Mało które spotkania w Ekstraklasie mają tak bogatą historię i niosą podobny ładunek emocjonalny, co starcia Widzewa Łódź z Legią Warszawa. W większości z nich górą byli "Wojskowi" i nie inaczej sprawy potoczyły się w czwartek. Z tym wyjątkiem, że to gospodarze podali wręcz pomocną dłoń odwiecznemu rywalowi. Kompromitacja Rafała Gikiewicza. Widzew gorszy od Legii w "klasyku" Już w 17. minucie świetnym podaniem "w uliczkę" Morishitę obsłużył Marc Gual, a Japończyk skorzystał z okazji i pokonał Rafała Gikiewicza. Trudno było nie odnieść wrażenia, że golkiper mógł w tej sytuacji zachować się zdecydowanie lepiej. Katastrofalny w skutkach błąd popełnił jednak dokładnie 17 minut później. W tamtej sytuacji nic już go nie usprawiedliwiało. Próbując wybić piłkę trafił z bliskiej odległości wprost w Luquinhasa, a ta spadła pod nogi Guala. Napastnik Legii z zimną krwią poczekał na dogodną okazję, przełożył piłkę, zwiódł rozpaczliwie interweniującego Gikiewicza i podwyższył wynik na 2:0. Więcej bramek już nie padło, choć przez chwilę cieszyli się gospodarze. Trafienie Shehu z 78. minuty zostało jednak anulowane z powodu spalonego. Gikiewicz się wściekł, głośny apel po porażce. "Nie pozwolę siebie obrażać" Jak można było przewidywać, w mediach nie zabrakło krytycznych głosów pod adresem Widzewa na czele z Gikiewiczem. Bramkarz rozgrywa bardzo słaby sezon, a błąd w "polskim klasyku" był tylko kamyczkiem do ogródka dla sceptycznie nastawionych do niego kibiców. Golkiper nie pozostał jednak obojętny na przykre słowa i postanowił zaapelować do fanów. Jego wypowiedź była bardzo emocjonalna. Szczęsny wykonał taki gest i zawrzało. Kibice Espanyolu ruszyli w jego kierunku - Przestańcie hejtować, bo grupa ludzi siada przed komputerem i pisze bzdury. W szatni mamy młodych zawodników. Wiem, jak niektórzy z nich to przeżywają. Lodu na głowę, a jak trzeba, to rozpędzić się i w ścianę. To jest tylko sport, a my jesteśmy ludźmi - dodał wyraźnie rozemocjonowany bramkarz Widzewa. Ani Widzew, ani Legia na dobrą sprawę nie walczą już o nic. Ekipa z Łodzi wypełniła plan minimum, jakim było zapewnienie sobie utrzymania, podczas gdy podopieczni Goncalo Feio już dawno wypadli z wyścigu o mistrzostwo Polski. Legia ma wciąż matematyczne szanse na podium, ale musiałaby wygrać oba pozostałe spotkania, a do tego liczyć, że Jagiellonia Białystok zanotuje dwie porażki. A taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Wielki sukces Barcelony. Żona Wojciecha Szczęsnego musiała zareagować