Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj! Mimo, że futbol to dla Polaków ciągle sport numer jeden, to jednak od jakiegoś czasu frekwencja na stadionach Ekstraklasy stoi w miejscu. W ciągu trzech ostatnich sezonów na ligowy mecz przychodziło średnio około 8300 widzów. Jak to możliwe, że w kraju, w którym prawie 30 procent obywateli interesuje się futbolem, na trybuny stadionów przychodzi tak niewiele osób?Nasuwa się jedno bardzo proste wytłumaczenie. Obecnie ludzie mają tak dużo rozrywek, że Ekstraklasa zwyczajnie nie jest pierwszym wyborem. Jeśli chodzi o piłkę nożną, to większość osób decyduje się oglądać futbol wyłącznie na najwyższym poziomie. Stąd wielkie zainteresowanie Realem Madryt czy Barceloną, które zresztą wciąż wzrasta. Ekstraklasa nie gwarantuje widowiska. Mecz może być świetny, ale może być też po prostu nudny. A kiedy kibic nie dostaje emocji, to wychodzi sfrustrowany i prędko nie wraca. Przeciętny poziom rozgrywek ligowych w Polsce to jednak tylko jedna z przyczyn słabej frekwencji na trybunach polskich aren. Być może na spotkania Ekstraklasy przychodziłoby znacznie więcej sympatyków futbolu, gdyby łatwiej było... wejść na stadion. Obecnie, aby dostać się na mecz, trzeba posiadać kartę kibica. Dla człowieka, który chce wejść na mecz "z ulicy" to dodatkowy koszt i konieczność poświęcenia czasu na wypełnienie odpowiedniego wniosku (trzeba w nim podać m.in. imię, nazwisko, PESEL i adres zamieszkania) i zrobienie zdjęcia. Ta dodatkowa biurokracja jest wymuszona przez zapisy ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Kibiców byłoby więcej, gdyby nie feralna ustawa Zarząd Ekstraklasy SA - spółki zarządzającej najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce - jest świadomy problemu. - Tu mamy do czynienia z prawdziwą barierą przy sprzedaży biletów. Aby wejść na mecz, kibic musi pojawić się na stadionie wcześniej, podać swoje dane - imię, nazwisko, PESEL, ale nie tylko - także wizerunek twarzy. To duży kłopot, bo przecież kupując bilet do kina czy na samolot, nie musimy udzielać tak szczegółowych informacji - mówi w rozmowie z Interią Marcin Animucki, wiceprezes Ekstraklasy SA. Wszystko wskazuje na to, że już wkrótce zapisy feralnej ustawy zostaną zmienione. - Z zadowoleniem widzimy zmiany, które są proponowane. Chodzi o to, by kibic, który idzie na mecz po raz pierwszy nie musiał udzielać wszystkich informacji na kilka dni czy kilka godzin przed meczem. Chcemy doprowadzić do sytuacji, żeby wszystkie formalności można było załatwić z domu przez Internet, siedząc wygodnie na kanapie. To znacznie skróciłoby i ułatwiło całą procedurę. Także jeśli chodzi o sprzedaż bezpośrednią, dążymy do tego, aby proces sprzedaży biletów był maksymalnie ułatwiony - dodaje menedżer. - Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z założonym harmonogramem, czyli w terminie odbędzie się czytanie w parlamencie, a następnie ustawę podpisze prezydent, to na wiosnę 2016 kluby będą przygotowane na wdrożenie tych przepisów, które zostaną zmienione. Przeprowadzimy szereg szkoleń dla przedstawicieli klubów, bo zależy nam na tym, by bilety były łatwo dostępne dla każdego, kto chce przyjść na mecz. Chcemy, by kibice "otwierali lodówkę", a z niej wyciągali bilet na mecz - podkreśla z uśmiechem Animucki. Niemieckie stadiony najbardziej zapełnione w Europie Dariusz Marzec, prezes Ekstraklasy SA, który stanowisko objął w maju tego roku, nie ukrywa, że jednym z podstawowych celów na najbliższe lata będzie zwiększenie liczby kibiców przychodzących na ligowe mecze. - Badania wykazały, że w Polsce zainteresowanie futbolem deklaruje ok. 11 mln osób. Na mecz ligowy przychodzi średnio jednak tylko 8300, co daje ok. 40 proc. zapełnienia stadionów. W Niemczech każdą kolejkę ogląda średnio ponad 40 tys. widzów, czyli kraj jest dwa razy większy, a ludzi na stadionach pięciokrotnie więcej niż u nas - wylicza. Jeśli chodzi o średnią liczbę kibiców przypadającą na mecz, Bundesliga rzeczywiście nie ma sobie równych w Europie. W ostatnim sezonie na jedno spotkanie ligi niemieckiej przychodziło średnio 43014 widzów. Niemcy to zresztą w kwestii frekwencji prawdziwy fenomen - nawet na mecz 2. Bundesligi przychodzi średnio 17667 kibiców, a pierwszą kolejkę 3. ligi obejrzało w tym sezonie średnio więcej fanów niż rozegraną w ten sam weekend 2. serię rozgrywek Ekstraklasy! Wróćmy jednak do najwyższych klas rozgrywkowych. Mnóstwo kibiców ogląda mecze angielskiej Premier League (36018) i hiszpańskiej Primera Division (26626). Kolejne miejsca zajmują włoska Serie A (22051) i francuska Ligue 1 (21864). Z żadną z tych lig Ekstraklasa nie może się oczywiście równać. Zdecydowanie bliżej jest nam do ligi belgijskiej (11677 widzów na mecz) czy rosyjskiej (10901). - Bezpośrednie porównywanie się do innych lig powinniśmy zawęzić do tych, które są na podobnym poziomie rozwoju do naszej i mają podobne perspektywy. Myślę tu np. o lidze holenderskiej, belgijskiej, szkockiej, duńskiej czy austriackiej. Ekstraklasa jest dziś na poziomie tych właśnie lig, które teraz dynamicznie się rozwijają i myślą o przyszłości, ale są wyraźnie poza pierwszą piątką w Europie - ocenia z kolei Marcin Animucki. Lech i Legia rządzą w Polsce. Co ze stadionami budowanymi na Euro? Zdecydowanie najwięcej kibiców przychodzi w ostatnich latach na stadiony Lecha Poznań (średnia z ostatnich trzech lat 20765 widzów na mecz) i Legii Warszawa (17872). Może to stanowić pewne zaskoczenie, bo przecież Poznań liczy 545 tys. mieszkańców, a Warszawa ponad 1,75 mln. Chociaż Lech może pochwalić się najlepszą frekwencją w Polsce, to przy okazji większości ligowych meczów trybuny stadionu miejskiego w Poznaniu zapełnione są w mniej niż 50 procentach! W porównaniu do innych aren wybudowanych lub remontowanych przed Euro 2012, to jednak i tak niezły wynik. Np. obiekt we Wrocławiu, mogący pomieścić aż 45105 widzów regularnie świeci pustkami. W ubiegłym sezonie mecze Śląska oglądało średnio 10964 kibiców. Można odnieść wrażenie, że stadiony na Euro 2012 były budowane na fali hurraoptymizmu. Te stadiony - poza Narodowym w Warszawie - są zwyczajnie za duże. Eksperci podkreślają, że gdyby np. we Wrocławiu czy w Gdańsku otworzyć stadiony na 20 tys. miejsc plus kolejne 15 tys. "dostawek", jak zrobiono choćby w Klagenfurcie w Austrii, to efekt byłby znacznie lepszy. Taki system działa w Austrii od Euro 2008 i dzięki niemu zaoszczędzono duże pieniądze. Ludzie nie chodzą na mecze, bo wolą ligę w telewizji? Ekstraklasa w ostatnich latach przeszła spore zmiany. Od sezonu 2013/14 zmieniono system rozgrywek. Po 30 kolejkach sezonu zasadniczego liga jest dzielona na grupę mistrzowską i spadkową. Meczów pomiędzy najmocniejszymi zespołami jest zatem więcej, problem w tym, że więcej spotkań między sobą grają także słabeusze. Efekt jest taki, że średnia frekwencja wciąż stoi w miejscu. - Niewykluczone, że negatywny wpływ na frekwencję na polskich stadionach ma to, że sytuacja finansowa społeczeństwa nie jest najlepsza. Wiele osób ogranicza środki przeznaczane na rozrywkę i wolny czas spędza w domu - mówi nam specjalista ds. bezpieczeństwa pracujący w czołowym klubie Ekstraklasy. Ważne jest także to, że liga jest w całości transmitowana i każdy kibic może obejrzeć nawet siedem meczów w kolejce na żywo w telewizji. To nie zachęca do tego, żeby wybrać się na stadion. Wiele osób woli zostać w domu i obejrzeć spotkanie ulubionej drużyny przy paluszkach i piwie - dodaje. W naszej rozmowie po raz kolejny pojawia się temat zapisów ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. - Powiedzmy to sobie szczerze. Ta ustawa zmusza ludzi do tego, by udzielali dodatkowych informacji, robili sobie zdjęcia. To odstrasza wielu kibiców przed przyjściem na stadion. Kluby liczą na to, że zapisy ustawy będą zmienione i to szybko. W sierpniu spotykamy się w Rembertowie w gronie kierowników ds. bezpieczeństwa klubów Ekstraklasy oraz przedstawicieli spółki zarządzającej rozgrywkami ligowymi. Będziemy dyskutować na temat zmian, jakie mają być wprowadzone do ustawy - mówi nasz rozmówca. "Już wkrótce na stadiony będzie przychodziło więcej fanów" - Staramy się robić wszystko, aby ułatwiać kibicom wejście na stadion. Na mecze z najlepszymi zespołami, jak Legia czy Lech chce wejść wiele osób, których nie interesują spotkania ze słabszymi drużynami. Niestety, tacy kibice często rezygnują z wejścia na nasz obiekt z powodu konieczności wyrobienia karty i dopłacenia do niej. Gdyby nie to, fanów na trybunach byłoby znacznie więcej - podkreśla spec ds. bezpieczeństwa. - Warto zwrócić uwagę, że w najmocniejszych ligach zachodnich procedury wejścia na stadion są znacznie prostsze niż u nas i korzystne dla kibiców, którzy chcą wejść np. tylko na jeden mecz danego zespołu - kończy ekspert. Trudno nie przyznać mu racji. Niedawno do naszej redakcji zgłosił się kibic Wisły Kraków, który chciał wybrać się na mecz z Lechem Poznań z dzieckiem, ale z powodu konieczności podawania dodatkowych danych, konieczności robienia zdjęć i ponoszenia opłat za karty kibica, zrezygnował. - Przeprowadziliśmy analizy, jak wygląda w klubach sprzedaż biletów bezpośrednio i przez Internet. W każdym z klubów przeprowadziliśmy także test "tajemniczego klienta" - osoby, która przychodzi na mecz po raz pierwszy. Wyciągnęliśmy wiele wniosków zarówno na forum ogólnopolskim, jak i pod kątem poszczególnych klubów. Te wnioski są obecnie formułowane w rekomendacje, które zostaną wysłane klubom w najbliższych tygodniach, a następnie mają być wdrażane - mówi nam Marcin Animucki. Wiceprezes Ekstraklasy SA dodaje po chwili: - Liczymy na to, że już wkrótce ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych zostanie zmieniona i na trybuny stadionów będzie po prostu łatwiej wejść. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to za kilka miesięcy na mecze ligowe będzie przychodziło znacznie więcej kibiców niż dotychczas.Brzmi dobrze, ale czy uda się zrealizować? Przekonamy się w najbliższych miesiącach. Autor: Bartosz Barnaś Średnia frekwencja na meczach Ekstraklasy i wybranych lig europejskich: