Dni Feio policzone? Sam zabrał głos po porażce z Jagiellonią. Wymownie
W niedzielny wieczór byliśmy świadkami wielkiego hitu ekstraklasy. W 28. kolejce doszło do starcia dwóch zespołów, które reprezentują Polskę w LKE. Mowa o Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem (1:0) mistrzów Polski. Drużyna Goncalo Feio już dawno wypadła z gry o mistrzostwo, a po porażce z Jagiellonią lada moment może zapomnieć o awansie do europejskich pucharów w przyszłym sezonie. Czy w takiej sytuacji dni portugalskiego trenera są już policzone? W trakcie konferencji prasowej Feio sam odniósł się do swojej przyszłości.

W ostatni czwartek polscy kibice byli świadkami historycznych meczów. O godz. 18:45 Legia Warszawa w ćwierćfinale Ligi Konferencji mierzyła się u siebie z Chelsea, natomiast kilka godzin później Jagiellonia Białystok w Sewilli rywalizowała z Betisem. Niestety szczególnie pierwsze spotkanie okazało się brutalną weryfikacją poziomu ekstraklasy. Stołeczny klub poległ 0:3, natomiast mistrzowie Polski po ambitnej walce przegrali 0:2.
Już trzy dni później obaj pucharowicze zmierzyli się na krajowym podwórku w 28. serii gier. Mecz został rozegrany na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. W pierwszej połowie do siatki trafił Illa Szkuryn, jednak po analizie VAR-u bramka została anulowana ze względu na spaloną pozycję jednego z piłkarzy Legii. Dosłownie kilka minut później to goście cieszyli się z gola, który został strzelony prawidłowo. Jego autorem był Darko Churlinov. Macedończyk popisał się przytomnością umysłu w polu karnym. Instynktowne, z bliskiej odległości uderzył w kierunku bramki, pokonując bezradnego Kacpra Tobiasza.
Goncalo Feio może się pakować? Te słowa mówią wszystko
Okazało się, że była to jedyna bramka w całym spotkaniu. Ostatecznie Jagiellonia wygrała na wyjeździe 1:0, dzięki czemu wciąż liczy się w wyścigu o mistrzostwo. Nawet jeśli białostockiemu klubowi nie uda się obronić tytułu, sukcesem będzie awans do europejskich pucharów. Na ten moment ekipa Siemieńca po 28. kolejkach zajmuje trzecie miejsce (55 pkt), mając cztery oczka straty do pierwszego Rakowa oraz aż osiem punktów przewagi nad czwartą Pogonią.
Dużo gorsze nastroje panują natomiast w obozie Legii. 44 - oto dorobek punktowy warszawskiego zespołu, który najprawdopodobniej zakończy sezon poza pierwszą trójką. Na ten moment plasuje się na piątym miejscu w tabeli. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji kibice i eksperci kolejny raz zastanawiają się, czy Goncalo Feio nadal powinien pełnić obowiązki trenera. Co na to sam Portugalczyk?
To nie jest pytanie do mnie, nie wiem... nie mam żadnych nowych informacji w tym temacie. Nie martwię się tym, martwię się pracą z drużyną. Na to pójdzie moja energia
Oprócz tego szkoleniowiec Legii odniósł się do samego starcia z mistrzami Polski. - Jeżeli futbol byłby sprawiedliwy, dzisiaj byśmy wygrali. Ale nie jest. Jako sportowcy musimy zaakceptować ten wynik, podnieść się i być lepszym (...) Wynik jest dla nas krzywdzący. Broniąc drużyny - byliśmy lepsi niemal we wszystkim. Nasz pressing był dobry. Dużo piłek odzyskaliśmy na połowie rywala. Dochodziliśmy do ostatniej tercji przeciwnika, tworzyliśmy sytuacje. Przy stałych fragmentach gry byliśmy również lepsi. Chciałbym wymazać zbyt proste straty piłek. To napędzało Jagiellonię. Ale również w unikaniu kontr - byliśmy lepsi - podkreślał.
- Stworzyliśmy więcej okazji. Zdobyliśmy bramki. To był dla nas duży cios. Strzelamy na 1:0, gol nie był uznany, za chwilę tracimy tak naprawdę po pierwszej akcji rywali. Wychodzimy na drugą połowę, znowu strzelamy i ponownie bramka nie była uznana. Mieliśmy zbyt dużo strat i to mnie boli - dodał. W czwartek Legię czeka rewanżowy mecz z Chelsea w ćwierćfinale LKE. Na początku maja stołeczny klub rozegra także finał Pucharu Polski z Pogonią Szczecin. Może być to ostatnia deska ratunku dla Feio, którego zwolnienie znów wisi na włosku.


