Lepiej nie wyobrażać sobie, co dzieje się u Hanców, gdy po przegranym meczu Sergiu wraca do domu. Gdybyśmy jednak spróbowali... Cracovia rozbita. Sergiu wraca smutny, a w progu już czeka małżonka. Krzyczy, gestykuluje, wytyka błędy, pokazuje złe zagrania. W ich wynajdywaniu jest surowsza niż Instat, a w krytyce przebija nawet trenera Michała Probierza. Niemożliwe? No to zobaczcie, jak piękna Rumunka przeżywa mecze swojego męża - Kto jest Twoim największym recenzentem - to pytanie Sergiu z automatu wrzuca do worka z napisem: "retoryczne". Podkreśla jednak, że Andrea potrafi też wyczuć odpowiedni moment. Gdy widzi zawiedzionego męża, nie dokłada mu negatywnych emocji, tylko próbuje podnieść na duchu i odbudować psychicznie. Andrea kocha piłkę, ogląda mecze i nie boi się o nich dyskutować z mężczyznami. Swego czasu chodziła również na trybunę, gdzie zasiadali najbardziej fanatyczni kibice Dinama Bukareszt. Dziś śpiewy i podskakiwanie pewnie przeszkadzałyby jej w analizie meczu, a przecież będzie musiała przekazać mężowi uwagi i wskazówki. A później trzeba będzie jeszcze zadbać o jego odżywianie, regenerację, prawidłowy sen. Słowem - rumuńska Anna Lewandowska. Ich wspólnym celem są nie tylko zwycięstwa, bramki i asysty, ale też - a może przede wszystkim - pomoc ubogim. I znaleźli dobry sposób, by te rzeczy ze sobą połączyć. Jak? Sergiu już jakiś czas temu powiedział sobie, że za każdego strzelonego gola lub zaliczoną asystę, zrobi coś dobrego dla biednych dzieci. Zaczęło się od kupienia kontenerowego domu dla bardzo ubogiej rodziny, gdy grał jeszcze w Rumunii. Później pomagał im coraz bardziej, a teraz kolejnych potrzebujących ludzi wskazuje mu zaprzyjaźniony ksiądz. I wygląda na to, że ta machina działa całkiem dobrze. Andrea dba o męża i napędza go, Sergiu notuje bardzo dobre statystyki (w tym sezonie ma już pięć bramek i dwie asysty), a za każdym jego skutecznym kopnięciem zostaje rozwiązany problem jakiejś rodziny w Rumunii. Piotr Jawor