Bieżący sezon to na razie pasmo nieszczęść klubu z Podlasia. W lidze "Jaga" radzi sobie fatalnie, mając na koncie ledwie dziewięć punktów po ośmiu meczach. To sprawia, że drużyna dryfuje w okolicach strefy spadkowej, mając aż dziewięć "oczek" straty do Lecha Poznań.Jakby tego było mało, we wtorek białostoczanie ekspresowo pożegnali się z Pucharem Polski, przegrywając 1-3 z Lechią Gdańsk. Polityką klubu z Białegostoku zatrwożony jest właśnie Kałużny, który w zdecydowanych słowach skomentował ruchy kadrowe. A jest przy tym przekonujący, bo za przykład podaje też swoją osobę. Radosław Kałużny o kadrze Jagiellonii Białystok bez ogródek - Nie da się zbudować zespołu na zgranych kartach. To mniej więcej tak, jak było ze mną, gdy grałem w tym klubie. Jaga zatrudniła mnie i pomagałem na tyle, ile mogłem. A za wiele nie mogłem, bo organizm był zajechany. Zamiast kolan miałem grzechotki. Tylko dzieci nimi bawić - ostro grzmi 41-krotny reprezentant Polski, cytowany przez sport.fakt.pl. Według wyliczeń Kałużnego, tylko pięciu piłkarzy z obecnej kadry gwarantuje jakość. Pozostałym zostaje dawanie z siebie wszystkiego "z wątroby". A co w przeciwnym razie? - Pozostaje gra w bierki albo w "Małysza" na komputerze - wbija "szpilę" 47-latek.Art