W Płocku efekt "nowej miotły" zadziałał. Po zwolnieniu trenera Macieja Bartoszka Wisła najpierw pokonała Górnika Łęczna (pod wodzą tymczasowego szkoleniowca Łukasza Nadolskiego) i Jagiellonię Białystok (już z trenerem Pavolem Stano). Dzięki temu odżyły nadzieje nawet na czwarte miejsce, które może dać grę w europejskich pucharach. Przed meczem płocczanie do Radomiaka tracili cztery punkty. Śląsk chce uciekać Być może występy w Lidze Konferencji Europy odbiły się czkawką w Śląsku. Wrocławianie nieźle spisali się w eliminacjach (dotarli do trzeciej rundy), w ekstraklasie byli nawet wiceliderem, ale od dziesiątej kolejki zaczęli spadać w tabeli. Zatrzymali się dopiero na 15. miejscu, czyli tuż nad strefą spadkową. Od 16. Wisły Kraków mieli tylko trzy punkty więcej, a więc wygrana w Płocku dałby im poczucie komfortu. W Śląsku trenera zmieniono tydzień później niż w Wiśle. Start Piotr Tworek miał przeciętny, bo zespół z Wrocławia zremisował bezbramkowo z Radomiakiem. I właśnie strzelanie goli jest największym problemem gości. Bramki nie zdobyli od trzech spotkań, w sumie od 335 minut. Wisła trafia po rykoszecie Początek meczu w Płocku nie zapowiadał, że to się szybko zmieni. W pierwszym kwadransie gospodarze zepchnęli rywali w pole karne. Było gorąco pod bramką Michała Szromnika, ale gol nie padł. Gościom udało się wyprowadzić dwie groźne kontry, ale pierwszą wślizgiem przerwał Damian Michalski, a drugą - faulem - Piotr Tomasik. Gra się jednak wyrównała. W 25. minucie szczęście uśmiechnęło się do Wisły. Po akcji Rafała Wolskiego, podanie trafiło do Tomasika, który uderzył zza pola karnego, piłka odbiła się od debiutanta Jakuba Iskry i przelobowała Szromnika. - Debiut w ekstraklasie cieszy, ale bramkę straciliśmy niefortunnie - mówił w przerwie Iskra. -Głowa do góry, trzeba odrobić straty w drugiej połowie. Śląsk coraz groźniejszy Śląsk zmienił nieco ustawianie i próbował odrobić straty. Po dośrodkowaniu z lewej strony dobrze uderzył głową Caye Quintana, ale Krzysztof Kamiński świetnie obronił. Po chwili Erik Exposito strzelił niecelnie z rzutu wolnego. Goście w końcówce pierwszej połowy jeszcze kilka razy sprawili problemy Wisły, ale płocczanie przetrwali. - Zadnie nie jest łatwe, bo Śląsk jest cofnięty i jest mało miejsca do atakowania. Mamy jednak Rafała Wolskiego, który nie potrzebuje dużo przestrzeni, by stworzyć zagrożenie. Musimy jednak być czujni - podkreślał Mateusz Szwoch, pomocnik Wisły. Asysta rezerwowego Soboty Po zmianie stron rację miał Iskra, bo bliżej wyrównania był Śląsk. Po strzale głową Victora Garcii piłka odbiła się od słupka. W 52. minucie nic już nie przeszkodziło gościom. Po rajdzie rezerwowego Waldemara Soboty piłka trafiła do Exposito, który z lewej strony pola karnego kopnął na 1:1. Śląsk miał ochotę na więcej i jeszcze kilka razy zagroził bramce (strzały Quintany, Soboty, Exposito). Wisła miała problemy, mało widoczny na boisku był lider Wolski, a gdy nadarzyła się okazja Joriginho fatalnie spudłował. Trener Stano jednocześnie wpuścił trzech rezerwowych i po rzucie rożnym Anton Krywociuk strzelił głową, ale za lekko. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisiem, w 93. minucie po rzucie rożnym Fabian Piasecki strzałem głową dał Śląskowi pierwszą wygraną od 27 listopada 2021 roku. Wisła Płock - Śląsk Wrocław 1-2 (1-0) Gol: Tomasik (25.) - Exposito (52.), Piasecki (90) Wisła: Kamiński - Michalski, Krywociuk, Zbozień(63. Jorginho) - Tomasik, Cielemęcki (70. Gerbowski), Furman (70 Lesniak), Szwoch (70. Rasak), Vallo - Wolski, Kolar. Śląsk: Szromnik - Verdasca, Golla, Gretarsson - Iskra (73. Janasik), Mączyński, Olsen (46. Sobota), Schwarz, Garcia - Quintana (73. Jastrzembski), Exposito (86. Piasecki). Żółte kartki: Tomasik, Cielemęcki, Krywociuk, Rasak - Mączyński, Verdasca, Golla, Exposito, Jastrzembski.