Ciemną stroną derbów była niepotrzebna rozgrywka o niewpuszczenie kibiców Wisły na stadion Cracovii. W sektorze przeznaczonym dla gości zasiedli umiarkowani kibice "Pasów", gdyż na innych trybunach zabrakło dla nich miejsc. Zamiast tego mogło być przecież inaczej - wspólna kolacja obu stron, jaką wydają przed derbami Real i Barcelona, wymiana uprzejmości, celebracja święta, jakim bez wątpienia są Wielkie Derby Krakowa. Znaleźliśmy też wiele pozytywów w zachowaniu obu stron. I warto na nich budować lepsze stosunki między klubami w przyszłości. Królewski w akcji Jeden z trójki ratowników "Białej Gwiazdy" Jarosław Królewski napisał przed meczem: "Można się spierać, dogryzać sobie, ale niezaprzeczalnie, fakt że tym klubom udało się przetrwać tak długo i tak wiele świadczy zdecydowanie o sile piłkarskich fanów i pokoleń." - I to jest piękne, to jest odpowiedzialne budowanie relacji w społeczności kibiców Krakowa. Pamiętam czasy, gdy spikerowi Cracovii na derbach nie przechodziło przez usta słowo "Wisła". Były kombinacje, zawijasy "przeciwniczka", "oto skład drużyny z drugiej strony Błoń". Wczoraj wieczorem spiker nie miał z tym problemów, natomiast rzecznik Cracovii Przemysław Staniek w ten sposób zakończył konferencje opiekuna "Białej Gwiazdy" Artura Skowronka: "Gratuluję zwycięstwa" - mała, a jakże potrzebna rzecz. Z klasą zachował się też po meczu trener i wiceprezes "Pasów" Michał Probierz, który opóźnił swe przyjście na spotkanie z mediami, dopóki ostatni piłkarz Wisły nie wyjdzie z szatni. Osobiście każdemu złożył gratulacje z derbowej wygranej. Na boisku rywalizujcie, starajcie się dowieść swej wyższości sportowej, lecz poza nim zachowujcie się w duchu fair play - kto ma hołdować tej zasadzie, jeśli nie dwa najstarsze kluby w Polsce, które kopały piłkę w czasach, gdy ich ligowej konkurencji jeszcze nie było w planach? Kontrowersje z bramką van Amersfoorta Największą kontrowersją była sytuacja z 56. min, w której sędzia Bartosz Frankowski nie uznał samobójczego gola Pellego van Amersfoorta, dopatrując się wcześniej faulu Heberta na Cornelu Rapie. Sędziowie VAR uznali taką decyzję za błędną i zgłosili to arbitrowi. Sędzia Frankowski obejrzał zapis z kontrowersyjnej sytuacji i podtrzymał swą decyzję. "Nie rozumiem postępowania sędziego spotkania. Moim zdaniem to trzymanie nie było przewinieniem. Jak widać na dostępnych powtórkach obaj zawodnicy się trzymają - obrońca i napastnik. Dlaczego mamy nagrodzić jednego z nich przewinieniem i nieuznaniem bramki dla rywala?" - analizuje na kanale "Prawda Futbolu" sędzia Łukasz Rogowski. Warto też dodać, że to Rapa był tym zawodnikiem, którego piłka w ogóle nie interesowała. Sam trzymał Heberta, tak samo jak Brazylijczyk jego. W rozumowaniu sędziego zadziałała najwyraźniej zasada: "bronić słabszego, niższego". Co ciekawe, trener Probierz również miał pretensje o dwie sytuacje. - Swoje uwagi, jeżeli chodzi o sędziów, przekazałem. Nie chcę tego komentować. Z naszej perspektywy wyglądało, że jeden zawodnik Wisły odbił piłkę ręką, to była interwencja obronna i to była celowa pozycja obronna (najpewniej chodzi o Klemenza, który rzucił się do zablokowania strzału, piłka trafiła go jednak w żebra, a nie rękę, co dowiodły powtórki - red.). Nie ma ujęcia z innej kamery, nie widać jak się Helik wywrócił. Dlatego nie chcę szukać winowajcy, sędzia generalnie miał trudne zawody i z przekroju całego meczu sobie poradził sobie, karny dla Wisły był odgwizdany prawidłowo - podkreślał trener Probierz. Na konferencji pojawił się do niego zarzut o to, że chłopcy od podawania piłek najwyraźniej zostali poinstruowani, by przy stanie 0-0 nie dostarczać ich Wiśle zbyt szybko. Zresztą interweniować musiał w tej sprawie sędzia Bartosz Frankowski, a Maciej Sadlok nie mógł się nadziwić, że jeden z chłopców nie chciał oddać mu piłki. - Na wszystkich stadionach świata jest podobnie - bronił się Michał Probierz. - Dziwi mnie ten atak na moją osobę. Dziwne, że nie zwraca się uwagi na to gdzie indziej tylko u nas. To była jasna strona "Białej Gwiazdy" Po słabej drugiej połowie w spotkaniu z Wisłą Płock, rozegranym zaledwie trzy dni wcześniej, "Biała Gwiazda" była cudownie odmieniona. Miała plan, konsekwentnie się go trzymała. Sporo i szybko biegała, zwłaszcza na połowie rywala imponowała wyjściem na pozycję, dzięki czemu wiślak z piłką przy nodze zawsze miał wariant rozegrania. Niektórzy martwili się też, czy Wisła wytrzyma kondycyjnie, skoro w starciu z "Nafciarzami" w końcówce nie zaprezentowała się dobrze. - Wszystko zaczyna się od myślenia piłkarzy, od ich determinacji, ogromnej motywacji. Fantastyczne sklejone przed meczem przez naszego kapitana Kubę Błaszczykowskiego - to powoduje, że jest wiara. Nawet przy stałym fragmencie gry, gdzie nie mamy przewagi wzrostu ona daje efekt. Na dodatek kontrolowaliśmy emocje - analizował na gorąco trener Skowronek. Przewagę wiślakom zapewnił nie tylko Jakub Błaszczykowski, który grał jak profesor, ale też Vukan Savićević i Hebert, który wszedł jako zmiennik i stał się dowódcą defensywy, strzelił też bramkę pieczętującą triumf. Nie wolno zapominać o tym, co wyprawiał w derbach Kamil Wojtkowski. Jego przebojowość, rajdy, dryblingi (wygrał sześć na sześć) zapewniały "Białej Gwieździe" utrzymanie się przy piłce zwłaszcza w końcówce spotkania, gdy podrażnione "Pasy" postawiły wszystko na jedną szalę - atak.Obie ekipy po derbach nie mogą wrzucić na luz. Wisła kontynuuje maraton z czołówką: Lech u siebie, wyjazd do Piasta, Legia u siebie. Cracovia jedzie do Zabrza, a Górnik jest niezwykle groźny na własnych śmieciach. Michał Białoński