Pełny stadion przy Bukowej, atmosfera wielkiego święta, przywitanie się z Ekstraklasą po 19 latach, zabrakło jednak najważniejszego, czyli pozytywnego wyniku. GKS bowiem przegrał w pierwszym spotkaniu z Radomiakiem. Początek sobotniego pojedynku mógł jednak dawać nadzieję kibicom zebranym przy Bukowej. Oni wraz z pierwszym gwizdkiem pokazali oprawę z napisem "Houston, macie problem", a potem odpalili race. Na szczęście mecz nie musiał zostać przerwany, bowiem dym nie leciał na murawę. GKS Katowice - Radomiak. Leonardo Rocha show Jako piersi groźne sytuacje mieli też gospodarze. W 10. minucie nowy nabytek Borja Galan uderzył z rzutu wolnego, ale Maciej Kikolski przerzucił piłkę ponad poprzeczką. Chwilę później bramkarz Radomiaka sytuacyjnie obrobił strzał Grzegorza Rogali. Goście odpowiedzieli po kwadransie, kiedy byli bliscy objęcia prowadzenia, ale Rafał Wolski trafił piłką w poprzeczkę. Trzy minuty później pierwszy raz w sobotę dał o sobie znać Rocha. Po dośrodkowaniu Wolskiego "główkował", jednak minimalnie niecelnie. Przyjezdni byli coraz groźniejsi i w końcu zdobyli bramkę. W 24. minucie z prawej strony dośrodkował Joao Peglow, a Rocha tym razem celnie przymierzył z głowy. Portugalczyk 13 minut później strzelił drugiego gola. Tym razem o piłkę powalczył Jan Grzesik, który zgrał ją pod nogi napastnika, a ten odwrócił się i trafił do siatki. W przerwie trener Górak, który debiutował jako trener na najwyższym szczeblu, dokonał jednej zmiany. Młodzieżowca Bartosza Baranowicza zastąpił Sebastian Milewski. Gospodarze próbowali w drugiej połowie zmienić niekorzystny wynik, jednak m.in. "główka" Aleksandra Komora po rzucie rożnym przeszła nad poprzeczką. Z kolei Kikolski wybijając piłką trafił nią w rezerwowego Adama Zrelaka. Na jego szczęście futbolówka odbiła się tak, że wyszła za linię końcową. GKS Katowice - Radomiak. Mateusz Marzec dał nadzieję Wreszcie dążenia GKS-u przyniosły skutek. Po rzucie wolnym, Kikolski wybił piłkę, przed polem karnym próbując ją wybić zderzyli się dwaj zawodnicy Radomiaka, a futbołówka spadła pod nogi Mateusza Marca, który natychmiast uderzył i trafił do siatki. To jego druga bramka na poziomie Ekstraklasy. Premierową zdobył w listopadzie 2020 roku, grając w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Na więcej goście już jednak nie pozwolili i to oni mogli cieszyć się z wywalczenia trzech punktów. Natomiast katowiczanie na pierwsze "oczka" po powrocie na najwyższy poziom rozgrywkowy muszą poczekać przynajmniej tydzień, kiedy zmierzą się na wyjedzie ze Stalą Mielec.