Szymon Marciniak od finału mundialu w Katarze uchodzi za zdecydowanie najlepszego sędziego na świecie. Otrzymał też stosowne nagrody za swoją doskonałą formę w 2022 i 2023 roku. Polak tamten finał poprowadził wzorowo, a później otrzymał także najważniejsze mecze w Europie, bo to właśnie Marciniak prowadził półfinał Ligi Mistrzów między Manchesterem City i Realem Madryt, a później także finał tych rozgrywek. Zła wiadomość dla Polski, problem widać gołym okiem. Miejsce w rankingu mówi wszystko W UEFA i FIFA nikt nie ma raczej wątpliwości, kto jest obecnie ich sędziowską gwiazdą, nawet jeśli Polakowi zdarzają się błędy. Taki na pewno popełnił podczas ostatniego hitowego spotkania półfinałowego Ligi Mistrzów między Realem Madryt i Bayernem Monachium. Wówczas w doliczonym czasie gry Marciniak ze swoim asystentem nie wytrzymali napięcia i zdecydowanie zbyt szybko zasygnalizowali spalonego w sytuacji "na styku", po której ostatecznie padł gol. Szymon Marciniak na świeczniku. Trudne decyzje w hicie Z racji tego, że wybrzmiał jednak gwizdek Marciniaka, sędziowie VAR nie mieli prawa interweniować. Po tej sytuacji o Polaku było głośno, ale z powodu złego zachowania. Kwestia spalonego do dziś nie została wyjaśniona. Mimo tej wpadki Marciniak został wyznaczony do prowadzenia hitowego spotkania w PKO Ekstraklasie. Najlepszy polski arbiter jest rozjemcą w starciu między Lechem Poznań i Legią Warszawa. Ogromne wsparcie dla kapitana, ale bez lidera ani rusz. Fatalna seria trwa Początek tej rywalizacji był dla Marciniaka bardzo trudny. Już w szóstej minucie gola na 1:0 dla Legii strzelił Paweł Wszołek. Sędziowie VAR zasugerowali jednak, że w fazie budowy akcji mógł zostać popełniony faul. Arbiter główny po obejrzeniu sytuacji uznał, że faktycznie przewinienie popełnił Maciej Rosołek i gola anulował. Osiem minut później znów zakotłowało się w polu karnym Lecha. Tym razem faul na sobie sygnalizował Marc Gual. Marciniak po obejrzeniu sytuacji na monitorze nie zastanawiał się właściwie ani chwili i podyktował rzut karny za uderzenie łokciem w tył głowy. Do piłki podszedł Josue i... został zatrzymany przez Mrozka. Chwilę później Legia w końcu dopięła swego i strzeliła już całkowicie legalnego gola, który dał jej prowadzenie.