Dodajmy jednak od razu, że wygrana wcale nie gwarantuje utrzymania. To dopiero pierwszy krok. Śląsk nadal jest w strefie spadkowej - zajmuje 16. miejsce z 35 punktami w dorobku. Do pokonanej przez siebie Wisły (sklasyfikowanej na 15. lokacie) traci dwa "oczka". W walce o pozostanie w elicie wrocławianie nie są więc zależni wyłącznie od siebie, muszą dodatkowo liczyć na wpadkę rywali. Tym piłkarze Śląska będą jednak martwić się w kolejnych dniach. Teraz najważniejsze jest dla nich zwycięstwo, które rodziło się w niemałych bólach. Dość wspomnieć, że dopiero po raz drugi w tym sezonie WKS potrafił odwrócić wynik meczu. Jako pierwsza na prowadzenie wyszła bowiem Wisła, a gospodarze musieli gonić wynik. Śląsk Wrocław - Wisła Płock: Gospodarze musieli gonić Gol dla płocczan był dość niespodziewany. Lepiej w mecz weszli bowiem gospodarze, którzy od razu założył wysoki pressing i starali się utrudniać rywalowi rozegranie piłki. Na przestrzeni trzech pierwszych minut strzały oddali Erik Exposito i Matias Nahuel. Wraz z każdym udanym zagraniem wrocławian, na stadionie wzmagał się doping. Choć kibice mają prawo wściekać się na swoich zawodników za to, co robią w tym sezonie, nie zostawili ich samych w tak ważnym momencie - pojawili się w liczbie około dziesięciu tysięcy i zdzierali gardła, aby pomóc ukochanej drużynie. Tym większe było rozczarowanie, kiedy w 30. minucie Bartosz Śpiączka otworzył wynik. Napastnik najlepiej odnalazł się w zamieszaniu po rzucie wolnym i posłał piłkę do siatki. W tej sytuacji Śląsk był wirtualnie w 1. Lidze. Zawodnicy z Wrocławia musieli więc wrócić do dobrej gry. Pierwszy ku temu krok wykonali w 36. minucie, kiedy do remisu doprowadził Matias Nahuel. Hiszpan popisał się kapitalnym uderzeniem sprzed pola karnego. Śląsk Wrocław wciąż w grze o utrzymanie Wynik 1:1 utrzymał się do końca pierwszej połowy. Od razu na początku drugiej bliscy bramki byli goście - podanie z rzutu wolnego dostał Bartosz Śpiączka, który wpadł w pole karne i huknął mocno w kierunku dalszego słupka. Z niemałym trudem interweniował jednak Michał Szromnik. Niewykorzystana okazja szybko się zemściła. W 55. minucie, po serii pomyłek w defensywie Wisły, gola dla Śląska strzelił John Yeboah. Niemiec dobrze ustawił się w polu karnym i głową wykończył sprytną centrę Erika Exposito. Wśród zawodników i kibiców Śląska wybuchła dzika radość. Drużyna miała wymarzony wynik i teraz pozostało jej utrzymać go do samego końca. Od 67. minuty stało się to łatwiejsze - w brzydki sposób rywala sfaulował Jakub Rzeźniczak, za co został ukarany drugą w tym meczu żółtą kartką. W konsekwencji musiał opuścić boisko, a płocczanie grali w dziesiątkę. W samej końcówce Wisła postawiła wszystko na jedną kartę - rzuciła się do ataku, zostawiając niewielu piłkarzy z tyłu. Śląsk wykorzystał tę ryzykowną grę. W czwartej minucie doliczonego czasu wynik na 3:1 ustalił Dennis Jastrzembski. WKS pozostaje więc w walce o utrzymanie w elicie. Za tydzień wrocławianie zagrają u siebie ze zdegradowaną już Miedzią Legnica. Jakub Żelepień, Interia