Potężnie osłabiony kadrowo przystępował Widzew Łódź do zaległego spotkania 12. kolejki Ekstraklasy z Ruchem Chorzów. Kontuzje dotknęły wielu ważnych zawodników. Do tego niektórzy piłkarze, jak Henrich Ravas, czy Andrejs Ciganiks udali się na listopadowe zgrupowanie reprezentacji i zabrakło ich z tego powodu w kadrze meczowej. Trener Daniel Myśliwiec zdawał sobie sprawę z niefortunnego terminu rozegrania meczu z Ruchem. Mimo to zgodził się na niego. Decyzja szkoleniowca była na tyle zadziwiająca, że w grę wchodziło również rozegranie spotkania w przyszłym roku. Wówczas Widzew mógłby odzyskać wielu kontuzjowanych graczy. Mimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki gospodarze mieli problem z kreowaniem okazji bramkowych w pierwszych 45 minutach "meczu przyjaźni". To przyjezdni objęli już w 16. minucie prowadzenie. Niefortunnie interweniował wówczas Jordi Sanchez, który próbował wybijać piłkę głową, a przedłużył ją jedynie do Mateusza Bartolewskiego. Obrońca nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce. Fabio Nunes-show. Portugalczyk bohaterem meczu przyjaźni Nie wiemy, co w przerwie swoim zawodnikom powiedział trener Myśliwiec, ale podziałało. Widzew po zmianie stron potrzebował niecałych dwóch minut do wyrównania stanu rywalizacji. W indywidualnej akcji pokazał się Fabio Nunes. Portugalczyk złamał akcję do środka i posłał podkręcone uderzenie, przy którym bezradny był Krzysztof Kamiński. Od 51. minuty Ruch znalazł się w bardzo trudnym położeniu. Fatalny błąd podczas przyjęcia piłki popełnił Szymon Szymański. 27-latkowi odskoczyła futbolówka, do której wystartował szybko Nunes. Pomocnik musiał ratować się faulem, a że za plecami miał już tylko bramkarza, obejrzał czerwoną kartkę. Od tego czasu zaczął się szturm na bramkę Ruchu. Kamiński raz za razem zmuszany był do wysiłku, a Widzew był coraz bliższy trafienia dającego prowadzenie. Od 64. minuty "Niebiescy" na placu gry zostali już jedynie w dziewiątkę. Tym razem wychodzącego na czystą pozycję taktycznie sfaulował Konrad Kasolik, a sędzia nie miał innego wyboru i wyrzucił z boiska kolejnego piłkarza Ruchu. Widzew przebił mur i zgarnął trzy punkty Kilka minut później oko w oko z golkiperem stanął Jordi Sanchez, ale Kamiński znakomicie wyczuł jego intencje i wygarnął mu piłkę. Ruch momentami bronił się rozpaczliwie, a Krzysztof Kamiński wyrósł na absolutnego bohatera. Przyjezdni nie byli w stanie bronić się w nieskończoność, a Kamiński przed ostatnim gwizdkiem skapitulował. W 87. minucie Marek Haonusek posłał uderzenie z dystansu, a piłka po drodze odbiła się jeszcze od nóg Sancheza i zaskoczyła bramkarza. To Hiszpan cieszył się ostatecznie z ważnego trafienia. W ostatniej minucie doliczonego czasu do siatki trafił jeszcze Rondić, ale napastnik był na spalonym, dlatego gola nie uznano. Widzew wygrał i przerwał passę kolejnych trzech meczów bez zwycięstwa. Trzy punkty pozwoliły mu odskoczyć nieco od strefy spadkowej. Tej od dłuższego czasu nie opuścił Ruch Chorzów.