Romanczuk urodził się w miejscowości Kowel, znajdującej się w obwodzie wołyńskim. Do Polski trafił w 2013 roku, a po uzyskaniu polskiego obywatelstwa, w 2018, za kadencji Adama Nawałki zaliczył jedyny występ w "Biało-Czerwonych" barwach. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" opowiedział o tym, jak ciężki był dla niego miniony - 2022 rok. "Był masakryczny. Pierwszy mecz po zimowej przerwie - z Termaliką, przegraliśmy, a ja nie wypadłem najlepiej. Później z całą rodziną złapaliśmy koronawirusa. Siedziałem w domu, oglądając igrzyska olimpijskie, a żona z malutkim synkiem byli w szpitalu. Bałem się o nich. Kiedy wrócili - na szczęście zdrowi - po dwóch czy trzech dniach wybuchła wojna. Była chyba 6 rano, gdy zadzwonili rodzice, mieszkający w Kowlu, kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Polską" - wspomniał. "Wszyscy byliśmy przerażeni, podczas rozmowy z nimi w tle ciągle słyszałem syreny alarmowe. Doszliśmy do wniosku, że trzeba zabrać rodzinę do Polski, ale moja mama się nie zgodziła, powiedziała, że nie zostawi ojca samego. Brat natomiast wymyślił, że zabierze swoich najbliższych za miasto, na wioskę. Mieszkali tak przez półtora miesiąca, praktycznie bez zasięgu. Uznali, że będą dzięki temu bezpieczni" - dodał. W 2014 roku po inwazji Rosjan na Krym, Romanczuk mówił o Putinie jako o tyranie, jednak nie wyobrażał sobie, by mógł strzelać do jego rodaków. Teraz jego perspektywa jest już zupełnie inna. Opowiedział również, jak sam postanowił nauczyć się strzelać z różnego rodzaju broni. Romanczuk: Dziś mógłbym już strzelać do Rosjan "Dziś mógłbym już strzelać do Rosjan. Gdyby zaatakowali moje miasto, szli moją ulicą, byłbym do tego zdolny. Zresztą, gdy wybuchła wojna, postanowiłem nauczyć się strzelać. Stwierdziłem, że żyjemy w takich czasach, że nie wiadomo, co się wydarzy. Dogadaliśmy się z kibicami Jagiellonii i jeździliśmy za miasto. Na górce były nasypy z piasku, a my strzelaliśmy na dole z karabinków M4, kałasznikowów, shotgunów i pistoletów - opowiedział. "Rosjanie to dzikusy, nie da się tych ludzi inaczej nazwać. Mówią, że są od Boga, że wspiera ich patriarcha. Jak ich wspiera? Mówi, by mordowali dzieci i niewinne kobiety? Nie byłem w stanie zachować spokoju, patrząc na obrazki z Buczy czy Irpienia. Myślę, że, mimo mojego przerażenia, nigdy nie odczuję tak wielkiego strachu, jak ludzie, którzy tam mieszkali, którzy widzieli z bliska to wszystko" - dodał.