Cracovia tylko dwa razy - w 1962 i 2007 roku dotarła do półfinału tych rozgrywek. Dlatego w klubie mają świadomość historycznej chwili, zwłaszcza że w Lublinie "Pasy" mogą wywalczyć pierwsze trofeum od 1948 roku, gdy po raz ostatni zostały mistrzem Polski. Prof. Janusz Filipiak, który jest właścicielem Cracovii od 2003 roku, też czeka na swoje pierwsze trofeum. Dlatego, aby jeszcze bardziej zmobilizować drużynę, oprócz ustalonej przed sezonem premii, obiecał piłkarzom, że w przypadku zwycięstwa wyrówna im pensje, które zostały obniżone o 50 procent z powodu pandemii koronawirusa. Sytuacja kadrowa Cracovii jest dość dobra. Pod znakiem zapytania stoi tylko występ trzech piłkarzy - Rafaela Lopesa, Michala Siplaka i Sebastiana Strózika. "Stawiamy zawodników na nogi. Ostateczne decyzje, kto zagra, zapadną po czwartkowym treningu" - zapowiedział Probierz. Szkoleniowiec "Pasów" ma już w swoim dorobku jeden Puchar Polski - w 2010 roku prowadzona przez niego Jagiellonia Białystok pokonała w finale rozgrywanym w Bydgoszczy 1-0 Pogoń Szczecin, więc wie jakie emocje towarzyszą takiemu wydarzeniu. "Na takie mecze się czeka, można tylko się cieszyć, że to my w nim zagramy. Finałów się nie gra, finały się wygrywa. Mam jednak nadzieje, że stworzymy ciekawe widowisko. To jest tylko jeden mecz, trzeba być skoncentrowanym, nie można popełnić błędu. Dlatego podejście mentalne będzie bardzo ważne. Z drugiej strony nie można też się dać zwariować. Do tego spotkania przygotowujemy się tak, jak zawsze" - podkreślił.