Kibice Stali Mielec mogli mieć przed tym spotkaniem powody do obaw. Już na inaugurację rozgrywek trzeba było zmierzyć się z zespołem, który w poprzednim sezonie w trzech podejściach okazał się nie do pokonania. W lidze łodzianie zremisowali bezbramkowo w gościnie i wygrali u siebie 1:0. Obie drużyny mierzyły się też w Pucharze Polski. Jeszcze raz górą był Widzew, tym razem zwyciężając 2:1. Był to triumf na wagę awansu do ćwierćfinału. Mielczanie mogli budować optymizm jedynie na próbie generalnej przed rozpoczętym właśnie sezonem. W ostatnim sparingu przed startem rozgrywek rozgromili 5:0 Stal Rzeszów. Nikt nie oczekiwał od nich pogromu w starciu z RTS-em, ale miał to być dobry prognostyk na poniedziałkowy wieczór. Oprawa kibiców Legii Warszawa wywołała skandal. Jest oficjalne oświadczenie klubu Nieudany rewanż za Puchar Polski. Stal nadal bezsilna w starciu z Widzewem Wydawało się, że gospodarze uwierzą w siebie w 14. minucie spotkania, gdy po mocnym uderzeniu Fryderyka Gerbowskiego widzewiaków od straty gola uratował słupek. Nie był to jednak zwiastun spektaklu. Przez kolejne pół godziny żadna ze stron nie potrafiła stworzyć groźniejszej sytuacji pod bramką przeciwnika. Pierwsza odsłona nie skończyła się jednak remisem, mimo że wszystko na to wskazywało. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry idealnie do centry na piątym metrze wyskoczył Ilja Szkurin i strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Dwóch defensorów gości tylko mu asystowało. Drugą połowę obie ekipy rozpoczęły bez zmian. Kluczowa roszada miała miejsce w 62. minucie. Na murawie pojawił się wówczas Jakub Łukowski, dla którego był to debiut w zespole Widzewa. Już w pierwszej akcji idealnie obsłużył podaniem Imada Rondicia, a ten z bliskiej odległości dopełnił formalności. Arbiter gola jednak nie uznał z powodu ofsajdu. Łukowski nie zaraził się tym incydentem. Kwadrans przed końcem nie podawał już nikomu - sam złamał akcję ze skrzydła do środka, huknął sprzed pola karnego i zrobiło się 1:1. W końcówce piłkę meczowa miał na nodze Szkurin, ale przegrał sytuację sam na sam z Rafałem Gikiewiczem, posyłając futbolówkę obok bramki. Od 80. minuty łodzianie musieli radzić sobie w osłabieniu po czerwonej kartce dla Juana Ibizy. Stal nie była w stanie wykorzystać gry w przewadze. Na pocieszenie pozostaje jej fakt, że w XXI wieku nie poległa jeszcze w meczu, którym otwiera sezon Ekstraklasy.