W najnowszych dziejach derbów, trudno znaleźć takie, w których Cracovia wyglądała tak solidnie przy Reymonta, mimo porażki. Zapytaliśmy, czy ten fakt poprawi pozycję trenera Podolińskiego, która osłabła gwałtownie po porażce u siebie z Błękitnymi Stargard Szczeciński? - Z leżącej na jaką - pół-żartem, pół-serio odparł Podoliński. - A tak poważnie, to nie będę z mediami rozmawiał o moich stosunkach z władzami klubu. Na razie nie mam prawa narzekać na te stosunki. - Zwłaszcza w pierwszej połowie graliśmy za mało agresywnie, ale nie chodzi mi o liczbę fauli, bo w piłce nie o to chodzi, tylko o to, że byliśmy za daleko od przeciwnika, pozwalaliśmy mu na zbyt wiele. No i nie znaleźliśmy sposobu na zatrzymanie duetu Stilić - Brożek - analizował Podoliński. Nie miał żadnych pretensji do Bartosza Kapustki za faul, po którym "Pasy" grały w osłabieniu. - To była sytuacja meczowa i nie było w niej żadnej złośliwości, mam nadzieję, że Bartosz nie zrobił nic Pawłowi. Z uwagi na brak złośliwości w tym faulu mam nadzieję, że skończy się na pauzie jednomeczowej, choć nie chcę wyrokować. A jeśli chodzi o Kapustkę, to nie przesadzajmy. To chłopak zaledwie osiemnastoletni, a świetnie zniósł presję tego meczu. Mentalnie to jeden z najlepszych piłkarzy i jeden z dwóch najlepszych moich zawodników w tym meczu. Życzyłbym każdemu piłkarzowi w jego wieku takiej psychiki - chwalił Podoliński. Zapytaliśmy go o to, jaki cel postawi przed zespołem, skoro zimą "Pasy" liczyły na miejsce w pierwszej "ósemce", co teraz wydaje się mało realne. - Przegraliśmy dopiero drugi mecz na wiosnę, choć fakt, że dopiero tylko raz wygraliśmy. Nasza gra nie wygląda jeszcze źle i uważam, że Bozia się wreszcie do nas uśmiechnie i będziemy mieli serię trzech zwycięstw z rzędu. Taką, jaką ma teraz Zawisza, czy Korona - obiecuje Robert Podoliński. Z Krakowa Michał Białoński