- Co mnie zaskoczyło? Zaskoczyło mnie wszystko od początku do końca - mówi Interii Bogusław Kaczmarek, wieloletni trener drużyn Ekstraklasy. - W szczególności zadziwił mnie Górnik Zabrze, który na sześć kolejek przed końcem I ligi był równie bliski spadku, co awansu. Podobnie zdumiony jestem postawą Igora Angulo - piłkarza, który wcześniej grał w niższych ligach hiszpańskich, a teraz demoluje kolejne obrony, najpierw Legii, a teraz Wisły Kraków. Niestety potwierdza to tylko to, co powtarzam niezmiennie i myślę, że wciąż jest to aktualne - poziom polskiej Ekstraklasy jest bardzo mizerny, a gra polskiej reprezentacji zaciemnia obraz polskiej piłki ligowej i młodzieżowej - skwitował doświadczony szkoleniowiec. Grę Górnika wyróżnił też Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski a obecnie komentator stacji Eurosport. Przyznał jednak, że zaimponowały mu również inne drużyny. - Na pewno wszystkich zaskoczyła drużyna Korony, która przed rozpoczęciem ligi była skazywana na pożarcie. Ich dobra gra przekłada się na punkty, zaliczyli dobry start. Nieźle wystartował też Górnik oraz Zagłębie Lubin, które ma dobrą drużynę, ale nie było wiadomo czy zaskoczy od samego początku. Lubinianie mają może nawet więcej punktów niż wskazywałaby na to ich gra, lecz każdy z tych punktów trzeba było wywalczyć i absolutnie zasługują na zajmowane drugie miejsce - stwierdził Gilewicz. - Czy zaskoczeniem jest komplet punktów Jagiellonii? Większym jest odpadnięcie przez nich z europejskich pucharów - dodał 10-krotny reprezentant Polski. Podobne rozważania, lecz na temat największego rozczarowania, snuł "Bobo" Kaczmarek. - Nie wiem, czy rozczarowaniem może być postawa Legii, gdyż, to co się tam dzieje, jest kopią sytuacji z zeszłego roku. Jak to tłumaczyć? Bardzo prosto: w słabość polskiej Ekstraklasy co jakiś czas wkraczają piłkarze tacy jak Aleksandar Prijović czy Vadis Odjidja-Ofoe, co wystarcza, by zdobyć mistrzostwo kraju. Po ich wyjeździe zespół zostaje w zapaści, o czym świadczy nawet wygrany mecz Legii z Sandecją, w którym ich gra nie rzucała nikogo na kolana - komentował były trener m.in. Lechii Gdańsk i Polonii Warszawa. - Różnice w stawce są minimalne, o pozycji w tabeli często decydowała dyspozycja jednego dnia. Rozczarowani mogą czuć się jednak kibice Lechii Gdańsk, która już przegrała dwa mecze - stwierdził natomiast Gilewicz. Obaj eksperci zgodzili się co do kwestii, że wprowadzony na polskie boiska system VAR wymaga jeszcze usprawnień, przy czym ostrzej do sprawy podszedł trener Kaczmarek. - Jestem za tym, by boisko rozstrzygało wszystkie kwestie sporne. Jeśli można posłużyć się przy tym technologią, to jestem za tym, lecz piłka nożna to szybsza gra niż siatkówka, czy tenis, gdzie jest czas na challange. Piłka nożna jest niepowtarzalna i nie może w niej dochodzić do sytuacji pachnącej kabaretem - gdy sędzia wkłada głowę w jakąś budkę, dwóch innych robi analizę i drużyna Cracovii trzy razy cieszy się z bramki, a de facto strzeliła jedną - przekonuje popularny "Bobo". - Nie jestem przeciwnikiem VAR, ale uważam, że należy go zmodyfikować tak, by podejmowane decyzje były szybsze. Przy obecnym tempie gry ludzkie oko bywa zawodne i jak najbardziej można podeprzeć się zapisem, ale tak jak we wszystkim nie można w tym przesadzać. System trzeba jeszcze dopracować, bo wpływa na jakość widowiska - mówił były współpracownik Leo Beenhakkera. Nieco łagodniej w tym temacie wypowiadał się Gilewicz, który zadeklarował się jako zwolennik korzystania z powtórek. - VAR jest potrzebny. Żałuję tylko, że nie ma go na każdym stadionie, bo choćby w pierwszym meczu pomiędzy Koroną a Zagłębiem nie było ani jednej sytuacji w której można było wykorzystać system, a bardziej przydałby się on na innych stadionach. Jak choćby w Gdyni, gdzie ostatnio był problematyczny rzut karny dla Arki. Myślę, że VAR w większości spotkań byłby użyty choć w jednej, czy dwóch sytuacjach. Przydał się także w Gdańsku (podczas meczu Lechia - Cracovia 0-1 - przyp. red.), gdzie anulowano dwie bramki dla Cracovii, a mimo wszystko ta drużyna wygrała, więc nie doszło do wypaczenia wyniku. Nawet jeśli są jeszcze niedociągnięcia, to mecze przy użyciu VAR są bardziej sprawiedliwe - argumentował swoje zdanie były gracz niemieckich i austriackich klubów. - Problemem na pewno jest szybkość podejmowania decyzji, zauważyłem to już podczas Pucharu Konfederacji, który miałem przyjemność komentować. Widać było, że ten system dopiero się dociera. Potrzeba przede wszystkim czasu, czasu i jeszcze raz czasu, aby działał sprawniej. Póki co jest to irytujące dla widowiska, ale już od pewnego czasu wszyscy domagali się wprowadzenia powtórek. Stawka meczów jest zbyt duża, by mogły zdarzać się w niej błędy. Dlatego ja osobiście nie narzekam i myślę, że wiele osób też podchodzi do sprawy wyrozumiale - podsumował w rozmowie z Interią Gilewicz. WG Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy