- Długo czekał Pan na debiut w barwach Widzewa. - To prawda. Teraz już jednak debiut mam za sobą. Myślę, że dobrze w nim wypadłem, choć stać mnie na jeszcze lepszą grę. - Każdy zawodnik marzy o bramce w debiucie, Panu to się udało. - Najważniejsze, że wygraliśmy. Z bramki oczywiście się cieszę i mam nadzieję, że będę też trafiał do siatki w kolejnych meczach. - Zaaklimatyzował się Pan już w Polsce? - Myślę, że tak. Na początku czułem się tu dość obco, bo nikogo nie znałem i miałem też problemy z dogadaniem się z kimkolwiek. Teraz jest już jednak zdecydowanie lepiej. - Radzi Pan sobie z nauką języka polskiego? - Uczę się go systematycznie. Codziennie poznaję nowe słówka.Najtrudniejsza jest gramatyka, która jest zupełnie inna niż włoska. Staram się jednak rozmawiać z kolegami po polsku. Oni często podpowiadają mi, jak coś powiedzieć. Prywatnej nauczycielki nie mam, więc muszę sobie jakoś radzić. - Dogaduje się Pan już po polsku? - W sklepach czy restauracjach jakoś sobie radzę, a jak nie jestem rozumiany, to używam angielskiego, który odrobinę znam. - Jak to się stało, że włoski napastnik przyjeżdża grać do Polski? - Przyjazd do Widzewa zaproponował mi pan Boniek. Nie zastanawiałem się, tylko od razu powiedziałem, że się zgadzam. - Dlaczego akurat Panu Zbigniew Boniek zaproponował transfer do Widzewa? - Pan Boniek obserwował mecz półfinału mistrzostw Włoch juniorów, w którym zdobyłem trzy bramki, a mój zespół Tor di Quinto zwyciężył 3:1. Po tym spotkaniu pan Boniek podszedł do mnie i powiedział, że chciałby, abym grał w Widzewie. - Znaliście się wcześniej? - Znałem pana Bońka, bo widziałem go w telewizji. Był znakomitym piłkarzem i grał w AS Roma, moim ulubionym klubie. Darzę go olbrzymim szacunkiem. - Co Pan wiedział o Widzewie, przychodząc do tego klubu. - Tylko tyle, że grał w nim kiedyś pan Boniek. Czyli nie wiele. - Nie żałuje Pan decyzji o przyjeździe do Polski? - Nie i myślę, że pozostanę tu na dłużej. Rozmawiał Tomasz Andrzejewski.