Cracovia przegrała z Lechem 0-2 i po trzech kolejkach ma zaledwie jeden punkt. Przy Bułgarskiej przez 90 minut nie oddała choćby jednego celnego strzału, a i tych niecelnych nie było wiele. - W pierwszej połowie chcieliśmy utrzymać się piłce, stworzyć parę sytuacji, ale głównie wybijaliśmy atuty Lecha. Dałem do gry takich zawodników, jak Lusiusz, który jest wybiegany, by wyeliminować przewagę rywala. I to nam się udało, mimo jednej sytuacji z VAR-em, który wskazał na spalonego przy golu. Oba zespoły starały się coś stworzyć, ale smuci to, że przez całe spotkanie nie oddaliśmy celnego strzału. Tyle ich było w dwóch poprzednich spotkaniach... No nie tak to sobie dzisiaj wyobrażaliśmy - mówił po meczu Probierz. Trener "Pasów" w przerwie dokonał trzech zmian, ale wszystkie jego plany i założenia dość szybko się zawaliły. W 47. i 54. minucie Lech zdobył dwie bramki i w pełni kontrolował już to spotkanie. - Chcieliśmy wprowadzić zawodników, którzy zagrają zdecydowanie bardziej ofensywnie, ale po siedmiu minutach mieliśmy już duży problem. Nie potrafiliśmy stworzyć groźnej sytuacji, graliśmy bojaźliwie. Mieliśmy piłkę, ale nie wiedzieliśmy, co z nią zrobić. Przegraliśmy zasłużenie - tłumaczył. Probierz wziął na siebie odpowiedzialność za zmianę w bramce - Lukaša Hroššo, który bronił w dwóch poprzednich spotkaniach, zastąpił Karol Niemczycki. Ten jednak nie popisał się przy pierwszym golu Lecha, gdy Bartosz Salamon uderzył bardzo mocno, ale jednak w to miejsce, gdzie stał Niemczycki. - To moja odpowiedzialność jako trenera, ja podjąłem tę decyzję. Karol dobrze wyglądał w tygodniu na treningach i chcieliśmy takiego dynamicznego Karola w meczu. Zdaniem szkoleniowca Cracovii, jego zespół w dwóch poprzednich spotkaniach z Górnikiem Łęczna i Śląskiem sam zrobił sobie kłopoty. - W dwóch pierwszych meczach mieliśmy najwięcej strzałów w lidze, dośrodkowań, brakowało jednak spokoju. Mieliśmy multum sytuacji, ale w efekcie zabraliśmy sobie tę pewność, którą powinniśmy mieć. Teraz w treningach zdobywamy piękne bramki, ale trzeba to jeszcze przełożyć na mecz - mówił szkoleniowiec. Andrzej Grupa