Legia została mistrzem po raz trzeci z rzędu, choć tym razem w trakcie sezonu nie brakowało zawirowań w klubie. Dwa razy zmienił się trener, w październiku doszło do ataku kibiców na piłkarzy po przegranym 0-3 meczu z Lechem w Poznaniu, a jeden z podstawowych graczy Michał Kucharczyk został czasowo odsunięty od pierwszego zespołu i przeniesiony do drużyny rezerw."Od pewnego czasu powtarzam, że to najtrudniejszy projekt mojego życia. Jednak w tym sezonie emocje weszły na bardzo wysoki poziom. To ma o wiele większy wymiar niż wygrany czy przegrany mecz. Wiem, co może spowodować dla tego klubu brak mistrzostwa Polski. Kolejny rok byłby bowiem bardzo trudny zarówno od strony finansowej, jak i organizacyjnej. Jednocześnie próbujemy zbudować solidne fundamenty. Po małej rewolucji idziemy ku stabilności" - powiedział Mioduski podczas poniedziałkowego spotkania z dziennikarzami. W połowie kwietnia trener Jozak został zwolniony, a zastąpił go dotychczasowy asystent Klafuric. Po jego wodzą stołeczny zespół zdobył mistrzostwo i Puchar Polski."Byłem przekonany, że zwolnienie Jozaka jest słuszną decyzją. Z każdym meczem szanse Klafurica na pozostanie w klubie się zwiększały. Nie chodziło tylko o wyniki, choć były one kluczowe. Gdybyśmy nie zdobyli tytułu, nie mielibyśmy wątpliwości w związku ze zmianą szkoleniowca. To jak Klafuric funkcjonował z zespołem, z czym sobie radził i jak wprowadził spokój oraz wiedzę piłkarską przyniosło efekt. Mamy jednak trzech kandydatów na trenera Legii. Klafuric jest w tej trójce i jego szanse wzrosły po osiągnięciu sukcesu" - wspomniał Mioduski.Jak dodał, celem jest, aby trenerzy przychodzili do klubowego projektu i realizował przyjętą wizję."Mamy nasz model i wiemy dokąd zmierzamy, a trener ma się w to wpisać wnosząc coś dodatkowego. To jest główne kryterium. Z Klafuricem koncentrowaliśmy się na aktualnych wynikach, ale nie mieliśmy okazji, aby porozmawiać na temat długoterminowego projektu. Te rozmowy nas czekają, ale z innymi kandydatami już rozmawialiśmy. W ciągu dwóch tygodni musimy podjąć decyzję" - zdradził prezes Legii.W przyszłości zespół z Łazienkowskiej ma prowadzić polski szkoleniowiec, ale póki co nie będzie to selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka."On teraz przygotowuje się do mistrzostw świata z drużyną narodową, a my potrzebujemy trenera, który 11 czerwca poprowadzi pierwszy trening Legii. Cały czas obserwujemy jednak polskich szkoleniowców, bo to dla nas idealne rozwiązanie. Na rynku nie ma jednak wolnego nikogo, kim bylibyśmy zainteresowani. W Polsce jest kilku młodszych trenerów, którzy mają potencjał, aby prowadzić Legię w przyszłości" - przyznał.Mioduski podkreślił, że nie żałuje decyzji o zatrudnieniu Jozaka, ani tej o jego zwolnieniu. "Zatrudniając tego szkoleniowca nie mieliśmy komfortu, który mamy teraz. Obecnie możemy poszukać odpowiedniego trenera, a wówczas musieliśmy działać szybko. Choć skończyło się to niekorzystnie dla Jozaka, uważam, że ta zmiana w tamtym czasie była potrzebna. To odmieniło zespół, bo zaczął wygrywać. Natomiast największym błędem Jozaka było prawdopodobnie to, że za mało korzystał z Klafurica. Odetchnąłem, bo ostatecznie udało nam się osiągnąć zakładany cel. Wydaje mi się, że podjąłem optymalne decyzje" - ocenił.Zimą do Legii przyszło aż 10 nowych piłkarzy. Mioduski zapowiedział, że latem klub nie będzie tak aktywny na tym polu."Zimowy okres transferowy oceniam dobrze, bo czterech nowych piłkarzy grało w podstawowym składzie. Na tym poziomie to nie jest dosyć częste. Oprócz tego kilku zawodników przyszło pod koniec okienka transferowego i wiedzieliśmy, że będą potrzebowali czasu, jak np. Cafu. Poza tym doszli gracze, którzy nie byli przewidziani do gry w podstawowym składzie. Mikołaj Kwietniewski i Brian Iloski są naszą inwestycją w przyszłość. Za wcześnie przesądzać, co z nimi będzie" - dodał Mioduski.Największe oczekiwania były wobec Chorwata Eduardo da Silvy."On jednak był dla nas pewnego rodzaju opcją i tylko potencjalnym wzmocnieniem. Podjęliśmy świadomie to ryzyko. Oczekiwaliśmy, że nawet jeśli nie sprawdzi się na boisku, to jego praca na treningach będzie wartością dla młodych zawodników. Tak się stało, bo to profesjonalista w stu procentach. Jego kontrakt jest ważny jeszcze przez pół roku. Musimy się jednak zastanowić, czy pozostawić innych graczy z zimowego +zaciągu+. Pytanie, czy będziemy chcieli wykupić Mauricio, któremu kończy się wypożyczenie" - analizował.Przed walką w europejskich pucharach właściciel klubu zapowiada jednak letnie transfery."Na pewno potrzebujemy skrzydłowego, lewego obrońcy, który może konkurować z Adamem Hlouskiem oraz napastnika. To jednak bardziej będą uzupełnienia składu niż wzmocnienia. Mistrzostwo Polski daje nam okazję do walki o awans do Ligi Mistrzów, ale musimy sobie zdawać sprawę, że od tego roku będzie to dla nas jeszcze trudniejsze niż poprzednio. Nie będziemy rozstawieni i nasi potencjalni rywale to mistrzowie Holandii, Szwajcarii czy Turcji, czyli drużyny, które mają kilkukrotnie wyższe budżety. Naszym głównym celem jest gra w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Ten cel przyświeca budowaniu drużyny" - przyznał Mioduski.W niedzielę w ostatniej kolejce ekstraklasy spotkanie w Poznaniu zostało przerwane w 77. minucie przy wyniku 2-0 dla Legii, po tym jak kibice Lecha wrzucili na boisko race, a potem sami wbiegli na plac gry. Tego samego wieczoru zdecydowano o przyznaniu walkowera warszawskiemu klubowi, który zachował trzypunktową przewagę nad wicemistrzem Jagiellonią Białystok. Podobne wydarzenia miały miejsce podczas finału Pucharu Polski Arka - Legia."Kluby nie mają narzędzi, aby rozwiązać takie problemy. Na tym polu muszą interweniować organy państwowe. Głównym narzędziem muszą być odpowiednie przepisy i nieuchronność kary. Zawsze przekazujemy policji materiały z monitoringu, bo taki mamy obowiązek. Polska piłka ma z tym problem. Wydaje mi się, że obecny rząd ma największe możliwości, aby coś z tym zrobić" - podkreślił Mioduski.