Trener Kędziorek przed tygodniem w swoim debiucie zszokował ponad 15-tysięczną publiczność na stadionie w Łodzi, ogrywając Widzew 3:0. Dużo po tym spotkaniu mówiło się jednak o śmierci kibica gospodarzy, który w trakcie pierwszej połowy zasłabł, a w szpitalu zmarł. Jeden z fanów Radomiaka, podczas akcji reanimacyjnej krzyczał w jego kierunku: Zdychaj k...o". Nagranie zamieszczone w sieci oburzyło całą piłkarską Polskę. Klub z Radomia sprawdził autentyczność nagrania, następnie zidentyfikował osobę. Badanie wykazało, że nagranie było prawdziwe. - Teraz trwają wewnętrzne procedury. To nie jest tak, że można z dnia na dzień nałożyć zakaz stadionowy. Działamy w tym kierunku, ale chcemy też porozmawiać z tym mężczyzną i jesteśmy w kontakcie ze stowarzyszeniem naszych kibiców. Nie jest tak, że pod publiczkę ogłosiliśmy działanie, a nic nie robimy. Sprawa jest delikatna - tłumaczył Damian Markowski, rzecznik prasowy Radomiaka. Więcej TUTAJ. W ostatnich kilkunastu dniach było głośno także o Górniku Zabrze. Pod koniec listopada, wypowiedzenie na biurku prezesa zostawił dyrektor sportowy Łukasz Milik, a niedługo po nim z funkcji prezesa zrezygnował sam Adam Matysek. Do trzęsienia ziemi doszło akurat podczas bardzo dobrego okresu zabrzańskiego zespołu, który na boiskach PKO Ekstraklasy wygrał cztery z wcześniejszych sześciu spotkań. Radomiak - Górnik. Pedro Henrique z urazem głowy, ale pozostał na boisku Mniej czasu na regenerację mieli goście (we wtorek w ramach 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski przegrali po dogrywce w Szczecinie z Pogonią 1:2), ale to oni w pierwszych minutach częściej przenosili grę w okolice pola karnego rywali. Pierwszą dogodną sytuację w 5. minucie mieli piłkarze Radomiaka. Rafał Wolski świetnie wrzucił piłkę z rzutu wolnego, a w polu karnym Górnika najwyżej wyskoczył Pedro Henrique. Snajper Zielonych nie trafił jednak w bramkę, a na domiar złego, nabawił się urazu głowy po zderzeniu z Rafałem Janickim.Męczył się na murawie, wydawało się, że po kwadransie zostanie zmieniony, ale sztab medyczny uznał, że jest w stanie grać dalej. W Radomiu sypał śnieg, ale od początku do końca murawa przy ulicy Struga 63 była w świetnym stanie. W 19. minucie zabrzanie wyszli na prowadzenie. Wygrana przebitka na połowie Radomiaka, szybka kontra Górnika i złe ustawienie formacji defensywnej gości spowodowały to, że Lawrence Ennali wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem. Albert Posiadała przegrał pojedynek z Niemcem i piłka zatrzepotała w siatce. Bardzo ekspresyjnie z trafienia kolegi cieszył Daniel Bielica. Szybko musiał jednak zapanować nad emocjami, bo chwilę później mocny strzał oddał Edi Semedo. Bramkarz Górnika miał szczęście, gdyż piłka leciała w jego kierunku, wystarczyło tylko ją odbić. W kolejnych minutach przyjezdni próbowali podwyższyć prowadzenie, tworzyli więcej okazji niż gospodarze. Po jakimś czasie jednak Radomiak znalazł odpowiedni rytm. W 41. minucie Bielica popełnił błąd przy strzale Rafała Wolskiego, odbijając futbolówkę przed siebie. Dopadł do niej Henrique, ale na drodze stanął Kryspin Szcześniak. Napastnik Radomiaka pobiegł za piłką i się przewrócił. Sędzia nawet nie myślał o podyktowaniu rzutu karnego, tylko wskazał na korner. Minutę później życie pokazało, że była to szczęśliwa decyzja z perspektywy Zielonych. Dośrodkowania Rafała Wolskiego już wcześniej stwarzały zagrożenie, ale w 42. minucie z wrzutki byłego reprezentanta Polski skorzystał Raphael Rossi, który wyrównał stan meczu po zagraniu z narożnika boiska. Jeszcze przed przerwą Górnik mógł błyskawicznie odpowiedzieć, lecz strzał Adriana Kapralika z piątego metra został zablokowany przez... Sebastiana Musiolika. Jan Urban miał plan, ale on runął po czerwonej kartce Dwóch bocznych obrońców Górnika w pierwszej połowie zostało napomnianych przez sędziego żółtymi kartkami, więc po zmianie stron obaj mieli uważać. Już w 51. minucie błąd popełnił Norbert Barczak i zespół Jana Urbana musiał grać w dziesiątkę. Nie był to umyślny faul na Wolskim, ale arbiter nie miał litości i z dużym przekonaniem pokazał młodzieżowcowi z Zabrza drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Cały plan doświadczonego szkoleniowca Górnika runął, od tego momentu remis był dla tej drużyny bardzo dobrym wynikiem, ale najpierw trzeba było go dowieźć. Przyjezdni wzięli sobie do serca znane piłkarskie powiedzenie, że najlepszą obroną jest atak i nie ograniczali się tylko do defensywy. Kiedy wszystkim wydawało się, że Radomiak zacznie dominować, to po tej czerwonej kartce podopieczni Macieja Kędziorka nie zagrozili Górnikowi aż do 83 minuty, kiedy Bielicę poważnie sprawdził Henrique. Więcej okazji stwarzali goście, którzy mogli zdobyć drugą bramkę. Brak gola był spowodowany tylko nieskutecznością, zwłaszcza Kapralika. On stanął przed kapitalną sytuacją, ale nie trafił nawet w bramkę.Pod koniec meczu coraz mocniej sypał śnieg, piłka jednak swobodnie toczyła się po murawie. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Sebastian Zwiewka, INTERIA