Lukas Podolski długo obiecywał powrót do Górnika Zabrze i dotrzymał słowa. Od 2021 roku mistrz świata pomaga swojej drużynie nie tylko na boisku, ale i jako nieformalny menedżer czy dyrektor. Jak ostatnio poinformował 35-latek, przed tym sezonem był o krok od "zaklepania" dla zabrzan transferu wielkiego kalibru. Właściwie równać z nim mogłyby się tylko... przenosiny Podolskiego sprzed trzech lat. Podolski, czyli człowkek-orkiestra w Zabrzu Gdy przez lata Lukas Podolski obiecywał swój powrót do Polski, wielu kibiców Górnika Zabrze nie potrafiło brać tych deklaracji na poważnie. Tym bardziej, że mijały kolejne sezony, napastnik powoli spuszczał z tonu, a mimo wszystko wybierał oferty z Japonii czy Turcji. Jak jednak mistrz świata obiecał, tak zrobił. Trzy lata temu przeniósł się do śląskiego zespołu i wykorzystuje swoją pozycję w świecie piłki nożnej ku jego chwale. Nie jest tajemnicą, że 130-krotny reprezentant Niemiec ma zatarg z obecną prezydent miasta. Ponadto 38-latek - poza oczywistym wsparciem, jakim są jego nieprzeciętne umiejętności na boisku - pomaga, przekonując innych piłkarzy do przenosin do PKO BP Ekstraklasy. Dzięki temu na Stadion im. Ernesta Pohla trafił, między innymi, Lawrence Ennali. Transferowa bomba była o krok. Temat jednak nie upadł Jak się okazuje, Podolski miał w planach sprowadzić do Zabrza gwiazdę znacznie większego kalibru. Jeżeli rzeczywiście doszłoby do takiego transferu, trudno byłoby go do czegokolwiek porównać. Wydaje się, że jedynym, kto pod względem pozycji w świecie piłki i umiejętności mógłby z Portugalczykiem rywalizować... sam Podolski. Nani pokazał się całemu światu, gdy w 2007 roku przeniósł się do Manchesteru United. Najpierw miał partnerować Cristiano Ronaldo, a następnie go zastąpić. Choć nigdy nie wszedł na tak wysoki poziom, jak jego rodak, przez kilka lat był niekwestionowaną gwiazdą Premier League. Opuścił Anglię po siedmiu latach z bagażem 12 trofeów, z których najważniejsze to puchar Ligi Mistrzów i cztery mistrzostwa kraju. Warto też przypomnieć, że w 2016 roku Nani sięgnął też po mistrzostwo Europy pod wodzą byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Fernando Santosa. Ostatnie sezony w wykonaniu skrzydłowego to już równia pochyła, ale nie sposób się temu dziwić. Ostatecznie ma na karku już 37 lat. Rzeczywiście, przed kampanią 2023/2024 związał się z turecką Adaną Dermispor, ale za niespełna dwa miesiące ten kontrakt wygaśnie. Pozostaje trzymać Podolskiego za słowo, że wówczas jeszcze raz spróbuje sprowadzić portugalskiego magika nad Wisłę.