci, którzy potrafią dotrzeć do wyobraźni dziecka. Rozmawiała: Adrianna Kmak