Po pierwszym starciu z FK Bodø/Glimt mistrz Polski przegrał 1-2 z Zagłębiem Lubin, trzy dni po rewanżu z Norwegami - uległ także 1-2 Śląskowi Wrocław. Dziś na zmęczeniu poznaniaków i rotacjach w składzie chciał też skorzystać kolejny zespół walczący o utrzymanie się w Ekstraklasie - Piast Gliwice. W Poznaniu nie robili tajemnicy z tego, że chcieli spotkanie w Gliwicach przełożyć, ale po początkowej zgodzie szefów Piasta, później nastąpił zwrot sytuacji. Nic dziwnego, trener Aleksandar Vuković większą szansę na ogranie "Kolejorza" widział właśnie teraz niż za kilka tygodni. A sprzymierzeńcem gliwiczan miało być też boisko, na którego fatalną nawierzchnię narzekano już w lutym. Dziś było niewiele lepsze, posypane kilogramami piasku mocno utrudniało rozgrywanie akcji dołem. Kapitalna okazja Filip Marchwińskiego. W czwartek był bohaterem, dzisiaj nie trafił z metra Trener Lecha John van den Brom dokonał aż siedmiu zmian w składzie w porównaniu do meczu z Djurgårdens IF - wymienił całą defensywę i trzech pomocników. Postawienie na Ľubomíra Šatkę i Barry'ego Douglasa było obarczone ryzykiem, bo Słowak w ogóle nie grał od połowy listopada, a Szkot zaliczył jedynie występ w rezerwach po wyleczeniu kontuzji stawu skokowego odniesionej na początku października w Lidze Konferencji. Mimo to eksperymentalny skład "Kolejorza" mógł szybko ułożyć sobie to spotkanie. W 5. minucie Mikael Ishak zagrał z lewej strony przed bramkę, a zamykający akcję Filip Marchwiński nie trafił w nią z metra. Owszem, stał trochę za słupkiem, ale powinien to idealne podanie wykończyć znacznie lepiej. Lech Poznań będzie miał problemy z awansem do pucharów? Zobacz tabelę Ekstraklasy! Dwa strzały w słupki i to właściwie tyle. Na tej "murawie" wszyscy mieli problem Goście przez 10 minut dominowali, później bardziej aktywny był zespół z Gliwic. Ciężko rozgrywało się piłkę, sposobem mogły być dośrodkowania bądź udany pressing, wymuszający błędy rywala. I takiego błędu Radosława Murawskiego gospodarze doczekali się w 18. minucie - Grzegorz Tomasiewicz dobrze przymierzył zza pola karnego, ale Filip Bednarek popisał się udaną interwencją. Później jedni i drudzy obili zewnętrzną część słupka, najpierw Damian Kądzior w 28. minucie, a po nim Michał Skóraś w 36. minucie - i to właściwie tyle z emocji przed przerwą. Nie było to spotkanie rozgrywane "na stojąco", ale na tym boisku naprawdę ciężko było o efektowne akcje. Kluczowa zmiana w Lechu Poznań. Gwiazdor wszedł na boisko i... spowodował rzut karny Wypadało wierzyć, że w drugiej połowie coś się zmieni i może padnie gol, który "odblokuje" to spotkanie. Przez kwadrans nic się jednak nie zmieniło, jedni i drudzy byli dobrze ustawieni, nie dopuszczali rywali do sytuacji. Po godzinie gry trener Lecha zdecydował się na potrójną zmianę i małe ryzyko - Šatkę zastąpił bowiem absolutny debiutant Michał Gurgul, który kilka tygodni temu skończył 17 lat. Całe jego doświadczenie z piłki seniorskiej to zaledwie dwa mecze w rezerwach Lecha w drugiej lidze. Do tego van den Brom dołożył dwóch graczy niesubordynowanych - João Amarala i Kristoffera Velde. I to Portugalczyk zaraz po wejściu w dość przypadkowej sytuacji kopnął w nogę Arkadiusz Pyrkę, a sędzia Daniel Stefański podyktował rzut karny. Piast dostał więc świetną okazją do strzelenia gola na gliwickich borowinach i z trudem ją wykorzystał. Strzał Patryka Dziczka obronił bowiem Bednarek, podobnie jak dobitkę z bliska, ale piłka poleciała w drugą stronę, pod nogi Michała Chrapka. A pomocnik Piasta już się nie pomylił i w końcu gospodarze mogli się cieszyć. Lech rzucił wszystkie siły do ataku. Efekt? Praktycznie żaden. Aż do... 93 minuty Po zdobyciu bramki gospodarze skupili się na defensywie i ewentualnych kontrach w wykonaniu Kamila Wilczka. Lech był bezradny, jego trener postawił więc wszystko na jedną kartę i Ishakowi do pomocy posłał Artura Sobiecha. Lech zaczął zamykać Piasta w okolicy jego pola karnego, brakowało mu tylko celnych strzałów na bramkę Františka Placha. Mijały minuty, Lech był bezradny, Piast całkiem często gościł pod bramką gości. Aż w 93. minucie dośrodkowanie Murawskiego ze środka boiska zakończyło się zgraniem piłki z powietrza przez Ishaka, a Nika Kwekweskiri huknął z 18 metrów obok zaskoczonego Placha. W ten sposób mistrz Polski uratował w Gliwicach punkt. Piast Gliwice wciąż zagrożony spadkiem? Tak wygląda tabela Ekstraklasy