Sezon PKO BP Ekstraklasy 2024/2025 nieubłaganie zbliża się do końca. Maj jest miesiącem decydującym, bowiem to właśnie w tym czasie rozgrywane są ostatnie kolejki meczowe, które decydują o końcowym kształcie tabeli. W tegorocznej kampanii mało który zespół może być pewny swojej ostatecznej lokaty. Po niedawnej porażce Rakowa Częstochowa z Jagiellonią Białystok najgłośniej zapewne wiwatowali kibice Lecha Poznań. "Kolejorz" zyskał bowiem szansę na wyprzedzenia obecnego lidera na niespełna dwie kolejki przed końcem sezonu. Warunkiem jest jednak zwycięstwo w nadchodzącym meczu z Legią Warszawa, który rozegrany zostanie 11 maja o godzinie 17:30 na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. Niemniej ciekawie sprawa prezentowała się również w dolnej części tabeli. W walce o możliwość pozostania w najwyższej klasie rozgrywkowej wciąż pozostało kilka zespołów. Po porażce 0:2 z Górnikiem Zabrze Śląsk Wrocław był w, delikatnie rzecz ujmując, nieciekawej sytuacji. Na swoim koncie drużyna ta zgromadziła bowiem niespełna 28 punktów, co przy pozostałych ekipach z tej części tabeli nie stanowiło zbyt imponującego wyniku. Co więcej, Stal Mielec, Puszcza Niepołomice oraz Lechia Gdańsk były tuż przed rozegraniem swoich spotkań w ramach 32. kolejki. Z perspektywy walki o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie kluczowym spotkaniem było więc starcie wspomnianej Lechii Gdańsk z Koroną Kielce, które mogło przypieczętować losy Śląska Wrocław oraz znajdującej się na ostatnim miejscu Stali Mielec. Lechia przypieczętowała los dwóch ekip. Szalona końcówka meczu w Gdańsku Na pierwszego gola w spotkaniu Lechii z Koroną nie musieliśmy zbyt długo czekać. W 13. minucie atak na bramkę kielczan przypuścił bowiem Maksym Khlan. Został on zatrzymany w polu karnym przez Miłosza Trojaka. Polski defensor dokonał tego w dość kontrowersyjny sposób, co nie umknęło uwadze VARu, który postanowił zweryfikować tę sytuację. Po dokładnym sprawdzeniu zajścia arbiter wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Bogdan Viunnyk i pewnym strzałem wyprowadził Lechię Gdańsk na jednobramkowe prowadzenie. Rywalizacja między zespołami była bardzo zacięta, a Łukasz Kuzma musiał niemal co kilka minut sięgać po gwizdek, aby temperować zapędy zawodników obydwu ekip. Poskutkowało to doliczeniem aż 5 minut do pierwszej części spotkania, co podziałało na korzyść gospodarzy. W 4. minucie bowiem bramkę na 2:0 po rzucie rożnym zdobył Ivan Zhelizko. Początek drugiej odsłony ułożył się jednak po myśli piłkarzy z Kielc. Dostali oni bowiem rzut wolny w dość dogodnej odległości do oddania strzału. Do jego wykonania podszedł Wiktor Długosz, który niemalże perfekcyjnym uderzeniem tuż przy słupku pokonał Szymona Weiraucha. Gol ten wlał nadzieje w serca kibiców "Scyzoryków", natomiast obecni na stadionie gdańszczanie z pewnością utracili pokłady pewności siebie, które dała im pierwsza odsłowna meczu. Obawy kibiców uzasadniły się w okolicy 60. minuty, kiedy to piłka ponownie zatrzepotała w siatce gdańskiego zespołu. Autorem bramki, a jednocześnie bohaterem ponownie został Wiktor Długosz. Od tego momentu obydwie ekipy rzuciły się w szaleńczą pogoń za golem, który pozwoliłby na zainkasowanie kompletu punktów. Przez kolejne minuty wydawało się jednak, że to właśnie podział punktów zakończy to spotkanie. Wtedy to, w 90. minucie meczu, kontratak wyprowadzili gospodarze. Piłka posłana w pole karne przez Camilo Menę trafiła do Kacpra Sezonienko, a ten bez większego problemu wyprowadził swój zespół na jednobramkowe prowadzenie. Zwycięstwo Lechii Gdańsk ujawniło nam dwóch tegorocznych spadkowiczów. Z szansami na utrzymanie pożegnali się bowiem Śląsk Wrocław oraz Stal Mielec. Zwycięstwo to nie przesądziło losów znajdującej się na 17. pozycji Puszczy Niepołomice. Niemniej sytuacja podopiecznych Tomasza Tułacza jest mocno nie do pozazdroszczenia. W przypadku wygranej ze wspomnianą wcześniej Stalą Mielec będą oni tracić... 6 punktów do znajdującego się w bezpiecznej strefie Zagłębia Lubin. Oznacza to, że niepołomiczanie muszą liczyć na potknięcie tej ekipy, jednocześnie triumfując w niemalże każdym następnym spotkaniu.