Legia sezon rozpoczęła sześć dni temu - po rzutach karnych wygrała z Rakowem Częstochowa mecz o Superpuchar Polski. To był udany start rozgrywek, w którym zespół z Warszawy chciałby odzyskać tytuł mistrza Polski. Do drużyny dołączyło sześciu zawodników. W spotkaniu z ŁKS trener Kosta Runjaić postawił na trzech nowych - Juegrena Elitima, Patryka Kuna i Radowana Pankowa. Na ławce na razie usiadł król strzelców poprzednich rozgrywek Marc Gual. ŁKS przyświeca za to cel, by gra w ekstraklasie nie skończyła się jak w sezonie 2019/2020, kiedy po roku spadł z ligi z hukiem. Do drużyny przyszło siedmiu nowych zawodników. Kazimierz Moskal, szkoleniowiec łodzian w pierwszej jedenastce znalazł miejsce dla czterech - napastnika Kaya Tejana, środkowych pomocników Engella Hotiego i Daniego Ramireza, a w obronie dla Piotra Głowackiego. Dużo wiary pokładał w Hiszpana, który do ŁKS wrócił po trzech latach. Inauguracja sezonu, mimo wakacji, przyciągnęła na stadion przy Łazienkowskiej, komplet publiczności. Gospodarze od początku spróbowali zepchnąć do obrony rywali, ale łodzianie nie wyglądali na przestraszonych. 19-letni bramkarz Aleksander Bobek szybko pokazał, że chce rządzić w polu karnym i złapał piłkę po podaniu z rzutu rożnego. Goście czekali na okazję do kontrataku, kilka razy pobiegli z szybką akcję, ale przeciwnicy dobrze ich pilnowali. Legia prowadziła, choć nie strzeliła rzutu karnego Legioniści przeważali, ale długo nic z tego nie wynikało. Nie było celnych strzałów, a jedyne zagrożenie stwarzali po rzutach rożnych. Dopiero w 19. minucie Nacho Monsalve nie zdążył za Tomasem Pekhartem, ale strzał głową Czecha świetnie odbił Bobek. Bramkarz ŁKS nie dał się także zaskoczyć bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego Josue. Minutę później nie miał nic do powiedzenia. Prawą stroną Paweł Wszołek zagrał między nogami Głowackiego, a Pekhart znów był szybszy od Monsalve. Kopnął od razu, a piłka zeszła jeszcze po nodze Hiszpana i Bobek nie był nic w stanie zrobić. W 33. minucie po wideoweryfikacji sędzia Karol Arys podyktował rzut karny dla Legii za zagranie ręką Hotiego. Z 11 metrów Josue nie pokonał jednak Bobka - bramkarz ŁKS znakomicie wyczuł intencje Portugalczyka, a nie był to łatwy strzał. Po zmianie stron Legia chciała szybko zdobyć drugą bramkę i zaatakowała, tyle że to łodzianie stworzyli idealną okazję do wyrównania. Po znakomitym podaniu do przodu Ramireza, Tejan pobiegł sam na bramkę gospodarzy, ale trafił w słupek. W odpowiedzi akcja Kuna, dośrodkowanie i z szóstego metra głową strzelił Wszołek, ale akurat tam gdzie stał Bobek. ŁKS wyczuł, że jeszcze nie wszystko stracone - zza pola karnego uderzył Bartosz Szeliga, ale Kacper Tobiasz też zna się na bronieniu. Tomas Pekhart nie do zatrzymania W 56. minucie było jednak 2:0. Kun znów dośrodkował z lewej strony, tym razem Wszołek zgrał piłkę do środka, a Pekhart kolejny raz uprzedził Monsalve i zdobył drugą bramkę. W 68. minucie były król strzelców ekstraklasy skompletował hat tricka. Bartosz Slisz przebiegł niemal pół boiska, wyłożył piłkę Pekhartowi, a Czech mocnym strzałem nie dał szans Bobkowi. Kiedy napastnik schodził z boiska, kibice pożegnali go owacją na stojąco. Więcej goli nie padło, choć obie drużyny miały jeszcze ku temu okazje.