Hyballa rozpoczął konferencję jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha. Przywitał się z dziennikarzami, sprawdził mikrofon i na wstępie opowiedział o kłopotach w podróży. - Mieliśmy małe problemy w samolocie, trochę nami bujało, ale dotarliśmy. Fajnie, bo gdybyśmy nie dotarli, to byłoby trochę nudno Cracovii grać w 11 przeciwko 0 - żartował szkoleniowiec i chwilę później wrócił jeszcze do pierwszego meczu w Dunajskiej Stredzie. - W pierwszych minutach mieliśmy za dużo respektu dla rywala. Było badanie sił, dużo taktyki, ale później w końcu poszliśmy do przodu. W drugiej połowie byliśmy lepsi - uważa. - Wiele rozmawialiśmy po tym spotkaniu i mamy teraz dużo pewności siebie. Dziś szanse na awans oceniam 50 na 50. Może ktoś uważać, że 1-1 faworyzuje Cracovię, ale według mnie tak nie jest. Jesteśmy w stanie zdobyć bramkę w Krakowie. Nie wiem co na jutro przygotują rywale, ale bardziej koncentruję się na moim zespole - dodaje Hyballa. Widać, że szkoleniowiec mocno koncentruje się na stronie mentalnej. Po pierwszym meczu miał pretensje do swoich graczy o zbyt duży respekt wobec rywala, a teraz ma nadzieję, że w Krakowie jego zawodnicy zostaną zlekceważeni. - Cracovia jest bogatsza, bardziej doświadczona, więc jej kibice w trakcie meczu mogą popijać piwo i myśleć: "Spokojnie awansujemy, wygramy 3-0". I chodzi właśnie o to, by takie podejście wykorzystać - podkreśla Hyballa. Szkoleniowiec DAC kolejny raz odniósł się do swoich słów, gdy nazwał Cracovię "koszykarską drużyną". Powód? Wzrost jej zawodników oraz gra długą piłką. - Cracovii trudno gra się przeciwko nam, bo rozgrywamy piłkę ziemią. Niby mają wyższy zespół, ale to my byliśmy groźniejsi ze stałych fragmentów gry. Najbardziej ze strony rywali obawiam się jednak rzutów z autu. Cracovia gra długą piłką, ale to jednak my gramy w piłkę - uważa Hyballa. Z Krakowa PJ