Długo trwało przeciąganie liny w meczu Jagiellonii Białystok z Lechią Gdańsk, w międzyczasie był niewykorzystany rzut karny Jesus Imaza (i to powtórzony!). Wreszcie w 84. minucie doi siatki trafił kapitan "Jagi" Taras Romanczuk i zapewnił gospodarzom bezcenną wygraną 1-0 w debiucie nowego trenera Adriana Siemieńca. Nowy trener Biało-Zielonych, David Badia mocno zaskoczył składem wystawiając od pierwszej minuty dawno nieobecnych Flavio Paixao i Joeriego de Kampsa. Po stronie gospodarzy Adrian Siemieniec nie zaskoczył i wystawił skład preferowany przez swego poprzednika zwolnionego Macieja Stolarczyka. Od początku to Jagiellonia Białystok, miała więcej z gry od Lechii. Po stałym fragmencie gry groźnie główkował Michał Pazdan, ale stoper Lechii, Mario Maloca wybił piłkę z linii bramkowej. Wkrótce mocno strzelał Taras Romanczuk, jednak wprost w Dusana Kuciaka. Lechiści zrewanżowali się lekkim strzałem Łukasza Zwolińskiego z przewrotki. Emocje sięgnęły zenitu tuż przed końcem pierwszej połowy, gdy Maloca zagrał ręką w polu karnym i sędzia Damian Sylwestrzak podyktował rzut karny. Jesus Imaz strzelał z 11 metrów, ale Kuciak obronił. Sędzia zarządził powtórkę, bo słowacki bramkarz za szybko wyszedł z linii. Imaz w powtórce popisał się "panenką", ale znów nie zdołał oszukać bramkarza Lechii Gdańsk. Bez bramek do przerwy, ale z wyraźnym wskazaniem na gospodarzy. W drugiej połowie mocno ofensywę gości rozruszał rezerwowy Bassekou Diabate, który czynił pustoszenie na lewej stronie Jagiellonii. Wreszcie w 84. minucie nastąpiło przełamanie i rozstrzygniecie meczu. Po rzucie rożnym do siatki Kuciaka trafił Taras Romanczuk, kapitan gospodarzy. "Jaga" po tym meczu jest już 12. w tabeli Ekstraklasy, a Lechia, której brakuje aż pięć punktów do bezpiecznej strefy jest już jedną nogą w I lidze. Maciej Słomiński, INTERIA