Wisła - Legia, to starcie gigantów, co prawda chwiejących się nieco, jakby sukcesy w Lidze Europejskiej ich podchmieliły, ale jednak gigantów. Wskazują na to budżety (po ok. 60 mln zł), składy i tłumy kibiców. Legia jest blisko mistrzostwa Polski, ale ostatnio zadaje kłam tezie, że na wiosnę gra najładniej w Polsce. Wisła wymienia ostatnio trenera za trenerem (Probierz jest już trzecim w tym sezonie), próbując zaciemnić obraz, który coraz dobitniej dowodzi, że z tymi piłkarzami daleko się nie zajedzie. Wisła męczy się w meczach ligowych i choć przy Michale Probierzu gra nieco agresywniej, o efektownym stylu, polocie, rozmachu na razie nie ma mowy. Ostatnie i jedyne bodaj na wiosnę dobre pod tym względem zawody, to wyjazdowy mecz z Zagłębiem Lubin zremisowany wprawdzie, ale to bardziej przez słabszy dzień Siergieja Pareiki, który akurat w Chorzowie był ostoją zespołu. Na dłuższą metę gra "Białej Gwiazdy" musi się poprawić chociażby dzięki powrotowi Patryka Małeckiego. Najsmutniejsze w dokonaniach mistrza Polski jest to, że kibice nie będą płakali po żadnym ze sprowadzonych w ostatnim roku piłkarzy, którzy odejdą z Reymonta latem. Chyba że klub postanowi sprzedać Maora Meliksona - akurat za nim by zatęsknili. Zadziwiające jest to, że Wisła, która zawsze słynęła z ofensywnego stylu gry, zupełnie nie pasuje do czołówki pod względem liczby zdobytych goli. Z 22 trafieniami na koncie przewyższa tylko Cracovię, ŁKS i Lechię Gdańsk, a więc zespoły, spośród których najpewniej wyłonionych zostanie dwóch spadkowiczów. W Legii też mają niewesołe miny i pierwsze miejsce w tabeli bardziej niż swojej postawie zawdzięczają seryjnym potknięciom Śląska. Zwłaszcza ostatnio ekipa Macieja Skorży poważnie się zacięła. Koszmarnie zagrała w rewanżu z Gryfem Wejherowo. Zabiegi mające na celu zdyscyplinować piłkarzy niewiele przyniosły, bo w derbach Warszawy i po spotkaniu z Bełchatowem postawa zespołu nastroiła kibiców do gwizdów, a nie braw. Ewentualna porażka w Krakowie może oznaczać dla legionistów utratę pozycji lidera już na dobre. W konkursie przed meczem Wisły z Legią zapytaliśmy Was o największe wyniki w historii pojedynków tych wielkich i zasłużonych klubów. Powtórkę z historii zdaliście na szóstkę. Prawie sto osób wiedziało, że w sierpniu 1948 r. "Biała Gwiazda" zlała warszawian 8-0, a niemal dokładnie osiem lat później sama dostała jeszcze cięższy łomot 0-12. W piątek o godz. 20:30 takiej "strzelaniny" z pewnością nie będzie, lecz i tak powinno być bardzo ciekawie. Można odnieść wrażenie, że nasza liga staje na głowie. Jedne z najbogatszych klubów - Lech i Wisła szans na mistrzostwo już właściwie nie mają, a o wiele bliżej tego celu są ich ubodzy krewni - Korona i Ruch. Zbudowane za skromne środki, lecz rozsądnie prowadzone ekipy Leszka Ojrzyńskiego i Waldemara Fornalika, to najbardziej wyraziste zespoły w naszej lidze! Ruch gra efektownie, z polotem, szybko, przy pomocy podań na jeden-dwa kontakty. Pomyśleć, że start w rundzie wiosennej umożliwiła mu dwumilionowa pożyczka z miasta. Miejski kapitał, to również Korona. Typowano ją przed sezonem do spadku. Tymczasem trener Ojrzyński z piłkarzy, których niejeden określiłby mianem "szrotu", poukładał niesamowicie silny i waleczny zespół. Właśnie tej waleczności na krajowym podwórku często brakuje wiślakom i legionistom, ale dzisiaj na pewno nie zabraknie. Zapraszamy na relację na żywo z mecz Wisła - Legia