Piłkarz jednak ma nadzieję, że przeciwko byłej drużynie wystąpi. Tym bardziej, że ostatni trening przed piątkowym meczem dał mu podstawy do tego. - Na czwartkowym treningu biegałeś w niebieskiej koszulce, które zwykle noszą piłkarze pierwszej jedenastki. Czy to oznacza, że w piątkowy wieczór wybiegniesz na boisko od pierwszej minuty? - Składu jeszcze nie znamy, ale mówiąc szczerze, bardzo wątpię bym znalazł się w pierwszej jedenastce. Jeśli pojawię się na boisku, to raczej dopiero w drugiej połowie. - Pewnie bardzo byś chciał zagrać przeciwko drużynie, z której jesteś wypożyczony do Widzewa? - Na pewno. Bardzo bym chciał zagrać i pokazać się z jak najlepszej strony, bo przecież w Lechu uznano, że jestem za słaby by grać w pierwszym składzie. Chciałbym udowodnić, że to był błąd. - Czyli po prostu chcesz wziąć rewanż na trenerze Smudzie? - Na nikim nie muszę się rewanżować, bo nikt mi krzywdy nie zrobił. Trener Smuda uznał, że nie pasuję do jego koncepcji. Ja uważam, że stać by mnie było, by tam grać, ale decyduje trener. Trafiłem do Widzewa i nie żałuję tego. Cieszę się, że mogę tu grać. - Na razie głównie trenujesz, bo grasz raczej niewiele. - To prawda. Czekam cały czas na swoją szansę, ciężko trenuję i myślę, że jeszcze będę miał okazję pokazać się kibicom. - Pomagałeś trenerowi Probierzowi rozpracować Lecha? - Trener jest profesjonalistą i sam sobie z tym świetnie poradził. Ale gdyby coś jeszcze chciał się dowiedzieć to służę pomocą. - To może z nami podzielisz się swoją wiedzą. Na kogo trzeba uważać w zespole Lecha? - Wszyscy zawodnicy są groźni. Lech gra zespołowo, nie stawia na konkretnych zawodników. To jest ich siła. - W ostatniej kolejce zdobyliście pięć bramek, a Lech tylko cztery. Czyli jesteście skuteczniejsi? - To zależy od przeciwnika. My graliśmy z Górnikiem, a oni z jednak mocniejszym ŁKS. W piątek, po godz. 21, będziemy wiedzieli, która drużyna jest lepsza. Tomasz Andrzejewski