Tylko jeden z pięciu meczów poprzedzających sobotnie starcie z Zagłębiem Lubin wygrał Widzew. Z tego powodu pod adresem podopiecznych Daniela Myśliwca coraz częściej padały zarzuty o brak zaangażowania, wątpliwą jakość gry skrzydłowych, czy przestrzelonych pomysłów taktycznych trenera. Na tle Legii Widzew wypadł nieźle. Ale cóż z tego, skoro nie przywiózł z Warszawy ani jednego punktu. Szkoleniowiec gospodarzy przed pierwszym gwizdkiem arbitra zapowiadał, że jego zawodnicy pokażą się na pewno w sobotę przed własną publicznością z jak najlepszej strony. I po pierwszej połowie można było śmiało powiedzieć, że słowa dotrzymał. Sensacja w Ekstraklasie? Nie mieli prawa o tym śnić, dziś może się to wydarzyć Ekstraklasa. Błyskawiczny gol ustawił mecz Widzewowi Już jedna z pierwszych akcji bramkowych Widzewa zakończyła się bramką. Atak z prawego skrzydła z powodzeniem wykończył krytykowany w ostatnim czasie Jakub Sypek, a Widzew wyszedł w 7. minucie na prowadzenie. Miał jeszcze kilka dogodnych okazji do podwyższenia go, ale dwukrotnie piłka zamiast do siatki, trafiała w słupek bramki Dominika Hładuna. Sypek show w Łodzi. Kibice Widzewa czekali na to aż 49 dni Kapitalnie dla przyjezdnych mogła rozpocząć się druga połowa meczu w "Sercu Łodzi". Wdowiak otrzymał świetną piłkę, jednak przegrał rywalizację z Rafałem Gikiewiczem. To Zagłębie przejęło jednak inicjatywę i naciskało coraz mocniej. W 68. minucie w polu karnym "Miedziowych" padł Kerk, ale gwizdek arbitra milczał. Cudownym trafieniem popisał się 71. minucie Jakub Sypek, który był jednym z najaktywniejszych zawodników Widzewa. Kozlowsky wstrzelił piłkę w polu karnym, a 23-latek tylko czekał, aż ta spadnie mu na nogę. Przymierzył z powietrza na tyle celnie, że nie dał szans na skuteczną interwencję Hładunowi. Zagłębie w teorii miało więcej z gry, ale gole strzelał Widzew. Gospodarze triumfowali przed własną publicznością, na co kibice czekali dokładnie 49 dni. A udało się zachować także czyste konto, co również nie zdarzyło się od starcia z Pistem.