ŁKS to dla Stokowca czwarta próba ratowania drużyny przed spadkiem. Udało się z Lechią Gdańsk w sezonie 2027/2018, choć pracę zaczął od trzech porażek. Udało się w Zagłębiu Lubin (2021/2022) i też najpierw przegrał dwa spotkania. Nie powiodło się za to w klubie z Dolnego Śląska w sezonie 2013/2014, ale obejmował zespół na przedostatnim miejscu ze sporą stratą do bezpiecznego miejsca. Przegrał jednak wszystkie cztery spotkania do końca sezonu. W ŁKS też zaczęło się mocno pod górkę. Trzy mecze pod wodzą Stokowca zespół przegrał i wydawało się, że poniesie czwartą porażkę. Z Piastem Gliwice po 38. minutach było 0:3, ale łodzianie odrobili straty i zremisowali. Być może to światełko w tunelu. Dla szkoleniowca ten mecz był o tyle też ważny, że najdłużej w karierze prowadził właśnie Zagłębie (w 179 spotkaniach). Stałe fragmenty - najgroźniejsza broń Zagłębia Choć ŁKS nie wygrał od ponad trzech miesięcy, to także rywale ostatnio nie imponują formą. Nie wygrali od pięciu spotkań, ale dobrze grali na początku sezonu i sytuacja w tabeli jest jeszcze w miarę bezpieczna. I to goście od początku grali lepiej. W dziewiątej minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Adam Marciniak za krótko wybił, nie za dobrze z 16 metrów strzelił Tomasz Pieńko, ale po drodze lot piłki zmienił Bartosz Kopacz i było 0:1. ŁKS nie rzucił się nerwowo do odrabiania strat, ale raczej spokojnie. Celne strzały Daniego Ramireza i Piotra Janczukowicza nie sprawiły problemów Szymonowi Weirauchowi. Groźniejsze było jednak Zagłębie. Kolejny rzut wolny i tym razem nie było dośrodkowanie, ale strzał i Serhij Buleca trafił w słupek. Dobił jeszcze Kopacz, trafił jednak w obrońcę. Trener Stokowiec w przerwie zdecydował się na zmianę ustawianie - z czterech obrońców na trzech. I znów to nic nie dało, bo kolejny raz Zagłębie świetnie wykonało stały fragment. Z rzutu wolnego znów dośrodkował Bulestsa, pierwszy strzał Aleksa Ławniczaka Aleksander Bobek zdołał odbić, ale przy dobitce był bezradny. Po chwili powinno być 3:0, ale niepilnowany w polu karnym Pieńko fatalnie spudłował. W końcu ŁKS miał dogodną sytuację - po podaniu wzdłuż bramki od Ramireza Michał Mokrzycki nie zdążył dobrze zamknąć akcji i kopnął obok bramki. Okazję miał Buleca, ale Bobek obronił jego strzał, podobnie jak uderzenie Mateusza Wdowiaka. Bramkarz ŁKS popełnił za chwilę bardzo prosty błąd, Pieńko strzelił w kierunku opuszczonej przez niego bramki, ale udało się zażegnać niebezpieczeństwo. Choć ŁKS próbował odwrócić losy spotkania, to wciąż groźniej atakowało Zagłębie i coraz mocniej dominowało. Po szybkiej kontrze w jednek akcji Dawid Kurminowski, Buleca i znów Kurminowski. Dwie pierwsze próby obrońcy zablokowali, a za trzecim razem łodzian uratował słupek. W 84. minucie po strzale Kurminowskiego i interwencji Bobka, piłka leciała do bramki, ale z linii wybił Bartosz Szeliga.