Okazuje się, Cracovia może żałować, iż nie gra z Legią częściej. Biorąc pod uwagę tylko ten sezon, "Pasy" nie przegrały w Warszawie ani razu. W obu spotkaniach, które rozegrały przy Łazienkowskiej, padł bezbramkowy remis. Za pierwszym razem, w Superpucharze, doszło do rzutów karnych, wygranych przez przyjezdnych, natomiast w niedzielę, podopieczni Probierza zdobyli cenny punkt w kontekście walki o utrzymanie. Po odpadnięciu z Pucharu Polski, którego Cracovia broniła, celem klubu jest jak najszybsze zapewnienie sobie miejsca w PKO BP Ekstraklasie na następny sezon. "Pasy" ostatnio grały słabo. W 12 poprzednich meczach ligowych zwyciężyły tylko raz. Remis w Warszawie smakuje jednak z pewnością inaczej. Uzyskany został bowiem z mistrzem Polski, drużyną, która ma też największe szanse, aby znowu wywalczyć tytuł i która w tym roku zawsze strzelała gole przy Łazienkowskiej.Z Cracovią to się nie udało. Probierz zmienił taktykę na niedzielne spotkanie, wystawiając trzech środkowych obrońców, a na wahadłach zagrali Sergiu Hanca i Luis Rocha - były legionista. Zaryglowanie bramki okazało się skuteczne. Gospodarze nie potrafili przedrzeć się przez zasieki rywala. Co prawda w pierwszej połowie do okazji dochodził Tomasz Pekhart, czyli najlepszy snajper tego sezonu, ale gdy oddawał strzał głową, nie był na tyle precyzyjny, by zaskoczyć Lukaša Hroššę. Słowak, który pierwszy raz w tym sezonie wystąpił w PKO BP Ekstraklasie, bronił dobrze, ale trudno też nazwać go jakimś wielkim bohaterem. W drugiej połowie obronił jeszcze kąśliwy strzał Kacpra Skibickiego, a szczęście miał po uderzeniu innego rezerwowego Ernesta Muciego, kiedy po rykoszecie od Ivana Marqueza, piłka odbiła się od poprzeczki. "Pasy" skoncentrowały się na obronie, a ponieważ nie traciły gola , to nie musiały za bardzo kombinować w ataku. Mimo tego, to właśnie goście stworzyli sobie najlepszą okazję do zdobycia bramki, po kontrataku rozpoczętym przez Pellego van Amersfoorta we własnym polu karnym podaniem do Milana Dimuna, który natychmiast zagrał do Marcosa Alvareza. Napastnik wyprzedził Mateusza Wieteskę, który się jeszcze potknął, wpadł w pole karne i znalazł się w sytuacji sam na sam, ale przegrał pojedynek z Arturem Borucem. To jest odpowiedź? Patrząc na postawę Cracovii w Warszawie, można, choć częściowo, udzielić odpowiedzi, dlaczego podopieczni Probierza, prezentują się słabo w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Legia to jedna z nielicznych drużyn, która w lidze chce grać zawsze do przodu, atakuje. Rywal, w tym wypadku "Pasy", może skoncentrować się na obronie i czekać na ewentualną szansę w kontrze. Nie musi nic konstruować. W innych meczach Cracovii, gdy trzeba atakować, wychodzi, że brakuje ekipie jakości, a trenerowi pomysłu na przebicie się przez zasieki przeciwnika. Trochę tak jak Legii w niedzielnym meczu. To już jednak materiał na opowiadanie o poziomie polskiej ligi. Wracając do "Pasów", punkt przy Łazienkowskiej spowodował, że odskoczyły na cztery "oczka" od ostatniej Stali Mielec i trzy od Podbeskidzia Bielsko-Biała. Teraz podopiecznych Probierza czeka mecz z Wisłą Płock na własnym stadionie. "Nafciarze" wyprzedzają Cracovię o dwa punkty, więc zwycięstwo gospodarzy przy Kałuży pozwoli im przeskoczyć środowego rywala. Tylko, kto w tym spotkaniu zdecyduje się na prowadzenie gry, bo to może okazać się kluczowe?Zobacz wyniki, terminarz i tabelę PKO BP Ekstraklasy