Widzew Łódź gościł na obiekcie beniaminka, ale w notowaniach bukmacherów faworytem spotkania byli gospodarze. Na taki stan rzeczy wpłynął z pewnością wynik meczu sprzed niespełna trzech tygodni. Przy Bukowej potknęła się wtedy broniąca tytułu Jagiellonia Białystok, ulegając niżej notowanemu rywalowi 1:3. Łatwo było wysnuć wniosek, że skoro przegrywa tu aktualny mistrz Polski, to polec może każdy. Łodzianie nie zamierzali jednak tracić czasu na puste kalkulacje. Od pierwszego gwizdka natarli na "Gieksę" z impetem, wyraźnie sygnalizując, że przybyli po pełną pulę. Kibice Motoru czekali na ten moment 32 lata, przełamanie beniaminka w meczu z Górnikiem Widzew uderza, ale nadziewa się na podwójną ripostę. Potem cios w ostatnich sekundach Na otwarcie wyniku goście potrzebowali niespełna kwadrans. Z prawego skrzydła centrował Hilary Gong, a pasywna postawa w polu bramkowym Dawida Kudły kosztowała katowiczan utratę gola. Do piłki dopadł Imad Rondić i zrobiło się 0:1. Widzew długo kasował w zarodku akcje rywala, ale na przerwę schodził z wynikiem niekorzystnym. Gospodarze zadali dwa ciosy w końcowych fragmentach pierwszej połowy - raptem na przestrzeni pięciu minut. Najpierw po wyrzucie z autu piłka trafiła pod nogi Oskara Repki, a ten przymierzył nie do obrony. Druga bramka to efekt udanego dryblingu Marcina Wasielewskiego. "Nawinął" swobodnie nieporadnego Gonga i mocnym strzałem dał katowiczanom prowadzenie 2:1. Za wcześniejszy błąd zdążył się jeszcze zrehabilitować Kudła, broniąc w ekwilibrystyczny sposób bardzo groźne uderzenie Sebastiana Kerka. Po zmianie stron poziom emocji został mocno zredukowany. Żadna ze stron nie osiągnęła znaczącej przewagi. Bliżej zdobycia kolejnej bramki byli jednak gospodarze - po błędzie Rafała Gikiewicza sytuację w ostatniej chwili ofiarnym wślizgiem uratował Lirim Kastrati. Futbolówka trafiła w słupek. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się triumfem ekipy Rafała Góraka, bolesny cios już w doliczonym czasie gry zadali widzewiacy. Na listę strzelców wpisał się z wprowadzony z ławki rezerwowych Jakub Łukowski. Chytrym uderzeniem z 15 metrów przesądził o podziale punktów.