Gabriel Kobylak w barwach Radomiaka Radom spędził cały sezon 2022/23. Wówczas również przebywał na wypożyczeniu, będąc już zawodnikiem Legii Warszawa. Wtedy nie było przeszkód, by rozegrał oba spotkania ze stołecznym zespołem. Ekipa z Łazienkowskiej dwukrotnie sięgała po komplet punktów, zwyciężając 1-0 u siebie i 2-0 w gościnie. Po zakończeniu rozgrywek utalentowany bramkarz wrócił do Warszawy, ale ostatniej jesieni nie zaliczył w PKO Ekstraklasie choćby minuty. Pod koniec stycznia ponownie wypożyczony został do Radomiaka. Jednocześnie podpisał z Legią kontrakt do połowy 2027 roku. Kontrowersje w Mielcu, Goncalo Feio się doczekał. Legia włączyła się do walki o mistrzostwo Czy Kobylak może zagrać przeciwko Legii? Tak, jeśli Radomiak zapłaci Tym razem jednak w umowie golkipera znalazł się zapis określany potocznie jako "klauzula strachu". Na jej mocy 22-letni zawodnik nie może w niedzielę zagrać przeciwko aktualnym wicemistrzom Polski. Z takimi realiami trudno się pogodzić opiekunowi Radomiaka, Maciejowi Kędziorkowi. - Mam nadzieję, że Legia podejdzie do tematu sportowo. To leży w jej interesie, żeby Kobylak grał i łapał minuty. Myślę, że klub powinien mu pozwolić zagrać. Nie chce mi się wierzyć, żeby Legia się bała, że zagra przeciw niej bramkarz, który u niej był trzecim czy czwartym wyborem - powiedział trener radomskiego zespołu na przedmeczowej konferencji prasowej. - To duży klub i raczej nie będzie robił nam przeszkód. Nigdy tak nie było i liczę, że zostanie to podtrzymane - dodał. To jednak nie były plotki. Wielki powrót do Legii, klamka zapadła Srogo się jednak pomylił. Warszawianie nie zamierzają stosować wobec derbowego rywala taryfy ulgowej. Świadczą o tym dobitnie słowa Goncalo Feio. - Nikt nie powiedział, że Kobylak nie może zagrać. Może, ale z tego co wiem, Radomiak musi za jego występ zapłacić kwotę określoną w kontrakcie. O warunkach umowy zawsze trzeba rozmawiać przed jej podpisaniem, a nie po - zripostował portugalski szkoleniowiec Legii. Tej wiosny młodzian rozegrał dziewięć potyczek ligowych. W dwóch pierwszych puścił łącznie siedem bramek i zobaczył czerwoną kartkę. W sumie kapitulował 24 razy, w żadnym spotkaniu nie zachowując czystego konta.