We wcześniejszych meczach 25. kolejki Ekstraklasy właściwie wszystkie drużyny walczące o przetrwanie punktowały, co sprawiło że Lechia Gdańsk znalazła się pod ścianą. Musiała wygrać z Wartą Poznań, by nie stracić kontaktu z bezpieczną strefą. Niestety dla gdańszczan okazało się, że poprzednia wygrana 4-0 z Miedzią Legnica była tylko jednorazowym wyskokiem. Nie było niespodzianki i Warta pewnie wypunktowała lechistów 2-0 po bramkach Kajetana Szmyta i Stefana Savicia. Dzięki tej wygranej "Zieloni" awansowali na piąte miejsce w tabeli, do trzeciego i czwartego tracą już tylko trzy punkty. Czwarta lokata przy prawdopodobnym zdobyciu Pucharu Polski przez Raków Częstochowa lub Legię Warszawa da start w europejskich pucharach. Przypominamy, że mówimy o klubie, który dysponuje budżetem w wysokości około 10 milionów złotych (dane z przedsezonowego "Skarbu kibica" "Przeglądu Sportowego") - to zdecydowanie najmniej w Ekstraklasie. Wielki szacunek dla pracy trenera Dawida Szulczka i jego drużyny. Lechia Gdańsk z kolei osiadła na dole tabeli i utrzymanie w Ekstraklasie staje się coraz mniej prawdopodobne. Początkowo nieco żwawiej poruszali się goście. W 10. minucie Ilkay Durmus popędził skrzydłem, piłka znalazła skutecznego ostatnio Łukasza Zwolińskiego, a ten obił słupek. To była najlepsza sytuacja bramkowa lechistów, którzy zagrali słaby mecz. W 26. minucie Kajetan Szmyt niczym Lionel Messi zabrał lechistów na karuzelę. 21-letni zawodnik zwiódł Mario Malocę, Dusana Kuciaka i spokojnie trafił do opuszczonej już bramki. Warciarze grali wysokim pressingiem, z którym wyraźnie nie mogli poradzić sobie poradzić sobie gdańszczanie. Tuż po przerwie kąśliwie uderzał Durmus, ale Adrian Lis był na posterunku. Lechiści atakowali bardzo niemrawo, wreszcie na 10 minut przed końcem Stefan Savić trafił do siatki po kontrze i podwyższył wynik meczu na 2-0. Maciej Słomiński, INTERIA