- Czuję niedosyt, bo na swoim boisku chcieliśmy koniecznie wygrać, ponieważ dwa pierwsze mecze kompletnie nam nie wyszły (wyjazdowe porażki ze Śląskiem Wrocław i Lechem Poznań - przyp. red.), więc w końcu chcieliśmy zdobyć komplet punktów. Niestety, jest tylko jeden... Ważne jednak, że zagraliśmy na zero z tyłu i ruszyliśmy z miejsca - analizował na gorąco Budziński. Jeden punkt dał Cracovii niewiele. Drużyna zapowiadała walkę o mistrzostwo Polski, tymczasem na razie gra bardzo słabo i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. - Jednak wszyscy mamy nadzieję, że tym punktem z Arką rozpoczniemy walkę o górną część tabeli. Pozytywów po tym meczu jest mało, ale jeden z nich jest taki, że nie straciliśmy bramki. Ciężko mi jednak powiedzieć czemu nasza gra wyglądała tak, a nie inaczej. W pierwszym meczu u siebie każdy chciał się pokazać, a czasami jak bardzo się chce, to efekt jest zupełnie odwrotny. Do tego doszła jeszcze kontuzja Gerarda Olivy - kręci głową Budziński. Dla 28-letniego pomocnika mecz z Arką by powrotem na stadion Kałuży po rocznym pobycie w Australii. - Długo czekałem na ten mecz, bo dwa pierwsze spotkanie graliśmy na wyjeździe. Szkoda tylko, że powrót nie zakończył się trzema punktami, ale mam nadzieję, że kolejne spotkanie przy Kałuży (z Zagłębiem Lubin - przyp. red.) będzie już zdecydowanie lepsze, bo dziś ciężko nam szło, gra się nie kleiła, zwłaszcza pod bramką przeciwnika. Brakowało ostatniego podania poszukania strzału - zaznacza Budziński. Teraz jednak przed Cracovią wyjazd na spotkanie z Pogonią Szczecin, która znajduje się w jeszcze gorszej sytuacji. "Portowcy" nie zdobyli jeszcze punktu, co wcale nie oznacza dla piłkarzy Michała Probierza łatwej przeprawy. - Pogoń jest w jeszcze większym dołku niż my i dlatego to będzie bardzo ważny, ale też trudny dla obu ekip - ocenia Budziński. Z Krakowa Piotr Jawor Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy