Dwa rzuty karne, potem nagły zwrot akcji. Lider uratowany w ostatniej chwili, kapitan bohaterem
W pierwszym sobotnim spotkaniu 12. kolejki Ekstraklasy do samego końca pachniało niespodzianką. Korona Kielce przez większość spotkania prowadziła po golu z rzutu karnego Martina Remacle'a. Zajmujący pozycję lidera Górnik Zabrze do samego końca próbował wyrównać. Ta sztuka udała im się dopiero w samej końcówce. Swój zespół w trudnej sytuacji uratował defensor gości Rafał Janicki.

Po głośnej wygranej 3:1 nad Legią Warszawa piłkarze Górnika Zabrze rozpoczynali przedostatnią w tym roku przerwę na spotkania reprezentacji z pozycji lidera Ekstraklasy. Drużyna prowadzona przez Michala Gasparika w nadziei na kolejny komplet punktów udała się na teren Korony Kielce, którą śmiało można określić jedną z rewelacji pierwszego etapu sezonu.
Podopieczni Jacka Zielińskiego do potyczki z najlepszą obecnie drużyną Ekstraklasy przystępowali z bardzo wysokiej czwartej lokaty. Korona na swoim stadionie spisuje się ostatnio znakomicie - po porażce z Legią Warszawa wygrali kolejne cztery spotkania na swoim stadionie. Przedłużenie tej korzystnej passy sprawiłoby włączenie się "Scyzoryków" do ścisłej czołówki Ekstraklasy.
Pierwsze sobotnie spotkanie w ramach 12. kolejki Ekstraklasy przejdzie do historii polskiej piłki. Kibice obserwujący ten mecz w telewizji po raz pierwszy będą mogli śledzić niektóre z wydarzeń z perspektywy sędziego głównego tego meczu Szymona Marciniaka. Wszystko dzięki technologii Ref Cam - na klatce piersiowej arbitra umieszczono kamerę. Rozwiązanie znane z zagranicznych lig ostatecznie zagościło również i w naszym kraju.
Dwie interwencje VAR i dwa rzuty karne. Korona w świetnej sytuacji do przerwy
Już na samym początku spotkania naprawdę niewiele zabrakło, by lider na własne życzenie wpędził się w duże tarapaty. W 8. minucie po starciu z Kryspinem Szcześniakiem na murawę padł środkowy defensor Korony Konstantinos Sotiriou. Z racji tego, że wszystko działo się w polu karnym gości, Szymon Marciniak udał się do monitora i skorzystał z systemu VAR. Sędzia nie miał wątpliwości, wskazał na jedenasty metr. Odpowiedzialność na swoje barki wziął Dawid Błanik. Kapitan Korony przegrał pojedynek z mającym ostatnią znakomitą passę Marcelem Łubikiem. Doświadczony pomocnik miejscowych uderzył mocno w środek, lecz Łubik nogą zdołał interweniować.
Korona pomimo niepowodzenia dalej atakowała, skutkiem czego był strzał w słupek napastnika miejscowych Antonina. Tuż przed przerwą sędzia po raz kolejny musiał rozstrzygać z pomocą systemu VAR. Ponownie na korzyść Korony. Powtórki pokazały, że wyraźnie spóźniony Erik Janza zaatakował wślizgiem w nieprzepisowy sposób Huberta Zwoźnego. Pokusie ewentualnej rehabilitacji nie uległ Błanik, tym razem naprzeciw Łubika stanął Martin Remacle. Belg w odróżnieniu od swojego kapitana nie dał najmniejszych szans młodzieżowemu reprezentantowi Polski, wyprowadzając Koronę na prowadzenie. Gospodarze schodzili do szatni z zasłużoną nagrodą, lider w pierwszej połowie zawodził, nie oddając na bramkę przeciwnika ani jednego celnego uderzenia.
Ostatnia akcja należała do Górnika. Kapitan bohaterem lidera, punkt wyrwany w ostatniej chwili
Po przerwie Górnik nie wykonał nagłego zwrotu. W poczynaniach lidera widoczna była swoista bezradność i niemoc sforsowania bardzo dobrze zorganizowanej defensywy Korony. Gdy już zespół z Zabrza decydował się na próby pod bramką przeciwnika, to zdecydowanie brakowało dokładności. Miejscowi w pełni kontrolowali wydarzenia na murawie, raz po raz zapuszczając się pod bramkę Łubika, lecz tym razem już bez kolejnych trafień.
Górnik jednak dopiął swego i w doliczonym czasie gry doprowadził do wyrównania. W sporym zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Rafał Janicki. Defensor lidera Ekstraklasy szalenie mocnym uderzeniem uratował swój zespół przed porażką. Janicki dzierżył na ramieniu opaskę kapitana po zejściu z boiska Janży. Korona jeszcze próbowała po raz drugi wyjść na prowadzenie, lecz lider nie wypuścił już z rąk z trudem wywalczonego punktu.
Górnik bezpośrednio po tym spotkaniu nie mógł stracić pozycji lidera. Brak zwycięstwa w Kielcach może przynieść jednak spore konsekwencje. Jeżeli w kolejnym sobotnim spotkaniu Jagiellonia Białystok wygra z Arką Gdynia, to właśnie zespół prowadzony przez Adriana Siemieńca zostanie nowym liderem Ekstraklasy.
Zobacz również:












