Lech "oszalał" na punkcie Gytkjaera na początku czerwca, gdy okazało się, że poprzedni klub piłkarza - TSV 1860 Monachium - nie otrzyma licencji po spadku z 2. Bundesligi. Duńczyk był do wzięcia "za darmo", choć to złudne - za sam jego podpis na kontrakcie trzeba zapłacić sporą kwotę, za którą czasem kupuje się piłkarza. Do tego jest graczem drogim - wg nieoficjalnych informacji ma zarabiać ok. 2 mln zł rocznie. Lech jednak postanowił sporo wydać, bo szuka wzmocnienia siły ognia, a jest to związane z prawdopodobnym odejściem Dawida Kownackiego oraz konfliktem Marcina Robaka z trenerem Nenadem Bjelicą. - Usłyszałem o zainteresowaniu Lecha zaraz po zakończeniu poprzedniego sezonu, przyjechałem do Poznania, poznałem klub, ale chciałem mieć jeszcze chwilę na zastanowienie się - mówił dzisiaj Gytkjaer. Rano przeszedł badania medyczne, a po południu podpisał dwuletnią umowę, która może zostać przedłużona do pierwszego czerwca 2020 roku. Formalnie zacznie ona obowiązywać pierwszego lipca, a to oznacza, że napastnik nie wystąpi w dwumeczu z Pelisterem Bitola w Lidze Europy. Lech obserwował Gytkjaera już w poprzednich latach, ale nie miał szans, by go pozyskać. Piłkarz był wtedy za drogi. Z FC Nordsjaelland zdobył mistrzostwo Danii, z Rosenborgiem Trondheim mistrzostwo Norwegii, w tej ostatniej lidze był też królem strzelców. Ostatnią rundę spędził w TSV 1860 Monachium, ale tam akurat mu się nie powiodło. To stworzyło szansę Lechowi na pozyskanie piłkarza, który ma szansę stać się gwiazdą Ekstraklasy. - Cieszę się, że będę piłkarzem Lecha, wiele słyszałem o niesamowitych kibicach. Oczywiście, znam już trochę Nickiego Bille i Lasse Nielsena, rozmawiałem z nimi. Jestem podekscytowany i czekam na debiut - mówi Gytkjaer, słynący z kontrowersyjnych zdjęć publikowanych później w portalach społecznościowych. Z drugiej jednak strony ma niezwykle optymistyczne podejście do życia. Na boisku jest niezwykle groźny w szesnastce, to stamtąd strzela niemal wszystkie swoje bramki. - Potrafi je zdobywać, a my takiego gracza potrzebujemy. Obserwowaliśmy go już wtedy, gdy występował w Haugesund, ale trafił do Rosenborga. Potem był poza naszym zasięgiem. Dlatego cieszymy się, że teraz udało nam się go pozyskać - mówi wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski, cytowany przez klubową stronę. Co ciekawe, Haugesund może być rywalem poznaniaków w kolejnej rundzie i to wtedy wypadnie debiut Gytkjaera. A w klubie z Norwegii gra obecnie brat nowego snajpera Lecha. Wszystko wskazuje na to, że podpisanie umowy z Gytkjaerem nie jest ostatnim ruchem transferowym Lecha. - Nie będzie to zależne od ewentualnych transferów innych piłkarzy. Po prostu musimy mieć szerszą kadrę - uważa trener Nenad Bjelica. Andrzej Grupa