Aura w Polsce potrafi nieźle zaskoczyć. W piątek w Płocku nie udało się rozegrać spotkania Wisły z Wartą, bo całe boisko zostało w ciągu trzech godzin zasypane śniegiem, a prace porządkowe nie dawały jakichkolwiek rezultatów. Kłopoty były też w Łodzi, ale starcie Widzewa z Jagiellonią doszło do skutku, choć z opóźnieniem. Dziś w Częstochowie była początkowo piękna wiosenna pogoda, a gdy dochodziła 30. minuta, bramkarz Piasta František Plach robił sobie z rąk daszek, by pod słońce cokolwiek widzieć. Kwadrans później zaś zaczął zaś prószyć śnieg, a pod koniec spotkania - śnieżyca rozkręciła się na dobre. Piastowi nie wiodło się w meczach z Rakowem. Mimo to nie wystraszył się lidera Piast ostatni punkt w starciu z Rakowem wywalczył w grudniu 2020 roku - później przegrał cztery razy z rzędu, choć zawsze minimalnie. Gospodarze byli więc zdecydowanym faworytem, a brak zawieszonego aż na trzy spotkania Frana Tudora nie miał tu większego znaczenia. Trener Marek Papszun ma bowiem godnych zmienników niemal na każdą pozycję, może jedynie ciężko by mu było znaleźć następcę Iviego Lopeza. Tyle że gra lidera długo nie układała się tak, jak jego szkoleniowiec pewnie by to sobie wyobrażał. Piast zaskoczył częstochowian - zastosował broń lidera, czyli wysoki pressing, z którym Raków miał dość spory problem. Z tego też wzięła się pierwsza, i w sumie jedyna w pierwszej połowie, znakomita okazja dla gości. W 7. minucie atakowany przez rywala Vladan Kovačević źle bowiem wybił piłkę, prosto pod nogi Damiana Kądziora. Pomocnik Piasta mógł od razu uderzyć prawą nogę, ale przestawił sobie futbolówkę na swoją mocniejszą, lewą. To była świetna okazja, ale Kądzior nie trafił w bramkę, za słabo dokręcił piłkę. Raków nadal na czele Ekstraklasy. Jaką ma przewagę nad resztą stawki? Zobacz tabelę! Raków rozkręcał się bardzo powoli. Przed przerwą w końcu dopiął swego W grze Rakowa brakowało płynności, szans bramkowych też nie było za wiele. W 14. minucie gospodarze nie wykorzystali świetnej kontry, choć i tak zakończyła się ona uderzeniem nad bramką Lopeza. Później, po rzucie rożnym, nad bramką uderzył Gustav Berggren. Kibice w Częstochowie pewnie byli zaskoczeni, jak ciężko przychodzi ich ulubieńcom przenoszenie gry w okolice pola karnego Piasta. Po pół godzinie gra Rakowa trochę jednak ruszyła, akcje zaczęły zazębiać się nieco płynniej. W 37. minucie padł pierwszy celny strzał w tym meczu - w swoim stylu z wolnego przymierzył Lopez - piłka skozłowała przed Plachem, więc bramkarz gości z trudem odbił ją w bok. Trudno powiedzieć, czy Raków zasłużył na prowadzenie, ale z upływem czasu był zespołem lepszym. W końcu też dopiął swego. W 40. minucie Lopez dośrodkował zza pola karnego, za dalszym słupkiem piłkę zdołał zbić przed bramkę Stratos Svarnas, a na trzecim metrze powstało ogromne zamieszanie. Do piłki ruszyli Vladislavs Gutkovskis, Giannis Papanikolaou i Ariel Mosór. Piłkę trącił Łotysz, później dotknął jej jeszcze obrońca Piasta, a interwencja Placha nastąpiła już za linią bramkową. Po chwili zawahania Szymon Marciniak wskazał na środek boiska. Dla najlepszego polskiego arbitra było to w pewnym sensie wyjątkowe spotkanie - prowadził bowiem 339. mecz w Ekstraklasie, stając się samodzielnym liderem w tej klasyfikacji futbolowych rozjemców. Raków nie zachwycał, ale kontrolował spotkanie. Piast nie miał zbyt wielu argumentów Gracze Piasta mogli mieć żal do siebie, że po dobrych 30 minutach odpuścili wyższe atakowanie rywala i oddali pole. Drugą połowę znów zaczęli więc od wysokiego pressingu, ale nie dawało im to większych efektów. Linia defensywna Rakowa była skuteczna, nie dopuszczała do niepokoju na przedpolu Kovačevicia. Lider rozgrywek też nie nastawiał się na jakieś huraganowe ataki, kontrolował po prostu spotkanie. Jeśli już kotłowało się pod którąś bramką, to gości - po stałych fragmentach wykonywanych przez Lopeza. Można wręcz powiedzieć, że z boiska wiało nudą. Trochę ciśnienie kibicom Rakowa podniósł w 74. minucie Michael Ameyaw, który urwał się lewym skrzydłem, ale zamiast przyspieszyć w szesnastce i zakończyć akcję strzałem, zwolnił i próbował zagrać po ziemi w środek bramki. Piłkę wybił więc Milan Rundić. Gliwiczanie nie dawali zbyt wielu okazji do wykazania się bramkarzowi Rakowa, choć ten nie miał dobrego dnia, zwłaszcza przy wyprowadzaniu piłki. Ostatnie kilkanaście minut toczyło się już w wielkiej śnieżycy, która można przyczynić się do jakiejś przypadkowej akcji czy nieudanej interwencji. W 83. minucie sędzia Marciniak nakazał wymienić białą piłkę na pomarańczową, ale i ona nie przyniosła szczęścia Piastowi. Choć w 89. minucie udało się gościom oddać pierwszy celny strzał w meczu - autorstwa Jorge Felixa. Raków powiększył przewagę. Ile teraz ona wynosi? Zobacz tabelę!